Nowy Rok!

Życzymy wam wszystkich szczęśliwego nowego roku, i aby wasze ulubione anime miało drugi sezon^^
Abyście znaleźli sens życia, dostali machoniowe meble (machoniu nigdy nie za wiele). A tak serio, to powodzenia w pisaniu na blogach, i mam nadzieję, że wena wam nie ucieknie. Niech wasi ulubieni muzycy wydają nowe  piosenki, niech autorzy napiszą nowe książki. 
Nie przejedzcie się, (Jest 20:36, a ja już jak balon) pijcie herbatkę, i wymyślcie jakieś ciekawe postanowienie na rok 2016. W komentarzach, proszę polecić jakieś fajne anime, bo nie mam czego oglądać :D           






ANSATSU KYOUSHITSU MASZ OGLĄDAĆ!! JUŻ!!
                                   OGLĄDAŁAM ;( NIE WRZESZCZ, NEE-CHAN! <3







Rozdział 1- Od Iori

*TAK, WIEM. NIE BYŁAM AKTYWNA PODCZAS PISANIA PIERWSZYCH ROZDZIAŁÓW, ALE TO BYŁY PASKUDNE USTERKI KOMPUTERA:
-MÓJ WŁĄCZA SIĘ PRZEZ 20 MIN (MAM CZAS NA JEDEN ODCINEK, CO WŁAŚCIWIE NIE JEST KOŃCEM ŚWIATA)
-KOMPUTER MAMY NIE UMOŻLIWIA MNIE DO ZALOGOWANIA SIĘ NA BLOGGERZE...
-KOMPUTER SIOSTRY OBLEGANY PRZEZ NIĄ SAMĄ*
DOBRA, NIE ZANUDZAM, I PISZĘ! (Wybaczę, ale musisz zapoznać Ioriego z Utau w II rozdziale ;) ~ Assarii) (Hai, hai ^^ -Celes)
Poprawiłam ci błędy ^^
~Kaori

Noc w akademii spędziłem na zimnej posadzce jednego z barwnych korytarzy. Plan akademii zgubiłem, nie znałem numeru swojego pokoju, a nawet gdyby było inaczej, to moja wspaniała orientacja w terenie z góry wybiłaby mi pomysł szukania pokoju z głowy. Tak więc zaczęła się moja przygoda w szkole. Nawet nie wiem kim jest mój współlokator! Nagle zobatrzyłem przechodzącego chłopaka. Wyglądał dość mrocznie, ale co miałem począć?
-Moshi, Moshi (*Halo, halo?)- Spytałem, testując mój japoński. Właściwie przyjechałem tu dość niedawno. Zawsze mieszkałem w Anglii, więc nauka Japońskiego nie była moim konkretnym celem.
-Do mnie mówisz?- Zdziwił się chłopak.
-Tak, albo przynajmniej próbuję.- Ziewnęłem.
-Potrzebujesz pomocy?- Spytał chłopak.
-Raczej tak.- Pokiwałem głową.- Chyba się zgubiłem.
Chłopak zaśmiał się radośnie.
-Nie dali ci planu akademii?-Spytał.
-No...jakoś tak wyszło, że go zgubiłem.- Spuściłem głowę.
-Spoko.- Powiedział chłopak.- Jestem Shun.
-Iori.- Wyciągnęłem ku niemu rekę. Shun nie zdołał się powstrzymać, przy czym wybuchł śmiechem.
-Przepraszam.- Uśmiechnął się radośnie.- Ja po prostu...
-Tak, tak. Mam imię dziewczyny.- Pokiwałem głową ze zrozumieniem. No, w końcu wszyscy tak reagują.- A tak w ogólę, chcesz herbatę?
-Co?- Spytał zdziwiony Shun.
-No... Z nawyku niosę ze sobą czajnik, filiżanki i torebki z herbatą.- Uśmiechnęłem się, podając Shun'owi ciepły napój. Shun niepewnie wziął go do ręki, po czym spytał:
-Nic tu nie dodałeś, prawda?
-Nic.- Odparłem szczerząc zęby,
                                                              *       *       *
Tak więc od dzisiaj, jestem licealistą.

Rozdział II-Yumi

Kiedy Shun wyszedł do szkoły jeszcze spałam. Obudziłam się dopiero o 11, w końcu i tak nie miałabym po co wstawać wcześniej. Na początku grzecznie siedziałam w pokoju, ale szybko mi się to znudziło. Postanowiłam trochę pochodzić po szkole. Nikt mnie przecież nie rozpozna. Z resztą są teraz lekcje i wszyscy uczniowie są w klasach. Znając Shuna zezłości się, kiedy dowie się, że samowolnie gdzieś poszłam, ale co on może mi zrobić? Z resztą przecież nie musi wiedzieć. Nie jestem dzieckiem... Mimo, że on tak uważa. Przeszłam przez okno, a potem stanęłam na parapecie. Przeskoczyłam na następny i zajrzałam do pokoju. Były tam dwie małe dziewczynki. Jedna miała czarne, krótkie włosy, jedno oko czerwone, a drugie czarne, a druga długie, białe włosy,jedno oko białe, a drugie czerwone. Przykucnęłam, żeby lepiej się im przyjrzeć. Raczej nie wyglądały na uczennice... Więc... Może nie są ludźmi? Usiadłam na parapecie po drugiej stronie.
-Kim jesteś?-spytała ta czarnowłosa, podchodząc do mnie na odległość kilku kroków.
-Yumi-powiedziałam, uśmiechając się promiennie i zeskakując.-Jestem demonem-dodałam.
-D-demonem...?-zdziwiła się ta druga.
-Tak-przytaknęłam.-A wy?-zapytałam.
-Blanc i Marika-powiedziała czarnowłosa.- Święte bronie.
-To tak jak Aki-chan, a gdzie wasz pan?-zapytałam.
-Nasza pani jest na lekcjach.-odpowiedziała Marika.
-Shun też, dlatego tu przyszłam, bo mi się nudzi...-mruknęłam, przeciągając się.-Kim ona jest?
-Nazywa się Tsurumi Yui.
-Yui? Chyba ją znam... To znaczy to chyba koleżanka Shuna... On też jest bogiem.
W tym momencie w oknie pojawił się brązowowłosy chłopak o niebieskich oczach.
-Aki-chan? Co ty tu robisz?-zapytałam.
-Shun kazał mi cię pilnować-odparł z poważną miną
-Wiedziałam-mruknęłam naburmuszona.- Głupio tak wyglądasz-zaśmiałam się i złapałam go dłońmi za policzki, wykrzywiając jego usta w ''uśmiechu''.
-Ej! Puść mnie!-fuknął, łapiąc mnie za nadgarstki.
-Teraz wyglądasz całkiem zabawnie-uśmiechnełam się.
***
Siedzieliśmy u dziewczynek do czasu aż Shun i Yui nie wrócili z zajęć. Potem razem z Akim wróciliśmy do pokoju Shuna i jakby nigdy nic poszliśmy spać. Obudziłam się dopiero, kiedy Shun był już z powrotem w pokoju i znowu zaczęło mi się nudzić. Kiedy pozwolił mi wyjść od razu z tego skorzystałam i resztę dnia z praktycznie całą nocą spędziłam w mieście.

Rozdział II-Shun

Tego dnia wstałem średnio wyspany (jak się każdy domyśla, jest to skutek wczorajszej imprezy, no ale, coś za coś). Będąc jeszcze półprzytomny, z klejącymi się z niewyspania oczami, bez większego entuzjazmu pościeliłem łóżko, zrzucając z niego Yumi.
  -Ej! Tu się śpi!-mruknęła niezbyt zadowolona moim działaniem.
  -Tylko dlaczego na moim łóżku? Wstawaj, potem będziesz spać!-mruknąłem i udałem się ubrać się w mundurek szkolny, a potem przyrządziłem sobie i Yumi skromne śniadanko. Po spożyciu posiłku udałem się na matematykę. Tego jakże uwielbianego przez uczniów przedmiotu uczył niejaki Grell Sutcliffe. Był on dość nietypowym osobnikiem-miał długie, czerwone włosy, ogólnie cały był ubrany na czerwono, nosił wstążkę pod szyją i zachowywał się...dość...dziwnie... No ale mniejsza, nie potrzeba o nim zbyt dużo opowiadać. Potem informatyka. Nauczycielka nie należała do zbyt... Nie wiem jak to określić... Ale widać, że kierunek pedagogiczny nie jest jej powołaniem. Następnie przyszła kolej na lekcję W-F'u. Furusawa Hidetora okazał się (przynajmniej jak do tej pory) najbardziej surowym nauczycielem w stylu "stary dziad" i nie chodzi tutaj o kochanego dziadka, rozpieszczającego wnuki... Cały czas powtarzał, że kiedy był w naszym wieku nasze zachowanie/umiejętności byłyby nie do pomyślenia. A to dopiero pierwsza lekcja. Chyba zaczynam mieć wątpliwości co do tej szkoły, mimo, że jestem bogiem i mam zwiększone zdolności fizyczne. Jednak u mnie ten i potem także inni nauczyciele zwrócili uwagę na mój wygląd- tatuaż na twarzy i kolczyki w uszach widocznie im się nie podobają. No ale nie mogą mi za to nic zrobić... Ale część grona pedagogicznego już ma mnie za... za kogoś sprawiającego problemy. No cóż...trudno. Wiedzy o społeczeństwie ma nas uczyć Kirigakure Shura. Następna, która nie do końca odnajduje się w swojej pracy. Na historii Arthur August Angel, bardzo wymagający i surowy, ale chyba jedyny pożądny nauczyciel jak do tej pory. Pomijając jego trochę nietypowy wygląd. No i na koniec dwa języki angielskie. Hori Fujio, wampir. Od razu widać... Ta szkoła jest nienormalna... Nie komentuję więcej. Po tym uciążliwym dniu pełnym wrażeń udaliśmy się na obiadek do stołówki. Paszteciki. Nie powiem, nawet nie najgorsze, ale mogliby dać coś...normalnego. No na przykład ziemniaczki i kotleta. Byłbym zadowolony. Mój żołądek z resztą również. Po posiłku poszedłem do windy, żeby dostać się na inne piętro (chodzenie po schodach mi się nie uśmiecha).
-Dziękuję...jestem Tsurumi Yui...-powiedziała Yui, wbiegając do windy, omal nie zostając przytrzaśnięta drzwiami.-A ty?
-Przecież się już znamy. To ja. Shun.-powiedziałem. Krótką pamięć ma ta dziewczyna...
-Aaaa...no tak! Przepraszam...chce mi się spać...Uaa...-powiedziała. Nagle winda niespodziewanie stanęła.
-Przepraszamy za kłopoty! Ze względu na problemy techniczne winda będzie nieczynna przez godzinę! Dziękuję!-dobiegł głos z głośnika
-Niech to!-powiedziałem
-Nie wiesz może która jest godzina?-spytała Yui.
-Jest...już ci mówię...14.40.-powiedziałem.
-O nie! Pierwszego dnia z późnię się na kółko!-powiedziała z lekką paniką.
-Ja też...-przytaknąłem-O której zaczyna się twoje?
-O 15.30, a co?-odpowiedziała.
-Nic...moje też. No to teraz utknęliśmy-westchnąłem.
-Nawet gdybyśmy chwieli użyć teleportacji to o tej porze dnia moglibyśmy zostać zdemaskowani, a tym samym zdradzilibyśmy boski ród-powiedziała po chwili zastanowienia.
-Masz rację...-zgodziłem się i ponownie westchnąłem.
Zapadła dość długa cisza. Żadne z nas nie wiedziało o czym rozmawiać. Poznaliśmy się wczoraj i nie wiedzieliśmy o sobie zbyt dużo
-Takei-san...słuchałeś kiedyś co śpiewa wiatr?-powiedziała w końcu.
-Nie...-powiedziałem i usiadłem na podłodze, gdyż moje nogi zaczęły już narzekać w postaci niewielkiego bólu. Lepiej się nie przemęczać.
-Czasami wiatr śpiewa smutne piosenki, bo tylko takie zna...Śpiewa o wojnach...o płaczących ludziach-powiedziała i zaczęła śpiewać.
-Tsurumi...-zdziwiłem się nieco i wsłuchałem się.
Nim się obejrzeliśmy minęła godzina i winda ruszyła. Yui od razu pobiegła na kółko. Ja nie spieszyłem się aż tak bardzo. Mam przecież usprawiedliwienie. Wszedłem chwilę po sprawdzaniu przez naszego opiekuna listy obecności. Ku mojemu zdziwieniu spostrzegłem Yui-właśnie siadała na swoim miejscu.
-Przepraszam za spóźnienie, winda się zacięła-mruknąłem dość obojętnie i dołączyłem do grupy. Nauczyciel tylko zmierzył mnie swoim surowym, przenikliwym wzrokiem i przeszedł do lekcji.
-No dobrze-kontynuował swój wywód, który najprawdopodobniej przerwałem.- Na początku przypiszemy was do grup. Uczniowie z grupy Alfa będą specjalizowali się w strzelaniu - z łuku bądź z broni palnej, grupa Beta w walce wręcz, a grupa Gamma w kendo. Jakieś pytania?
Prawie w trybie natychmiastowym do góry podniosła się czyjaś ręka.
-Słucham?-sensei zwrócił się w stronę ucznia.
-A jak ktoś nie wie w czym się specjalizuje?
Nie trzeba było być geniuszem, żeby wywnioskować, że długowłosy uznał to pytanie za głupie i pozbawione sensu.
-W takim razie radzę się zastanowić, bo w przeciwnym wypadku nie widzę dla was powodu żeby tutaj być-oświadczył ze spokojem.
Po tym już wszyscy umilkli, w ciszy oczekując na dalsze słowa.
-No więc dzisiaj przydzielimy wam pasy, oczywiście białe, i kimona. Chłopcy dostaną czarne, dziewczyny białe.-odezwał się nasz sensei
-A dlaczego ja nie dostanę zielonego pasa...-powiedziała smutna Yui-...przecież tak długo walczyłam o tą rangę..
-To dlatego że każdy ma być równy. Nie możemy cię traktować wyjątkowo. Masz chociaż certyfikat że posiadasz ten stopień w...
-W łucznictwie i walce w ręcz-powiedziała zadowolona
-No dobrze...mam pewien pomysł. Augustus, mogę powiedzieć?-spytała Shura
-Dobrze-odrzekł.
-Ustalimy kto będzie kapitanem na podstawie waszej siły!-powiedziała-Na razie ustalimy kto ma jakie możliwości! Dzięki temu zobaczymy na co was stać.
Nauczyciele przydzielili mi do treningu jakiegoś blondwłosego chłopaka. Człowiek. Tylko człowiek. No ale czego się niby spodziewałem? Nie potrafił nawet prawidłowo trzymać miecza. Walczyliśmy drewnianymi, stępionymi. Bez większego wysiłku wytrąciłem mu miecz  z ręki. W czasie kiedy podnosił go z ziemi, rozejrzałem się po dookoła. Kawałek dalej walczyły jeszcze dwie pary mieczami i trzy wręcz, a kilkanaście metrów dalej kilka osób strzelało z łuku bądź z pistoletu. W sumie potrafię się posługiwać pronią palną, więc chyba wybiorę sobie dwie specjalizacje. Prawdę mówiąc mógłbym i trzy, w końcu jestem bogiem.
Po skończonym treningu udałem się do swojego pokoju. Przywitał mnie widok Yumi śpiącej na moim łóżku. Westchnąłem tylko cicho i przebrałem się w normalne ciuchy. Odrobiłem zadanie domowe i spakowałem się. Nie zamierzałem się uczyć. Nie po to tutaj jestem. Yumi w międzyczasie obudziła się i przeszkadzała mi co chwilę zniecierpliwiona.
-Chodźmy na spacer!-zaproponowała.
-W sumie możemy...-mruknąłem.
-Yay!-krzyknęła i zaczęła skakać po moim łóżku.
Zmierzyłem ją złowrogim spojrzeniem i przestała. Przypomniałem sobie jednak, że opuszczanie terenu akademii byłoby co najmniej głupie i powiedziałem Yumi, że zmieniłem zdanie, Oczywiście obraziła się na mnie.
-Możesz iść sama jeśli tak bardzo chcesz-westchnąłem.-Ale zmień wygląd i się nie zgub.
-Dobra, dobra...-burknęła i wyskoczyła przez okno. No, przynajmniej się jej pozbyłem i mam chwilę spokoju... Resztę dnia spędziłem na nicnierobieniu.


Formularz zgłoszeniowy do klubu:
Imię: Shun
Nazwisko: Takei
Klasa: 2b
Grupa: Gamma
Specjalizacja: broń palna, broń szermierska
Poziom: 1
Grupa krwi: B
Uczulenia: -
Przyjmowane leki: -
Opieka poradni specjalistycznej: -
Wzrost: 185cm
Masa ciała: 70 kg


Rozdział I - Riku

Uderzyłam otwartą dłonią o blat recepcyjny. Błyskawicznie z pomieszczenia obok wyszła drobna kobiecina szybko poprawiając grube szkła okularów.
-W czym mogę pomóc?- zapytała
-Yakuza Riku. Dostanę klucze od pokoju?- odparłam znudzona opierając się o blat
-T-tak. Ale teraz trwa ceremonia rozpoczęcia roku i....
-I?- zapytałam niezbyt uprzejmie, nie mam, nie miałam i nie będę miała zamiaru iść na jakieś durne rozpoczęcie roku szkolnego.
-Nic, nic- odparła lekko wystraszona
Po krótkiej chwili dała mi klucz do pokoju numer 14. Udałam się do windy, a z niej do wyznaczonego pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że nie będę mieszkać sama. Ekstra. Będę musiała coś wymyślić by pozbyć się tej nieproszonej laski. Pytanie tylko co. Jednak na to mam jeszcze trochę czasu. Otworzyłam torbę, którą miałam ze sobą i zaczęłam się rozpakowywać. Ubrania ułożyłam w szafie, mundurki, które w niej wisiały automatycznie wsadziłam w czarny worek i ulokowałam je na górnej półce szafy. Nie pytajcie na co mi ten worek. Pod łóżko wsunęłam kartonik po butach, w którym trzymałam kastet, mały scyzoryk, paczkę fajek i "proszki przeciwbólowe" by nikt ich nie znalazł. Teraz pozostało już tylko schować kij baseballowy,  pod łóżko? Nie tego mnie uczyli. Broń chowaj w różnych miejscach, by w razie czego mieć asa w rękawie. Po dłuższym namyśle ulokowałam na tej samej półce co mundurki.
Doskonałe wyczucie chwili. Bo właśnie w tym momencie do środka weszła moja współlokatorka. Przedstawiła się, nazywała się Emma, chyba. W sumie to głowy za to nie dam.... Była zwyczajna, a już się bałam, że trafię na jakąś idiotkę. Powiedziała, że wieczorem jest organizowana dyskoteka na sali gimnastycznej. Jeszcze lepiej! Może znajdą się jacyś chętni na towar! Jednak najpierw sprawa Emmy czy jak jej tam.
-Słuchaj- zaczęłam- Dam ci dwa koła jeżeli jeszcze dziś się stąd wyniesiesz.
-Co?
-Dostaniesz dwa tysiące jeżeli przeniesiesz się do innego pokoju. 
-Ale jak?
-Normalnie. Znajdź sobie psiapsiółę, przenieś się do niej i ciesz się z kasy. Ehhh, inteligencją to ty nie grzeszysz. Ujmę sprawę jasno, albo dobrowolnie wyniesiesz się do innego pokoju, albo ci w tym pomogę. Jak wolisz?
-Moja koleżanka Yuri chyba ma miejsce u siebie...
-Świetnie. Jednak można się z tobą dogadać- poklepałam ją po ramieniu- Idę na dyskotekę, jak wrócę fajnie by było gdyś już się przeniosła. Właśnie, ani słowa babie w recepcji, bo pewnie dostanę kogoś nowego zamiast ciebie. A jeszcze jedno, masz połowa- podałam jej banknoty zwinięte w rulon- możesz przeliczyć, drugą połowę dostaniesz gdy już się wyniesiesz.. Nara!- podeszłam do drzwi i położyłam dłoń na klamce- Fajnie się robi z tobą interesy, jak będziesz potrzebowała czegoś na rozluźnienie to wiesz gdzie mnie szukać.

***

Dyskoteka jak dyskoteka. Nic ciekawego ludzie bawili się, tańczyli, jedli przekąski. Nudaaa, pomyślałam ziewając. Nie ma co, czas się przewietrzyć.
Wyszłam na dwór i oparłam się o ścianę. Z kieszeni wyciągnęłam paczkę papierosów.
-Hej, kolego masz może ognia?- zapytałam chłopaka, który właśnie wyszedł ze środka, o dziwo miał
wyciągnęłam w jego kierunku paczkę fajek. Ruchem głowy zaprzeczył. Błagać go nie będę. Dzięki bogu że się pojawił, tak bym musiała szukać zapalniczki u kogoś innego. Wciągnęłam dym do płuc i po chwili wypuściłam. Chłopak się nie odzywał. Ja też. Nie jestem w tej szkole by szukać nowych znajomości tylko po to by zrobić dobry interes. Nawet nie zauważyłam jak dotarłam do filtru. Zgaszonego peta wrzuciłam do kosza i udałam się ponownie do sali, by móc co nieco zarobić.
Około trzeciej nad ranem wróciłam do pokoju. Co najważniejsze był już pusty!

Rozdział I - Aoi

Stałam właśnie pod drzwiami prowadzącymi do mojego pokoju. 179 jak byk! Bardzo chciałam mieszkać sama, ale jak się dowiedziałam, będę mieć współlokatorkę. Weszłam do środka, jedna część pokoju, ta należąca do mnie urządzona już była w moje rzeczy, widocznie elfy posłańcy już wykonały swoje zadanie. Na środku łóżka ubranego w biało-niebieską pościel leżał zwinięty w kłębek mój biały kot - Artemis. Zauważyłam, że druga część pokoju również była zajęta, walizki walały się po środku, a na łóżku spała ludzka dziewczyna. Włosy w nieładzie, jeden kosmyk miała w buzi, z której nawiasem mówiąc sączyła się stróżka śliny. Podeszłam do szafy i ją otworzyłam, w środku obok swoich sukienek wisiał mundurek szkolny, totalnie nie w moich kolorach. Wzięłam go i udałam się do łazienki by wziąć prysznic. Szczelnie zamknęłam drzwi na klucz i, nie mogąc się powstrzymać, zaczęłam używać mocy. Gdy już się umyłam przystąpiłam do ubrania mundurka. W sumie nie był najgorszy, dobrze leżał i był całkiem uroczy. Weszłam z powrotem do pokoju i zobaczyłam biegającego po meblach kota.
-Artemis...
-Jest twój? - zapytała dziewczyna, która przed chwilą spała.
-Tak
-Wstałam dziś o trzeciej rano, pociąg miałam o trzeciej trzydzieści, a tu byłam po piątej. Wchodzę do pokoju, a tu patrzę: BAM! Najlepsze łóżko zajęte! I cała wyprawa poszła w diabli. Jak to zrobiłaś?
-Czary - bądź co bądź nie skłamałam.
-Hahahaha, jestem Anna- odparła wyciągając rękę w moją stronę
-Aoi.
***
Weszłam na salę gimnastyczną, gdy już prawie wszyscy uczniowie zajęli swoje miejsca. Moja współlokatorka rozglądała się po twarzach wszystkich dookoła, w pewnym momencie krzyknęła uradowana i pobiegła w stronę przyjaciół siedzących w przedostatnim rzędzie. Pożegnałyśmy się, a ja ruszyłam w stronę podestu. Usiadłam w pierwszym rzędzie, tak jak wcześniej kazała mi Wicedyrektorka gdy oznajmiła, że będę przemawiać w imieniu uczniów. Po kilku minutach zaczął się apel. Przemowy dyrektora nawet nie słuchałam, byłam tak zestresowana swoim występem. Nie mogłam nic zrobić jak tylko gapić się na swoje kolana. Jednak zrezygnowałam z tego pomysłu i udawałam, że niczym gąbka chłonę wszystkie jego słowa.
-A teraz wystąpi reprezentantka uczniów, Undine Aoi.
-Obecna! - wstałam i podeszłam do podestu. Dopiero gdy stanęłam przy mównicy, mogłam zobaczyć jak wiele osób tu będzie uczęszczać! Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
-Szanowne grono pedagogiczne, koleżanki i koledzy. Przekraczając mury tej wspaniałej Akademii każdy z nas czuł pewnie to samo: dumę i satysfakcję z możliwości kształcenia się tutaj - boże jak ja nie lubiłam czytać z kartki i to jeszcze takiego steku bzdur, pomyślałam. - Po zakończonych wakacjach, pełni sił jesteśmy gotowi by zacząć naukę na najwyższym poziomie, a walkę o stopnie i dobry wizerunek Akademii potraktujemy jak walkę o własny honor. Również kluby sportowe dadzą z siebie wszystko. Liczę na owocny rok i dobrą współpracę. Przemawiała Undine Aoi, reprezentantka uczniów.
Schodząc ze sceny słyszałam liczne komentarze dotyczące zarówno tego czytanego przemówienia jak i również mojej osoby. Ocknęłam się dopiero gdy już wszyscy wychodzili. Byłam tak zestresowana, że nie zauważyłam jak apel dobiegł do końca! Wyszłam jako jedna z ostatnich. Nie mogłam wierzyć w to czego byłam świadkiem. Gdy wygłaszałam przemówienie wyczuwałam wiele osób, którzy nie byli ludźmi - bogów, demonów, wampiry, ba nawet całkiem sporo elfów. Na to ostatnie akurat się ucieszyłam. Z rozmyślań wyciągnęła mnie pewna rudowłosa dziewczyna, która na mnie wpadła. Przewróciła się.
-Nic ci nie jest?- zapytałam.
-Tak, wszystko ok- odparła, pomogłam jej wstać, otrzepała ubranie i spojrzała na mnie.
-Dziękuję Aoi - uśmiechnęła się.
-Proszę bardzo.
-Chika - przedstawiła się.
-Miło mi. Chyba powinnyśmy iść do pokoi, prawda?
-Dlaczego?
-Przygotować się na bal!- uradowałam się
-Ok, chodźmy.
***
Szłam właśnie w kierunku swojego pokoju, gdy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się zielonowłosy elf z klanu Sylphów
-Aoi-sama!- podbiegł do mnie.
-Recon...
-Aoi-sama, tak się cieszę, że cię tu widzę. Gdy zobaczyłem, że przemawiasz na rozpoczęciu byłem pewny, że to jakaś iluzja.
-Mógłbyś zwracać się do mnie odrobinę mniej formalnie? To dość krępujące.
-Ale Aoi-sama...
-Chociaż przy ludziach... - szepnęłam i wymownie pokazałam mu uczniów, przechadzających się przez korytarz.
-Aoi! - znowu ktoś krzyknął moje imię. Tym razem była to fioletowowłosa elfka z klanu Pooka.
-Haruka! Więc też tu jesteś.
-Tak, tak, wygląda na to, że jesteśmy w tej samej klasie, super co nie? Dowiedziałam się już wszystkiego. Naszym wychowawcą jest profesor Angel, jeden z opiekunów kółka szermierki. Aoi pewnie się do niego zapiszesz, mam rację, co?
-Tak...
-Ja zapisałam się do klubu muzycznego i szkolnego radiowęzła.
Po krótkiej rozmowie rozstaliśmy się i każdy udał się w stronę swojego pokoju. Gdy byłam już w środku zauważyłam, że Artemis śpi, a Anny nie było. Otworzyłam szafę i zaczęłam się zastanawiać co ubrać na szkolny bal. Mój wybór padł na niebiesko-białą sukienkę na ramiączkach.
***
Było mi za ciepło. W środku było najzwyczajniej duszno. Musiałam się przewietrzyć, nie mogłam tu dłużej zostać. Wtedy do głowy przyszła mi pewna myśl - dlaczego by nie rozprostować skrzydeł i polatać po terenie szkoły? Przecież dzięki mojej mocy mogłabym stworzyć mgłę, dzięki której nikt by mnie nie zauważył! Nie zastanawiając się nad niczym pobiegłam prędko na dach budynku, by z niego wystartować do lotu. Im byłam bliżej byłam szczytu schodów, tym szybciej biegłam nie rozglądając się wkoło. Gdy w końcu wbiegłam na dach ruszyłam pędem ku nieogrodzonej krawędzi. Po prostu nie mogłam się już doczekać by móc znów polatać w ludzkim świecie, a nie jak to byłam zmuszona przez 200 lat - po królestwie rusałek. Zbliżałam się coraz bliżej krawędzi, już czułam delikatny powiew wiatru, a moje skrzydła czekały tylko by się pojawić... Odbiłam się od ziemi i wyskoczyłam. Jednak od razu coś zaczęło mnie ciągnąć w dół. Nie wiedziałam co się stało, ale też nie walczyłam z tym i runęłam na ziemię. Ze strachu zamknęłam oczy i nie miałam odwagi ich otworzyć. Po paru sekundach, które dla mnie trwały wieczność zaczęłam oceniać na co upadłam. Niewątpliwie było to coś miękkiego, na karku poczułam delikatny oddech. Chwila, chwila... ODDECH? Wystraszona otworzyłam oczy i owszem zauważyłam, że to coś na czym leżę to człowiek. I mało tego był zdecydowanie, ale to zdecydowanie zbyt blisko. Szybko odsunęłam się od niego. Był przystojny, nawet bardzo. Miał niebieskie włosy i białe oczy. Popatrzył na mnie, a ja poczułam jak robię się cała czerwona. O mało mnie nie przyłapał na locie! Co teraz?! Czekałam na jego reakcję....
-Wszystko okay?- zapytał
Nie nic nie jest ok, przez swoją głupotę o mało nie zdradziłam jakiemuś człowiekowi kim naprawdę jestem! Co bym zrobiła aby móc cofnąć czas!
-Tak - odparłam unikając kontaktu wzrokowego, poczułam jak łzy stają w końcikach moich oczu. Momentalnie je usunęłam za pomocą mocy. Jak mogłam być tak głupia? Naraziłam całą rasę na zdemaskowanie! Przeszły mnie dreszcze.
- Hej? Dlaczego się trzęsiesz? Zimno ci? - zapytał.
- Nie - wzięłam głęboki oddech, musiałam się uspokoić i zachować resztki godności, tego oczekiwałaby ode mnie matka i królowa
- Nic mi nie jest - podniosłam wzrok i spojrzałam prosto w jego białe oczy, które w świetle księżyca świeciły jak gwiazdy. Bałam się jakie wnioski mógł wyciągnąć po moim zachowaniu jednak byłam w stanie znieść wszystko byle tylko móc chronić nasz świat. Chłopak wstał.
- Jest w tym coś śmiesznego? - odwrócił się tyłem. Nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
- Uderzyłeś się w głowę jak na ciebie spadłam? - zapytałam powstrzymując się od śmiechu, jednak trochę się zmartwiłam, już słyszałam te wszystkie mądrości odnośnie mojego braku odpowiedzialności...
- Czy jest coś śmiesznego w tym, że jestem ślepy?
- Hę? Jaja se ze mnie robisz? - teraz ja wstałam. - Wybacz ale ta rozmowa chyba nie ma sensu. Ruszyłam w stronę drzwi.
- Czekaj... Co? - odwróciłam się. - Tak po prostu sobie idziesz? Ratuję ci życie, nie słyszę słowa "dziękuję", nabijesz się z mojej ślepoty, a teraz idziesz, wielce obrażona?! - ni z gruszki ni z pietruszki zaczął na mnie krzyczeć
- Arigatou gozaimasu mój Wybawco-sama - odparłam najbardziej uroczo i cukierkowo jak tylko potrafiłam. - Zadowolony?- dodałam już normalnie, nie czekając na jego reakcję podeszłam szybko do drzwi i ruszyłam schodami w dół.
IDIOTA.

Rozdział I - Noritoshi

       Kiedy słońce wstało z samego rana, ja jeszcze nie spałem. Mhm... Jeszcze. Nienawidziłem spać w nocy. Zawsze wtedy byłem najbardziej produktywny, a odsypiać wolałem w dzień. Niestety przez mojego głupiego ojca będę się musiał przestawić na dzienny tryb życia. Koszmar. Noc była zdecydowanie lepsza.
       Z grymasem niezadowolenia na twarzy zszedłem z parapetu, na którym dotychczas siedziałem i ruszyłem w kierunku łazienki. Szybko się umyłem, po czym moje kroki skierowały się do szafy.
- A niech to...
       W szafie leżały tylko i wyłącznie mundurki, które zapewne mieliśmy tutaj nosić. Spojrzałem na ciuchy krytycznym wzrokiem, po czym z niesmakiem zamknąłem drzwi szafy, postanawiając sobie, że więcej ich nie otworzę. Założyłem swój klasyczny strój, czyli czarne jeansy, granatową koszulkę, a na to wszystko czarno-granatową skórzaną kurtkę, po czym spojrzałem na zegarek. Za kilka minut powinniśmy być w sali głównej. Z niezadowoloną miną wyszedłem z pokoju, włożyłem ręce do kieszeni i udałem się w schodami w kierunku parteru, gdzie zderzyłem się z pewną blondwłosą dziewczyną.
- Uważaj jak łazisz - warknąłem na nią, a ona spojrzała na mnie najpierw ze zdumieniem, a chwilę później otworzyła szeroko zarówno usta jak i oczy.
- O rany... - jęknęła - Ale z ciebie ciacho... Może się umówimy? - zaproponowała z uroczym uśmieszkiem na ustach.
       Przyjrzałem się dziewczynie krytycznie. Blond włosy, niebieskie oczy, różowe kwiaty we włosach. Wyglądała jak typowa księżniczka. Ale musiałem przyznać, że jej bezpośredniość mnie zaintrygowała. Przyjrzałem się uważnie nastolatce i zapytałem:
- Jak się nazywasz?
- Yuri Furukawa - odpowiedziała z podnieceniem.
- Noritoshi - przedstawiłem się.
       Niemal w tej samej chwili blondynka wyciągnęła do mnie rękę, a ja ją uścisnąłem, na co popatrzyła na mnie karcąco.
- Nie ściskaj mi dłoni, tylko ją ucałuj - pouczyła, widząc moją skonsternowaną minę.
       Słysząc te słowa, nie byłem w stanie się powstrzymać i wybuchnąłem śmiechem.
- Sama się pocałuj, księżniczko. I przy okazji sprawdź, czy ktoś sobie nie poszedł.
- Ale niby kto? - zapytała, patrząc na niego marszcząc brwi.
- Twoja głowa - odparłem.
       Zobaczyłem zdumioną minę dziewczyny, po czym odwróciłem się wciąż zanosząc się śmiechem i skierowałem się w kierunku sali głównej. Na odchodnym, spojrzałem jeszcze w myśli Yuri.
- Myśli, że mnie tym urazi? A w życiu. Jeszcze będzie mój. Nie pozwoliłabym żeby takie ciacho uciekło mi sprzed nosa. Zresztą, żaden z tutejszych facetów mi nie ucieknie i każdy w końcu mi ulegnie.
       Słysząc to, uśmiechnąłem się kpiąco. Powodzenia księżniczko. Ty jeszcze nie wiesz, że mamy tu samą boginię miłości. Na pewno, nie zdobędzie, żadnego chłopaka tak łatwo. No chyba, że będzie wyjątkowo naiwny.
       Do sali głównej doszedłem już w dużo lepszym nastroju niż z samego ranka. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, a widząc tłum ludzi, niemal natychmiast się zniechęciłem i już miałem zamiar wracać do swojego pokoju, gdy nagle, moje bystre oczy, nawykłe do ciemności, dostrzegły czerwoną czuprynę, której właściciela stała pod jedną ze ścian. Na mojej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech. Rozejrzałem się, aż w końcu wypatrzyłem jakiś pusty, ciemny kąt. Podszedłem do niego i stanąłem w cieniu. Zanim jeszcze zdążyłem tak naprawdę pomyśleć już byłem po przeciwnej stronie sali, w cieniu, zaledwie metr od dziewczyny. Uśmiechnąłem się przebiegle i oparłem się niedbale o ścianę, po czym powiedziałem:
- Znowu się spotykamy.
              Kiedy usłyszałam mój głos, pisnęła zaskoczona, na co zareagowałem śmiechem, za co Chika walnęła mnie dłonią w ramię i zapytała:
- Jak ty się tutaj znalazłeś, Moon?
- Mam swoje sposoby - odparłem z cwanym uśmieszkiem, na co czerwonowłosa tylko przewróciła oczami.
       Mimo, że wydawała się być nieco zirytowana, w jej oczach czaiły się wesołe iskierki, co natychmiast zauważyłem i uśmiechnąłem się pod nosem
- Czemu nie jesteś w mundurku? - zapytałem.
       Chika zlustrowała mnie spojrzeniem swoich zielonych oczu i uniosła znacząco brwi.
- Mogłabym cię zapytać o to samo - odpowiedziała zakładając ręce na piersi.
- Ja zapytałem pierwszy - odpowiedziałem wciąż się uśmiechając.
       Kiedy moje słowa dotarły do uszu nastolatki, ta prychnęła cicho, a ja patrzyłem na to z rozbawieniem.
- Ale jesteś dziecinny - prychnęła, ale w końcu odpowiedziała - Nie przywykłam ani do noszenia sukienek, ani spódnic i nie mam zamiary tego zmieniać.
- Więc w co ubierzesz się na dzisiejszy bal? - zapytałem.
- Bal? - zapytała patrząc na mnie ze zdziwieniem - Jaki bal?
- Dzisiaj wieczorem. Dyrektorka uważa, że powinniśmy się "zintegrować" - odpowiedziałam, gestykulując znacząco rękami.
- Skąd to wiesz? - zapytała mnie wciąż zdumiona.
- Mam swoje sposoby - odparłem przebiegle, na co dziewczyna znowu prychnęła.
- Idiota - wyszeptała w myślach.
- Słyszałem - odpowiedziałem, z niemałym rozbawieniem.
       Chika zamarła na parę sekund, a ja w tym czasie postanowiłem zniknąć. Wiedziałem, że zaraz zacznie zadawać pytania, a ja nie chciałem jej okłamywać. Poza tym, kątem oka dostrzegłem, że dyrektorka już ruszała w kierunku mównicy, więc zapewne zaraz rozpocznie się apel. Szybko wycofałem się w cień, po czym przeniosłem się na korytarz i ruszyłem do swojego pokoju. Miałem gdzieś tą całą gadaninę. Byłem śpiący i zdecydowanie nie miałem cierpliwości do wysłuchiwania przemówień.
       Po paru minutach dotarłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Rozmyślałem przez chwilę o Chice. Wiedziałem, że nie powinienem był używać wobec niej swoich mocy. W ogóle, nie powinienem używać swoich mocy... Ale tak prawdę mówiąc, miałem to gdzieś. Z mocami, życie było dużo ciekawsze niż normalnie. Gdyby nie to, nie zaskoczyłbym przecież Chiki informacją o balu, o którym wczorajszego wieczora rozmawiali nauczyciele.
       Przeciągnąłem się na łóżku, czując jak oczy powoli mi się zamykają. Nakryłem się kołdrą i położyłem głowę na poduszce, a już po chwili zapadłem w twardy sen.

***

       Kiedy się obudziłem, na dworze było już ciemno. Przetarłem zaspane oczy i ziewnąłem szeroko. Ta drzemka była bardzo przyjemna. Wstałem z łóżka i rozprostowałem nogi, po czym zdecydowałem się przejść po ośrodku. Krążyłem korytarzami przez kilka minut zastanawiając się, czy nie zejść na imprezę, ale w końcu postanowiłem to sobie darować i zamiast tego wszedłem na dach.
       Kiedy znalazłem się na miejscu, chłodny wiatr owiał mi twarz, a ja z lekkim uśmiechem i zamkniętymi oczami wystawiłem twarz w kierunku księżyca. Stałem tak, przez dość długi czas, gdy nagle do mich uszu dobiegł cichy jęk. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po dachu, gdy nagle dostrzegłem zarys ludzkiej sylwetki. Marszcząc ze zdumieniem brwi ruszyłem w tamtym kierunku, a kiedy dotarłem na miejsce, aż stanąłem ze zdumienia. Powodem była czerwonowłosa osóbka, która opierała się o komin z zamkniętymi oczami i najprawdopodobniej spała. Popatrzyłem na dziewczynę z politowaniem, ale w końcu ruszyłem się z miejsca i do niej podszedłem. Przerzuciłem sobie jej torbę przez ramię, po czym wziąłem ją na ręce. Była lekka jak piórko. Jej włosy lekko załaskotały mnie w twarz, kiedy wiatr powiał lekko w moim kierunku. Wciągnąłem w nozdrza jej zamach. Pachniała lasem i wodą, ziemią i powietrzem. Wolnością. Westchnąłem z zadowoleniem i z lekkim uśmiechem spojrzałem na twarz pogrążonej w śnie dziewczyny. Trwałem tak przez chwilę nieruchomo, w końcu jednak się otrząsnąłem i postanowiłem zanieść dziewczynę do pokoju.
       Kiedy wreszcie stanąłem przed odpowiednimi drzwiami, pojawił się problem. Miałem zajęte obie ręce i nie miałem jak zapukać. W końcu jednak zdecydowałem się stuknąć w drzwi nogą. Po chwili drzwi się otworzyły i moim oczom ukazała się dziewczyna o sympatycznej twarzy i popatrzyła na mnie, marszcząc ze zdumieniem brwi. Jak się domyśliłem, była to współlokatorka Chiki.
       Dziewczyna już po chwili dostrzegła czerwonowłosą w moich ramionach i otworzyła szeroko oczy.
- Co się stało? - zapytała przejęta - Nic jej nie jest?
- Nie martw się, nic jej nie jest. Znalazłem ją śpiącą na dachu i postanowiłem przynieść do pokoju - odparłem uspokajająco - Które to jej łóżko? - zapytałem, a nastolatka wskazała mi odpowiednie posłanie.
       Kiedy położyłem Chikę na łóżku, zorientowałem się, że zielonooka ma w niektórych miejscach zdartą z rąk skórę. Pokręciłem głową z niedowierzaniem, po czym wyjąłem z torby śpiącej opatrunki i założyłem ja na jej ręce. Kiedy już było po sprawie, przykryłem dziewczynę kołdrą, położyłem jej torbę przy łóżku i wstałem, po czym się odwróciłem. Dopiero wtedy zauważyłem, że nie jestem jedynym chłopakiem w pokoju. Na drugim łóżku siedział nastolatek wyjątkowo podobny do współlokatorki Chiki. Przyjrzałem się najpierw jemu a potem tamtej dziewczynie. Zapewne rodzeństwo.
       Zanim zdążyłem się odezwać chłopak zapytał:
- Zamierzasz tu zostać?
       Zmrużyłem gniewnie oczy słysząc jego słowa.
- A co jeśli odpowiem, że tak?
- Zobaczy się - odpowiedział tamten, na co znów spojrzałem na niego wilkiem.
       Ostentacyjnie otworzyłem okno na oścież i usiadłem na parapecie, z jedną nogą w pokoju, a drugą na zewnątrz.
- Nie mam zamiaru się stąd ruszać - odparłem wyzywająco.
       Nastolatek zmierzył mnie uważnym spojrzeniem na co odpowiedziałem mu tym samym. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, po czym w końcu odwrócił się do swojej siostry i zaczął z nią dyskutować, całkowicie mnie ignorując. Uśmiechnąłem się drwiąco pod nosem. To może być ciekawy wieczór...

Rozdział II - Yui

Dzisiaj obudziłam się wcześnie rano Promienie słońca przedzierały się przez moje nie zasłonięte do połowy okno. - Ahhh co za piękny dzień. - odezwałam się ziewając.- idealny dzień na strzelanie z łuku. Myślę że dziś dam radę pobić swój rekord!-powiedziałam i ruszyłam ręką układając palce w kształt litery "v". Następnie wstałam i pościeliłam łóżko w którym jedno bym zmieniła. Te szarą smutną pościel, na różową w jednorożce. Ściany z resztą też mogłyby być w kolorze brzoskwiniowym albo morelowym. Uwielbiam projektować wnętrza więc pewnie za parę dni wezmę się za remont akademika. Po chwili rozmyślania co ja bym tu nie zmieniła ruszyłam do toalety przebrać się w mundurek. Przechodząc koło lustra prawie dostałabym zawału. Wczoraj nie rozczesałam włosów i dosłownie wyglądałam jak wielki rozczochrany goryl. Czesałam je, spryskiwałam specjalnym płynem, robiłam wszystko żeby doprowadzić je do ładu... I nic! Zrezygnowana ubrałam swój mundurek i ruszyłam ku drzwiom. Nagle usłyszałam głos moich świętych broni:
-Yui-sama, kiedy spałaś po przymierzałam twoje stroje w szafie i natknęłam się na ładny kapelusz z kocimi uszkami!-powiedziała Marika
-Jak co to ja nic nie robiłam... -odparła Blanc
-Po pierwsze, dlaczego bez mojego pozwolenia weszłaś w ludzką postać!? Po drugie, dziękuję za kapelusz.-powiedziałam zmieszana. Zazwyczaj nie krzyczę na ludzi. W tej chwili czułam się niezręcznie.
-Proszę pozwól nam choć przez chwilę być w ludzkiej postaci! - powiedziały Blanc i Marika.
-No dobra pozwolę wam się zmienić, ale dopiero po południu jak będę szła na trening, ok?-powiedziałam, z uśmiechem na twarzy.
-Dobra! - powiedziały
-A jak na razie tu zostańcie. Ale pod postacią łuku i strzał!-powiedziałam
Kiedy, skończyłyśmy rozmawiać chwyciłam za swoją torbę i ruszyłam w stronę klasy od języka japońskiego. Po chwili zorientowałam się że jest dopiero 6.30.-To co ja mam niby robić przez te półtorej godziny?-pomyślałam.-W sumie pokój klubu jest całkiem blisko mojego pokoju więc mogę się tam teraz udać.-myślałam. Chwilę później wzięłam mój łuk i za pomocą teleportacji przeniosłam się do ciemnego pokoju. W pierwszym momencie nic nie mogłam zauważyć. Czyżbym przeniosła się w złe miejsce? Powoli posuwałam się do przodu. Mijałam przedmioty całkowicie spowite mrokiem. Nie wiedziałam czy w dobrą stronę idę, ale ważne było wydostanie się z tond. Nagle zauważyłam coś czarnego wyglądającego jak człowiek. Podeszłam do tego lub do kogoś i lekko "to" szturchnęłam ręką.-Przepraszam...czy jest pan właścicielem dojo?-zapytałam. Przez chwilę myślałam że "to" mnie ignoruje, więc z impetem rzuciłam się na ten dziwny czarny cień. Kiedy wpadłam na ten nieokreślony obiekt nagle zaświeciło się światło. Po chwili zdałam sobie sprawę że to był worek treningowy w kształcie człowieka, a ja głupia do niego gadałam. Rozejrzałam się po całej sali. Leżało w niej wiele kartonowych pudeł. Niektóre z nich były trochę otwarte. Zauważyłam jedno z napisem: "stroje dla członków dojo". Postanowiłam że nic nie zaszkodzi jak zajrzę jakie kimona oferują. Były tam białe dla dziewcząt i czarne dla chłopców. Znajdowały się też tam pasy. Zaczynając od najsłabszego białego aż po czarny pas mistrza o który wszyscy walczą. Sama mam dopiero pas zielony, bo ostatnio miałam rękę w gipsie i nie mogłam ćwiczyć póki kość się nie zrośnie.

Stopniowanie pasów ju jitsu, kendo, karate itp. (jest jeszcze pas czarny ale nie ukazano go na obrazku)

Postanowiłam, że przez chwilę poćwiczę. Chwila rozgrzewki wystarczyła mi na rozruszanie kości. Potem przyjęłam pozę walki. Chwyciłam swój łuk i korzystając z powieszonej na ścianie tarczy zaczęłam strzelać. Pierwszy strzał poszedł mi sprawnie. Clenie trafiłam w sam środek. Następny trochę gorzej, na obrębie koła. Strzelałam i strzelałam...aż zabrakło mi tchu. Gorączkowo poczęłam szukać swojego inhalatora.-Gdzie ja go mam?!-pomyślałam. Po chwili znalazłam go w bocznej kieszeni plecaka.-Uff...co za ulga.-powiedziałam do siebie i zażyłam leku-Jestem uratowana! Przez chwilę odleciałam. Zamyślona siedziałam na podłodze, a raczej materacu, rozmyślając o moim życiu. W gimnazjum nie byłam zbyt lubiana. Parę razy wdałam się w bójki i codziennie uciekałam od narzucających się zalotników. Takie było moje życie w szkole...Teraz nikogo tu prawie nie znam i mogę zawrzeć nowe przyjaźnie, pokazać na co mnie stać i być nową sobą! Po paru minutach "dumania" wstałam, przeciągnęłam się i ruszyłam do szkoły (tym razem na własnych nogach). Szłam przez korytarze. Mijałam wiele osób które widziałam już wcześniej na apelu, np. tą przedstawicielkę mojego rocznika i nareszcie dotarłam na miejsce. Pod klasę od języka japońskiego. Stało pod nią parę osób.-Nie znam nikogo...-pomyślałam-Eeee...nieee to niemożliwe. Co ten Shun tu robi? Czyżby chodził ze mną do klasy? Rozumiem...-wzruszyłam ramionami i ze skrzyżowanymi nogami stanęłam pod ścianą. Na szczęście nikt mnie nie zaczepiał. Po krótkiej przerwie, rozpoczęła się lekcja. Do klasy wszedł nasz nauczyciel:
-Hejka! Nazywam się Irie Izo! Będę waszym nowym nauczycielem od języka japońskiego! Yeah!-powiedział jakby był jakimś nastolatkiem-Dziś to ja was rozdzielę na pary do ławek! Ty różowo-głowa siadasz z tym czarnowłosym smutasem!-powiedział i wskazał na mnie i Shuna.
Po chwili wszyscy usadowili się na swoich miejscach. Jedyne co mnie dziwiło to, to że ten nasz nowy "nauczyciel" miał fioletowego irokeza, przyciemniane okulary i kolczyki. No i zachowywał się jak jakiś dzieciak. Potem poznałam naszego wychowawcę Hori Fujio, który ciągle pytał się o naszą grupę krwi (podejrzewam że to wampir). Następnie, był w-f na którym jak zawsze wszystko mi wychodziło! Biegi...skoki wiatr we włosach...To lubię! Kiedy tak sobie radośnie "hasałam" nie zauważyłam że wszystkie oczy uczniów, jak i nauczycieli, są zwrócone na mnie. Z uśmiechem na twarzy cała czerwona poszłam powolnym krokiem do rogu ogrodzenia naszego boiska szkolnego. Skulona patrzyłam na powietrze. Pogoda była dziś w miarę ładna. Słońce świeciło, lekki wiaterek smagał moje różowe włosy. Ogólnie miałam ochotę się zdrzemnąć.-Och,..może jednak wrócę na w-f-powiedziałam cicho-Albo nie! Uach....-ziewnęłam głośno i jak suseł zapadłam natychmiastowo w kamienny sen. Śniło mi się że idę na lekcje niemieckiego i tam spotykam dziwnego czerwonowłosego nauczyciela z kozią bródką w kolorze bordo. Do tego właśnie teraz mnie trąca i wrzeszczy coś po niemiecku abym wstała. Następnie jakiś palant woła do mnie po imieniu.- Ej! Skąd ja znam tego gościa? Czy to aby na pewno jest sen?-pomyślałam. Kiedy nauczyciel chwycił za dębową linijkę nagle zdałam sobie sprawę że to nie sen tylko to naprawdę się dzieje, a ten czarny palant to nie kto inny jak Shun!
-Eins... zwei... DREI...!-wykrzyknął nauczyciel i już miał mi wymierzyć karę cielesną kiedy się ocknęłam
-Przepraszam! Naprawdę przepraszam! Mamy taką piękną pogodę że trudno było mi nie zasnąć! I ten jesienny wiaterek...-powiedziałam
-Tsurumi nie odpływaj! Znowu...!-usłyszałam głos Shuna
-Ok, ok wiem... Pomarzyć nie można!?-powiedziałam wesoła-Jak sam chcesz spróbować tego jesiennego słońca to może wybierzesz się ze mną jutro na piknik?-powiedziałam, chociaż sama nie wiem dlaczego.
-W sumie nie mam żadnych planów na jutro więc okej.-powiedział Shun-Może po szkole o 14?
-Oki.-powiedziałam-Czy to będzie randka?!-pomyślałam-O nie...
-Okej wy dwoje!? Może byście łaskawie usiedli? Jest lekcja. Pogadać możecie sobie na przerwie!-sykną nauczyciel-No dalej! Liczę do trzech! Eins zwei...-nasza klasa usadowiła się na miejscach-Zaczynamy lekcje.
I tak właśnie nasza klasa rozpoczęła naukę niemieckiego. Teraz jeszcze matma i malarstwo i...do domu. Nie powiem co było na dalszej części lekcji, bo nie było niczego ciekawego wartego opisu. Było tak nudno że chętnie ucięłabym sobie drzemkę. Nie zrobiłam tego ponieważ czekałaby mnie kara cielesna w postaci dębowej linijki. Kiedy skończyła się lekcja nareszcie mogłam odetchnąć. Nabrać "świeżego" powietrza do płuc. Uciec od tej lekcji...Przedostatnia lekcja była to matematyka z panem Sutclife Grellem. Było nawet ciekawie choć matma i tak nigdy nie będzie moim ulubionym przedmiotem. Na samym końcu było malarstwo. Poznałam przemiłą nauczycielkę. Pozwoliła nam rysować na płótnach co tylko dusza zapragnie. Ani razu w moim życiu nie poznałam takiego typu nauczyciela. Dopiero kiedy chłopcy zaczęli się kłócić poznałam drugą stronę tej słodkiej pani. Chwyciła ona ich za fraki i wyniosła na korytarz. Nawet kiedy zamknęła drzwi to i tak słychać było jej donośny głos:
-Co wy robicie!?-krzyknęła
-My...em...eto...-powiedzieli cicho
-Co em! Na moich lekcjach ma być cicho! Bo jak nie to...chyba rozumiecie co?! Użyję na was perswazji!-krzyczała.
Jak bym to ja tam stała to już dawno bym zaczęła płakać. Ciekawe czy i oni płaczą? Nagle zadzwonił dzwonek.
-Do widzenia...DZIECI.-powiedziała "pani dwie twarze"
Nareszcie skończyły się już lekcje. Spakowałam się i wyszłam z klasy powolnym krokiem, bacznie przyglądając się naszej nauczycielce, ruszyłam w stronę stołówki.-Głodna jestem...!-westchnęłam i chwyciłam za swój brzuch-Ciekawe co na obiad? Kiedy doszłam do stołówki pierwsze co zauważyłam to Shuna zajadającego się pasztecikami z ośmiornicą.-Pfe! Paszteciki...-skręciło mnie w żołądku-To ostatnia rzecz na którą mam ochotę...-Podeszłam do baru, stanęłam w kolejce po jedzenie i czekałam...Po dwóch minutach nadeszła moja kolej. Pani z siatką na głowie nałożyła mi chochlę sosu i dwa paszteciki. Chwyciłam tackę i ruszyłam w poszukiwaniu wolnego miejsca przy stole. Po chwili znalazłam jakiś opuszczony stolik stojący w rogu ogromnej sali. Zjadłam swoje "przepyszne" jedzonko i udałam się do akademika. Przeszłam przez korytarz w stronę windy. Nagle zauważyłam że drzwi od niej się zamykają. Szybko pobiegłam i swoją torebką przytrzymałam drzwi. Weszłam i ledwo oddychając wydałam z siebie cichy, ledwo słyszalny głos:
-Dziękuję...jestem Tsurumi Yui...-powiedziałam-A ty?
-Przecież się już znamy. To ja. Shun.-powiedział
-Aaaa...no tak! Przepraszam...chce mi się spać...Uaa...-powiedziałam i znów zasnęłam. Nagle winda się zatrzymała. Z małego głośnika usłyszeliśmy powiadomienie.
-Przepraszamy za kłopoty! Ze względu na problemy techniczne winda będzie nieczynna przez godzinę! Dziękuję!
-Niech to!-powiedział Shun
-Nie wiesz może która jest godzina?-nagle się ocknęłam. Przecież kółko na które się zapisałam zaczyna się o 15.30!
-Jest...już ci mówię...14.40.-oznajmił, a ja cała pobladłam
-O nie! Pierwszego dnia z późnię się na kółko!-powiedziałam
-Ja też...-powiedział Shun-O której zaczyna się twoje?
-O 15.30, a co?-powiedziałam
-Nic...moje też. No to teraz utknęliśmy-powiedział
-Nawet gdybyśmy chwieli użyć teleportacji to o tej porze dnia moglibyśmy zostać zdemaskowani, a tym samym zdradzilibyśmy Boski ród.-powiedziałam
-Masz rację...-powiedział
Zapadła cisza. Przez 20 minut nie odzywaliśmy się do siebie. Pierwszy raz widzę Boga (nie wliczając siebie). Teraz gdy jesteśmy sami to może do niego zagadam.
-Takei-san...słuchałeś kiedyś co śpiewa wiatr?-powiedziałam
-Nie...-powiedział i usiadł na podłodze
-Czasami wiatr śpiewa smutne piosenki, bo tylko takie zna...Śpiewa o wojnach...o płaczących ludziach-powiedziałam i zaczęłam śpiewać bardzo dobrze znaną mi piosenkę*. Skulona oparłam się o plecy Shuna.
-Tsurumi...-powiedział i zaczął słuchać mojej piosenki.
Tak minęła ta godzina. Winda znowu ruszyła. Nie mogłam uwierzyć że ten czas tak szybko leci. Uśmiechnięta wstałam i bez pożegnania ruszyłam na kółko. Kiedy dotarłam na miejsce już nasz sensei mówił listę obecności.
-...i Tsurumi Yui. Jest tu taka?- odezwała się sensei Shura
-Jest! To ja! -powiedziałam
-Ok! To teraz pokażcie na co was stać! - powiedział sensei Angel
-Przepraszam za spóźnienie, winda się zacięła-powiedział Shun, dziwne że dołączył do tego kółka
-No dobrze. Na początku przypiszemy was do grup. Uczniowie z grupy Alfa będą specjalizowali się w strzelaniu - z łuku bądź z broni palnej, grupa Beta w walce wręcz, a grupa Gamma w kendo. Jakieś pytania?
Prawie w trybie natychmiastowym do góry podniosła się czyjaś ręka.
-Słucham?-sensei zwrócił się w stronę ucznia.
-A jak ktoś nie wie w czym się specjalizuje?
Pan długowłosy osłupiał
-W takim razie radzę się zastanowić, bo w przeciwnym wypadku nie widzę dla was powodu żeby tutaj być-oświadczył ze spokojem.
Po tym już wszyscy umilkli, w ciszy oczekując na dalsze słowa.
-No więc dzisiaj przydzielimy wam pasy, oczywiście białe, i kimona. Chłopcy dostaną czarne, dziewczyny białe.-odezwal się nasz sensei
-A dlaczego ja nie dostanę zielonego pasa...-powiedziałam smutna-...przecież tak długo walczyłam o tą rangę..
-To dlatego że każdy ma być równy. Nie możemy cię traktować wyjątkowo. Masz chociaż certyfikat że posiadasz ten stopień w...
-W łucznictwie i walce w ręcz-powiedziałam zadowolona
-No dobrze...mam pewien pomysł. Augustus, mogę powiedzieć-powiedziała Shura
-Dobrze-oznajmił
-Ustalimy kto będzie kapitanem na podstawie waszej siły!-powiedziała-Na razie sprawdzimy kto ma jakie możliwości! Dzięki temu zobaczymy kto zostanie przewodniczącym danej drużny! Zgadzacie się!?
Po chwili wszyscy odezwali się chórem.
-Tak!
-Ok, zaczynamy trening!-powiedziała
Potem ustawiłam się koło swojej grupy. Tego dnia była bardzo ładna pogoda, więc wybraliśmy się na strzelanie w plenerze. Szczerze mówią szło mi dobrze. Trafiłam w każde cele. Tylko raz musiałam spudłować no, bo przecież ludzie nie są tacy idealni jak bogowie. Muszą uczyć się na błędach inaczej nie byliby ludźmi. Na koniec dostaliśmy formularze zgłoszeniowe. Po zakończeniu treningu postanowiłam, że wybiorę się na małą wycieczkę. Pożegnałam się z grupą i ruszyłam na polowanie potworów. W jakiejś ciemnej uliczce znajdował się człowiek którego do połowy pochłoną potwór. Swoim mechanicznym głosem odezwał się do mnie prosząc o pomoc. Niestety cała roztrzęsiona nie byłam w stanie go pokonać. Zaczęłam się cofać. Jednym problemem było to że ta uliczka była "ślepa". Nie wiedziałam co robić. Może i miałam z sobą łuk, ale zabić człowieka...nie... nie jestem do tego zdolna. Dlatego czym prędzej zaczęłam krzyczeć i piszczeć. Na moje nieszczęście ten człowiek już umierał tak więc mogłam użyć teleportu (w końcu i tak już nikomu nie rozpowie, że widział znikającą w białej poświacie panią). Po chwili znalazłam się w swoim pokoju. Położyłam się, zażyłam leku w postaci inhalatora na astmę i położyłam się spać.
-Dobranoc...

Formularz zgłoszeniowy
Imię: Yui
Nazwisko: Tsurumi
Klasa: 2b
Grupa: Alfa
Poziom: 4
Grupa krwi: A Rh-

Rozdział I - Yumi

Wpadłam do pokoju Shuna.
-E...-zaczął, ale przerwałam mu.
-To ja, idioto!-mruknęłam i uśmiechnęłam się, zamykając drzwi i zmieniając się w swoją zwyczajną postać.
-Yumi-westchnął.- Gdzie byłaś przez całą noc?
-Em...-zaśmiałam się. Rzucił mi surowe spojrzenie.- Byłam na spacerze.
-W nocy? Na pewno ci uwierzę!
-Nie pozwalasz mi wychodzić w dzień-mruknęłam.
-W nocy też... Najbardziej dziwi mnie to, że się nie zgubiłaś.
-No właśnie chodzi o to, że się zgubiłam. Dlatego wracam dopiero teraz!
Ponownie westchnął.
-Dobrze, że przynajmniej nie musisz tego odespać.
-Może nie muszę, ale chcę!
-Nie ma na to czasu, chodź-rzucił i skierował się do wyjścia.
-Ej! Nie zostawiaj mnie tu!-krzyknęłam, biegnąc za nim.-W sumie zawsze mogę wyjść oknem...
Zmieniłam się w kota i wskoczyłam mu na ręce.
-I co? Teraz mam cię nosić?
Miauknęłam cicho, nie mogąc mu odpowiedzieć. Zamknął drzwi i ruszyłem w stronę sali, gdzie miało odbyć się uroczyste rozpoczęcie roku.
-Ej, wbijasz mi pazury-skarcił mnie. Zeskoczyłam z niego i rozejrzałam się dokoła. Przemieniłam się w dziewczynę, którą byłam wcześniej.
-Tak będzie wygodniej. Nikt nie powinien zwrócić na mnie uwagi-stwierdziłam w tłumaczeniu.
Nic nie odpowiedział, tylko poszedłem dalej, a ja za  nim. Po chwili doszliśmy do sali.
-Ile ludzi... Nie lubię takiego tłoku i hałasu-mruknęłam.
Zajęliśmy miejsca. Po chwili dyrektor wszedł na podwyższenie i wygłosił swoje nudne i głupie przemówienie. Potem przemawiała jakaś dziewczyna z roku Shun'a. Elfka. To ciekawe... Ale przemówienie jak przemówienie: nudne.
Wróciliśmy do pokoju. Skomentowałam, że Shun wygląda jak idiota. Po przebraniu się zamknął mnie w pokoju. Co za troll! Ubrałam się w czarną sukienkę i zmieniłam się w kruka. Wyleciałam przez otwarte okno. Wylądowałam na dziedzińcu i po upewnieniu, że nikt mnie nie widzi, zmieniłam się w człowieka. Poszłam na salę. Nie zmieniałam wyglądu, żeby zrobić na złość Shun'owi. Kto tu niby może mnie rozpoznać? Nawet jeśli jest taka szansa, wątpię, żeby uwierzył, że beztrosko jestem sobie w akademii. Z resztą zawsze mogę uciec, albo zmienić wygląd. Na początku starałam nie rzucać się zbytnio w oczy, więc stałam pod ścianą, ale ostatecznie nie wytrzymałam i musiałam się trochę zabawić. W końcu od tego są imprezy! Jakąś godzinę przed zakończeniem imprezy pod postacią kruka wróciłam do pokoju Shuna. Byłam już taka zmęczona, że zasnęłam na parapecie. Po jakimś czasie obudziłam się i zobaczyłam, że Shun pije wódkę. Stwierdziłam, że mu potowarzyszę, ale mnie odepchnął. Idiota! Położyłam się na fotelu, udając że śpię. Po jakimś czasie usłyszałam głos tej dziewczyny. Weszła do pokoju i po chwili sięgnęła po butelkę, kładąc się obok Shuna. Po chwili wywnioskowałam, że obojgu urwał się już film. Korzystając z tego zrobiłam to, czego Shun mi zabronił i również się napiłam. Raz się żyje! Długo, ale raz... Więcej nie pamiętam... Ale najwyraźniej zmieniłam się z powrotem w kota, zanim zasnęłam.





Rozdział I- Shun

Siedziałem w swoim pokoju, przygotowując się na rozpoczęcie roku. Yumi zniknęła gdzieś w nocy i nadal nie wróciła. Normalne. Zastanawiałem się, czy miałem coś jeszcze zrobić. Byłem już w mundurku, gdyż ubrałem go trochę wcześniej. Nie mając lepszego pomysłu podszedłem do lustra i przejrzałem się w nim. Ten mundurek jest całkiem nie w moim stylu. Wolę ciemniejsze ubrania, z resztą koszula i krawat nie należą do najwygodniejszych strojów. No ale jakoś przeżyję. Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju w biegła brązowowłosa dziewczyna w mundurku naszej szkoły.
-E...-zacząłem, ale przerwała mi.
-To ja, idioto!-mruknęła i uśmiechnęła się, zamykając drzwi i zmieniając się w swoją zwyczajną postać.
-Yumi-westchnąłem.- Gdzie byłaś przez całą noc?
-Em...-zaśmiała się. Rzuciłem jej surowe spojrzenie.- Byłam na spacerze.
-W nocy? Na pewno ci uwierzę!
-Nie pozwalasz mi wychodzić w dzień-mruknęła.
-W nocy też... Najbardziej dziwi mnie to, że się nie zgubiłaś.
-No właśnie chodzi o to, że się zgubiłam. Dlatego wracam dopiero teraz!
Ponownie westchnąłem.
-Dobrze, że przynajmniej nie musisz tego odespać.
-Może nie muszę, ale chcę!
-Nie ma na to czasu, chodź-rzuciłem i skierowałem się do wyjścia, po drodze zabierając kluczyki do pokoju z komody.
-Ej! Nie zostawiaj mnie tu!-krzyknęła, biegnąc za mną.-W sumie zawsze mogę wyjść oknem...
Zmieniła się w kota i wskoczyła mi na ręce.
-I co? Teraz mam cię nosić?
Miauknęła cicho, nie mogąc mi odpowiedzieć. Zamknąłem drzwi i ruszyłem w stronę sali, gdzie miało odbyć się uroczyste rozpoczęcie roku. Szedłem powoli, miałem jeszcze kilkanaście minut na dojście.
-Ej, wbijasz mi pazury-skarciłem Yumi. Zeskoczyła ze mnie i rozejrzała się dokoła. Przemieniła się w dziewczynę, którą była, kiedy wchodziła do mojego pokoju.
-Tak będzie wygodniej. Nikt nie powinien zwrócić na mnie uwagi-stwierdziła w tłumaczeniu.
Nic nie odpowiedziałem, tylko poszedłem dalej, a ona za mną. Po chwili doszliśmy do sali. Zostało  jeszcze trochę do przemówienia dyrektora.
-Ile ludzi... Nie lubię takiego tłoku i hałasu-zaczęła marudzić Yumi.
Zajęliśmy miejsca, ale ledwo co zdążyliśmy usiąść, dyrektor wszedł na podwyższenie i ogłosił, że odśpiewany zostanie hymn narodowy. Wszyscy wstali i zaczęli śpiewać, albo raczej fałszować. Chociaż nie wiem, czy powinienem tak mówić, bo śpiewanie nie jest moją mocną stroną i wcale nie jestem od nich lepszy. Mówiąc nawiasem nie do końca znam tekst... Yumi szło o wiele lepiej. Po kilku minutach słuchania tego jęku jakim był nasz śpiew, dyrektor nakazał nam usiąść i zaczął swoje przemówienie. Szczerze mówiąc wcale go nie słuchałem. Zwykła mowa, w której roi się od przechwałek i innych nudziarstw. Potem w imieniu pierwszorocznych przemawiała Undine Aoi. Od razu dało się w niej rozpoznać elfa. Coś dziwna ta szkoła. To już chyba 5 lub 6 osoba w tej akademii, która nie jest człowiekiem. Jej przemówienie też nie było zbyt interesujące, ale czego oczekiwać po tym rodzaju wypowiedzi? Po uprzejmych oklaskach dziewczyna zeszła z podwyższenia i uczniowie zaczęli się rozchodzić. Ja również udałem się w stronę swojego pokoju, ale zatrzymała mnie Yui.
-H-hej-powiedziała.
-Cześć. Chcesz się mnie o coś zapytać?-spytałem.
-Ta-a-k-k. Czy-y pójdziesz ze mną na bal?-powiedziała cicho.
-Ok. Nie ma sprawy-uśmiechnąłem się-Będę po ciebie o 17.30. Ok?
Odbiegła wyraźnie zadowolona. Kiedy tylko zniknęła nam z oczu, Yumi wybuchła śmiechem.
-No co?-zapytałem.
-Nic. He he. Shun się zakochał!-wyszeptała.-No ale poważnie! Dla mnie nie jesteś taki miły...!
-Bo ty zachowujesz się jak dzieciak.
-Pff... A ty jak stary dziad...
Zignorowałem ją i przyśpieszyłem trochę. W kilka minut doszedłem do swojego pokoju. Wygrzebałem klucze z kieszeni spodni i wszedłem. Yumi w międzyczasie zmieniła się w kota, żeby potem nikt nie zastanawiał się, co robi w moim pokoju. Od razu ściągnąłem krawat i marynarkę i rzuciłem je na krzesło. Wyciągnąłem z szafy czarne spodnie i przebrałem się.
-Wyglądasz jak... idiota. To znaczy tak jak zwykle-skomentowała Yumi, która zdążyła już przemienić się w człowieka.
-Ktoś cię o zdanie pytał?-Rzuciłem jej surowe spojrzenie.
Wymamrotała coś pod nosem, ale jej nie słuchałem.
-Ja też idę!-krzyknęła, widząc, że wychodzę.-Nie zamykaj mnie tu!
-Wyjdziesz przez okno-mruknąłem, zatrzaskując drzwi za sobą. Usłyszałem jak dobija się do drzwi. Normalnej osoby bym tak nie zamknął, ale ona sobie poradzi. Nie mam zamiaru na nią czekać, a kluczy jej nie zostawię, bo mi nie odda albo zgubi. Szybkim krokiem udałem się do Yui. Zapukałem.
-Yui? Jesteś tam?-zapytałem.
-Tak Shun poczekaj!-krzyknęła.-Ok już jestem.-otworzyła. Wyglądała naprawdę pięknie. Wpatrywałem się w nią przez chwilę, ale szybko się ocknąłem.
-Ładnie wyglądasz tylko...-zmierzyłem ją wzrokiem-...po co ci ta opaska?
-Em...ja...nie,,,ty...em...C-c-co ty robisz?!-powiedziała, kiedy ściągnąłem jej opaskę. Nagle zacząłem mówić rzeczy, które wolałem zachować dla siebie.
-Teraz lepiej. Szczerze mówiąc wyglądasz świetnie. Od pierwszego spotkania z tobą się w tobie zakochałem. Twoje lśniąc włosy i...
Błyskawicznie zasłoniła sobie oko, a ja mogłem już się powstrzymać.
-Shun! Wiem że to było zaskakujące, ale jeśli obiecasz że nikomu nie powiesz to powiem ci moją tajemnicę. Ok?-powiedziała, wyrywając mi opaskę z ręki.
-Obiecuję...
-Jestem boginią! Wiem pewnie uznasz mnie za wariatkę, ale to prawda!-powiedziała.
-Nie uważam tak...bo...ja też jestem bogiem-powiedziałem.
-Aha...rozumiem...
Ruszyliśmy w stronę sali, w której miała się odbyć dyskoteka. Reszta uczniów także podążała w tym kierunku. Kiedy weszliśmy do sali było już tam trochę osób. Zauważyłem Yumi, która stała oparta o jedną ze ścian. Wariatka! Nie zmieniła wyglądu! Oby jej nikt nie zauważył, bo będzie źle. Mógłbym teraz pójść i ją skarcić, ale to zwróciłoby uwagę dużej ilości osób, z resztą nie mam ochoty tłumaczyć się Yui. Zignorowałem więc ten fakt i ruszyłem dalej. W ciągu kilkunastu minut na sali zgromadzili się wszyscy uczniowie. Wydawało mi się, że jest ich jeszcze więcej niż wcześniej, ale to tylko złudzenie. Do mikrofonu podszedł prowadzący imprezy i po krótkim przywitaniu włączył muzykę. Zaczęliśmy tańczyć. Po kilku piosenkach poszliśmy do stołów zastawionych jedzeniem.
   Około północy impreza się skończyła. Nie wszyscy dotrwali do tej godziny. Niektórzy stwierdzili, że nie będą siedzieć po nocach skoro jutro mamy iść do szkoły na lekcje. Rozstałem się z Yui. Ona postanowiła jeszcze chwilę zostać, bo chciała z kimś porozmawiać czy coś. Choć w sumie byłem już zmęczony, więc możliwe, że po prostu poszła do toalety... Nie wiem. Z resztą nieważne. Udałem się prosto do swojego pokoju, ściągnąłem koszulę i położyłem się do łóżka. Yumi spała. No niby ok, ale zasnęła w pozycji siedzącej, na parapecie okna. Trudno. Pewnie zaraz się obudzi i położy się w normalnym miejscu. Zamknąłem oczy, ale nie mogłem spać. Wyciągnąłem z lodówki butelkę wódki i zacząłem pić. Jestem dorosły, więc mogę. Yumi obudziła się i stwierdziła, że nie może być poszkodowana, dlatego zaczęła szukać w lodówce drugiej butelki. Odstawiłem swoją i odepchnąłem ją od lodówki.
-Nie. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co będziesz wyrabiała jak będziesz pijana-powiedziałem stanowczo.
Burknęła coś oburzona, zmieniła się w kota i wskoczyła mi do łóżka. Ja kontynuowałem konsumpcję alkoholu. Po jakimś czasie zorientowałem się, że Yui leży koło mnie na łóżku. Że co? Skąd ona się tu wzięła? W dodatku również trzymała butelkę z trunkiem w ręce. Moja była już pusta. Trzecia leżała pod oknem również pozbawiona zawartości.
-Yui...co się tu działo? Która godzina?-wymamrotałem.
-Gdzieś koło 2 w nocy...-ziewnęła
-Nie wiem jak ty ale się już stąd nie ruszam...i....i...sorki że przez to serum powiedziałem ci to wszystko co czuję...chciałem...
-Nie musisz kończyć Shun. Ja też tak czuję...
Przytuliła się do mnie. Byłem nieco zdziwiony, ale co tam. Pachniała ładnie perfumami. Naprawdę się w niej zakochałem... Nie będę zaprzeczał ani tego przed sobą ukrywał. Pierwszy raz naprawdę się zakochałem, tak na poważnie. Chwilę później zasnąłem.



Rozdział I - Chika

       Kiedy się obudziłam było już parę minut po siódmej. Przeciągnęłam się zadowolona, po czym wstałam. Zobaczyłam, że moja współlokatorka jeszcze śpi, więc udałam się do łazienki i wzięłam długą kąpiel. Wyszłam z łazienki w szlafroku i otworzyłam szafę.
- No błagam... Tylko nie to! - jęknęłam niezadowolona.
- Co się stało? - zapytała moja wspólokatorka, która właśnie się obudziła i usiadła na łóżku.
- Że ja mam w tym niby chodzić? - zapytałam wyjmując z szafy mundurek.
- Nom - odpowiedziała - Chyba po to umieścili to w naszych szafach.
- O nie. Nie ma mowy, żebym to na siebie założyła - powiedziałam, po czym sięgnęłam do walizki i wyjęłam z niej spodnie khaki i ciemnozieloną bluzkę, a na końcu założyłam jeszcze brązowe tenisówki i zaczekałam, na Saundo, a potem po krótkiej wymianie zdań ruszyłyśmy we dwie ku sali gimnastycznej, gdzie się rozdzieliłyśmy. Ruszyłam w kierunku jednej ze ścian i stanęłam w cieniu.
       Nagle tuż obok siebie usłyszałam znajomy głos:
- Znowu się spotykamy.
       Słysząc to, aż pisnęłam zaskoczona, na co chłopak się roześmiał. Walnęłam go dłonią w ramię i zapytałam:
- Jak ty się tutaj znalazłeś, Moon?
- Mam swoje sposoby - odparł z cwaniackim uśmieszkiem, na co tylko przewróciłam oczami.
       Chłopak nieco mnie irytował, ale był przy tym jednak całkiem sympatyczny, dzięki czemu całkiem go polubiłam.
- Czemu nie jesteś w mundurku? - zapytał opierając się o ścinę, na co zlustrowałam go wzrokiem.
- Mogłabym cię zapytać o to samo - odpowiedziałam unosząc drwiąco brwi i zakładając ręce na piersi.
- Ja zapytałem pierwszy - odpowiedział chłopak nadal się uśmiechając.
- Ale jesteś dziecinny - prychnęłam, ale w końcu odpowiedziałam - Nie przywykłam ani do noszenia sukienek, ani spódnic i nie mam zamiary tego zmieniać.
- Więc w co ubierzesz się na dzisiejszy bal?
- Bal? - zapytałam zdziwiona - Jaki bal?
- Dzisiaj wieczorem. Dyrektorka uważa, że powinniśmy się "zintegrować".
- Skąd to wiesz? - zapytałam zdumiona.
- Mam swoje sposoby - odparł z uśmieszkiem na ustach, na co tylko prychnęłam.
- Idiota - pomyślałam.
- Słyszałem.
       Zdezorientowana zamarłam na chwilę. To był już drugi raz, kiedy ktoś odzywał się w mojej głowie. To było dziwne nawet jak na mnie. Zastanawiałam się przez chwilę, czy ktoś może nie powiedział tego do mnie nagłos. Odwróciłam się do Moona, by go o to zapytać i zamarłam. Chłopak zniknął. Rozejrzałam się wokół, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Potrząsnęłam głową i przewróciłam wymownie oczami. Musiałam przyznać, że chłopak był dziwny. Pojawiał się nie wiadomo skąd, a potem znikał niemal równie nagle.
       Moje przemyślenia przerwał głos dyrektorki, która właśnie weszła na podium i powitała nas w szkole. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy ze zniesmaczoną miną. Zapowiadał się długi poranek...

***

       Miałam rację. To był długi poranek. Najpierw wywód dyrektorki, na którym prawie zasnęłam, a potem przemówienie dziewczyny, która przedstawiła się jako Aoi Undine. Jej już słuchałam nieco uważniej, ale i tak z niezbyt zadowalającym skutkiem. Problem w tym, że nie przywykłam do tak długiego stania i jednocześnie skupiania się na słowach innych. Zdecydowanie lepiej wszystko przyswajałam gdy byłam w ruchu. Poza tym, ze wszystkich stron otaczał mnie tłum uczniów, co mocno mnie deprymowało, bo czułam się strasznie osaczona. Kiedy już Aoi skończyła swoją przemowę, natychmiast wybiegłam z sali i wyszłam na dwór, aby odetchnąć świerzym powietrzem. Przez jakiś czas spacerowałam samotnie, gdy nagle wpadłam na pewną niebeskowłosą dziewczynę i oczywiście, jak to ja, musiałam się przewrócić.
- Nic ci nie jest? - zapytała.
- Tak wszystko ok - odparłam nieco zaskoczona nagłym upadkiem na ziemię.
       Dziewczyna podała mi rękę, a ja chętnie ją przyjęłam i z pomocą niebieskookiej stanęłam na nogi. Otrzepałam ubrania, po czym spojrzałam na stojącą przede mną nastolatkę i przekrzywiłam głowę niepewna, ale po chwili się uśmiechnęłam.
- Dziękuję Aoi.
- Proszę bardzo - odparła z lekkim uśmiechem.
- Chika - przedstawiłam się.
- Miło mi - odpowiedziała mi z uśmiechem - Chyba powinnyśmy iść do pokoi prawda?
- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Przygotować się na bal - odpowiedziała podekscytowana, a ja uśmiechnęłam się widząc jej rozradowaną twarz.
- Ok, chodźmy - powiedziałam, więc udałyśmy się w kierunku wejścia do budynku.
       Kiedy byłyśmy już na miejscu pożegnałyśmy się i każda z nas poszła w swoja stronę. Szybko dotarłam do pokoju, gdzie spotkałam Saundo. Przywitałam się z nią szybko, po czym zdecydowanym krokiem ruszyłam ku szafie i zaczęłam szukać czegoś do przebrania. W końcu zdecydowałam się na granatowe jeansy i długą, ciemnozieloną tunikę, po czym ruszyłam ku sali gimnastycznej, gdzie masa uczniów pląsała już po parkiecie.
       Nie umiałam tańczyć, ale nie przeszkadzało mi to dobrze się bawić. Jadłam, piłam i poznawałam nowych uczniów. W końcu postanowiłam wrócić do pokoju. Ruszyłam więc w odpowiednim kierunku, a kiedy byłam już na miejscu, przebrałam się w swoje najwygodniejsze ubrania, założyłam torbę na ramię i otworzyłam okno. Spojrzałam w górę. Do dachu nie miałam aż tak daleko, a tuż obok dostrzegłam rynnę. Stanęłam na parapecie, po czym złapałam rurę i zaczęłam się wspinać. Trochę to trwało i ze dwa razy omal nie spadłam, ale na szczęście, doszłam na dach cała. No, prawie cała, bo oczywiście nie uniknęłam zdarcia rąk, które zaczęły w niektórych miejscach krwawić. Westchnęłam, po czym otworzyłam  torbę i zaczęłam ją przeszukiwać. W końcu znalazłam duże opatrunki na ręce, więc przyłożyłam je do ran i usiadłam opierając się o jeden z licznych kominów. Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zasnęłam, a jedynym co zapamiętałam, był fakt, że czyjeś silne ręce uniosły mnie w powietrze, a potem, nie pamiętałam już nic...

Rozdział I - Yui

Dziś rano byłam bardzo wypoczęta. Z uśmiechem na ustach ściągnęłam z siebie kołdrę. Po chwili nie byłam już taka wesoła gdy zobaczyłam zegarek wskazujący godzinę 9.-Co?!-krzyknęłam- Z późnię się na przemowę! Szybkim krokiem ruszyłam do łazienki się przebrać. Po chwili byłam już gotowa do wyjścia. Nagle zauważyłam że lewituję. Znowu! Ech...szkoda gadać. W końcu po 5 minutach się opanowałam i ruszyłam w stronę sali gimnastycznej. Gdy tam dotarłam właśnie przedstawiciel, a raczej przedstawicielka schodziła ze sceny. -Cholera...-powiedziałam cicho. Wśród tłumu zauważyłam Shun'a. Chyba jest z mojego rocznika! Jeśli jest to koniecznie chcę się z nim wybrać na dyskotekę z okazji rozpoczęcia roku szkolnego.

***

Kiedy skończył się apel od razu pobiegłam do Shun'a.
-H-hej.-powiedziałam cała czerwona ze wstydu
-Cześć. Chcesz się mnie o coś zapytać?-powiedział
-Ta-a-k-k. Czy-y pójdziesz ze mną na bal?-powiedziałam cicho
-Ok. Nie ma sprawy.-uśmiechnął się-Będę po ciebie o 17.30. Ok?
Przytaknęłam i uśmiechnięta ruszyłam do swojego pokoju. Do przyjścia Shun'a zostało półtorej godziny więc mam trochę czasu żeby się przygotować-pomyślałam. W moim pokoju panował straszny bałagan. Trochę go ogarnęłam i zaczęłam szukać odpowiedniej sukienki na dzisiejszy wieczór. W końcu nie mogę źle wyglądać! Szkoda tylko że muszę odłożyć mój łuk...Bez niego chyba się obędę, ale co z opaską na moim oku? Bez niej wszyscy na których patrzę mówią prawdę. Może Shun nie zauważy że ją mam? Mam nadzieję. Dość długo zajęło mi upięcie moich długich do pasa włosów i zrobienie makijażu, a czas leciał szybko jak błyskawica. Ubrałam jeszcze bordową sukienkę przed kolano z falbanami, podkolanówki i byłam gotowa. -Jeszcze jedno zerknięcie w lustro, małe poprawki-powtarzałam. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Yui? Jesteś tam?-to był głos Shuna
-Tak Shun poczekaj!-krzyknęłam-Ok już jestem.-otworzyłam drzwi i ujrzałam Shuna w pięknym smokingu. Miał szeroko otwarte oczy i wpatrywał się we mnie.
-Ładnie wyglądasz tylko...-zmierzył mnie wzrokiem-...po co ci ta opaska?
-Em...ja...nie,,,ty...em...-nie wiedziałam co mówić, a on mi ją ściągnął-C-c-co ty robisz?!-miałam go uderzyć gdy nagle zaczął mówić pod wpływem serum.
-Teraz lepiej. Szczerze mówiąc wyglądasz świetnie. Od pierwszego spotkania z tobą się w tobie zakochałem. Twoje lśniąc włosy i...-nie mogłam słuchać już tej miłej a zarazem dziwnej prawdy. Szybko zasłoniłam sobie oko.
-Shun! Wiem że to było zaskakujące, ale jeśli obiecasz że nikomu nie powiesz to powiem ci moją tajemnicę. Ok?-powiedziałam stanowczo i wyrwałam mu z rąk moją opaskę.
-Obiecuję...
-Jestem boginią! Wiem pewnie uznasz mnie za wariatkę, ale to prawda!-powiedziałam
-Nie uważam tak...bo...ja też jestem bogiem.-powiedział
-Aha...rozumiem...

***

Razem z Shunem świetnie się bawiłam na imprezie. Miła dla ucha muzyka, smaczne sushi i oczywiście tańce. Po udanej dyskotece udałam się do swojego pokoju. Przechodząc koło pokoju 156 słyszałam podejrzane głosy z niego dobiegające. -Co on tam robi?-pomyślałam po czym otwarałam drzwi. Przed moimi oczami ukazał się Shun leżący na swoim łóżku i pijący...wódkę. Dalej urwał mi się film. Nie wiem dlaczego, nie wiem jak leżałam na jego łóżku z flaszką w ręku. Czy to możliwe że ja też złamałam regulamin?! To źle...Nagle Shun też się ocknął. Zaczął coś bełkotać pod nosem. Nagle całkiem normalnym głosem przemówił.
-Yui...co się tu działo? Która godzina?-odezwał się
-Gdzieś koło 2 w nocy...-ziewnęłam
-Nie wiem jak ty ale się już stąd nie ruszam...i....i...sorki że przez to serum powiedziałem ci to wszystko co czuję...chciałem...
-Nie musisz kończyć Shun. Ja też tak czuję...-nie wiem dlaczego ale go przytuliłam. Był on moim pierwszym przyjacielem. Jeszcze przyjacielem...Czujemy to samo i myślę że może kiedyś będziemy udaną parą. Dzięki niemu przez cały czas się uśmiecham...Nie chciałam wychodzić od niego przez drzwi... żeby nikt nie zauważył wymknęłam się przez okno i poszłam spać.

Prolog Yumi

Przez cały dzień musiałam być kotem... ech... W sumie lubię to, ale nie mogłam znieść ludzi, którzy próbowali mnie głaskać! No dobra, głaskanie czasem jest miłe, ale bez przesady! Byłam z Shun'em na zakupach. Potem przyszliśmy do akademika. W windzie spotkaliśmy jakąś dziewczynę. Widziałam jak Shun na nią patrzył! Inaczej niż na inne dziewczyny, mimo, że jest kobieciarzem. Zakochał się? Możliwe... Kiedy tylko weszliśmy do jego pokoju zmieniłam się w ludzką postać i zaczęłam skakać po jego łóżku.
-Zachowujesz się jak 5-latka-skomentował.
-Spróbuj przez cały dzień być w obcej skórze!-mruknęłam oburzona.
-Myślałem, że to lubisz. Naprawdę zachowujesz się jak dziecko.
Położyłam się, a on gdzieś poszedł.

Prolog Shun

Szedłem przez miasto ubrany tak jak zwykle. W rękach niosłem białego kota.
-Ech, do tej szkoły trzeba kupić tyle rzeczy-mruknąłem.-Stracę wszystkie pieniądze.
-Nie marudź-mruknęła Yumi kot.
Skierowałem się do sklepu papierniczego. Zakupiłem tam torbę, długopis, ołówek, zeszyty...-wszystko co będzie mi potrzebne. Szczerze mówiąc nie mam zamiaru zbyt pilnie się uczyć. To zajmuje zbyt dużo czasu, mam lepsze zajęcia. Tak czy inaczej niedługo powinienem już zbierać się do "wyjazdu". Kupiłem sobie napój w najbliższym sklepie i teleportowałem się na teren szkoły. W recepcji odebrałem kluczyk do swojego pokoju. Numer 156. Dobrze, że nie mam współlokatora, bo byłoby kiepsko. Oczywiście dla Yumi, dla mnie nie aż tak bardzo.
Udałem się pokoju, żeby się rozpakować. Jechałem windą. W pewnym momencie zatrzymała się i drzwi otworzyły się. Weszła przez nie różowowłosa dziewczyna. Wpadła prosto na mnie.
-Przepraszam...-jęknęła.
-To ja przepraszam. Tak na przyszłość, jestem Shun.-powiedziałem. Całkiem ładna ta dziewczyna...
Wysiadłem na 3 piętrze i poszedłem do swojego pokoju. Kiedy otworzyłem drzwi, Yumi błyskawicznie zeskoczyła mi z ramienia, w locie przemieniając się w ludzką postać.
-Wreszcie!-krzyknęła i wskoczyła na moje łóżko.
Otworzyłem plecak i zacząłem się rozpakowywać, nie zwracając uwagi na to, że Yumi skacze mi po łóżku i po meblach.
-Zachowujesz się jak 5-latka-podsumowałem jej zachowanie.
-Spróbuj przez cały dzień być w obcej skórze!-mruknęła oburzona.
-Myślałem, że to lubisz. Naprawdę zachowujesz się jak dziecko.
Uspokoiła się nieco i położyła się na łóżku. Kiedy wypakowałem książki i przybory poszedłem się przebrać w mundurek. Za kilka godzin ma być rozpoczęcie roku szkolnego.

Prolog Noritoshiego

- Noritoshi! Zatrzymaj się wreszcie!
       Westchnąłem niezadowolony, ale w końcu się zatrzymałem.
- O co ci chodzi Ion?
- Masz się tam zachowywać, jasne?
- Tak, tak. Powtarzasz to już od godziny, kiedy tutaj jechaliśmy.
- I bez magii. Tam będą też ludzie. Nie możesz się zdradzić.
- Tak, tak, wiem. Powtarzasz to od rana.
- I bez...
- Tak, wiem! - krzyknąłem tracąc panowanie nad sobą. - Wszystko mi już powiedziałeś, więc daj mi wreszcie spokój i wracaj do mojego ojca.
- Ale...
- Żadnych ale idź już sobie. Ciesz się, że choć na jakiś czas będziesz miał ode mnie spokój.
       Po tych słowach po prostu się odwróciłem i ruszyłem szybkim krokiem w kierunku akademii. Za plecami usłyszałem jeszcze tylko ciche prychnięcie mojego pomocnika, ale nie przejąłem się tym i po chwili usłyszałem oddalające się kroki Iona. Wracał zapewne do domu mojego ojca. Na wspomnienie o nim, cicho prychnąłem. Nie obchodziło go, że miałem już 713 lat i byłem bogiem nocy i magii, który doskonale kontrolował swoje moce. Nie, bo po co. Prawie mnie nie zauważał. a co dopiero mówić, że zdawał sobie sprawę z mojej potęgi. Postanowił mnie wysłać do ludzkiej szkoły. Znów prychnąłem niezadowolony, po czym przekroczyłem próg szkoły. Rozejrzałem się i zobaczyłem różowowłosą dziewczynę, która właśnie kierowała się w kierunku windy. Rozsiewała wokół siebie jakąś dziwną aurę i wszyscy chłopcy, którzy przechodzili obok niej, zatrzymywali się i oglądali za nią. Przez chwilę, ja również czułem to uczucie, ale szybko je od siebie odgoniłem. Popatrzyłem jak dziewczyna znika w windzie i po chwili uśmiechnąłem się półgębkiem. To promieniowanie nie było normalne i już wiedziałem z kim mam do czynienia. A więc nie byłem tutaj jedynym bogiem.
       Z tą jakże przemiłą myślą podszedłem do recepcji i dostałem od kobiety za lada kluczyk do pokoju. Spojrzałem na numer. 57. Super. Moja ulubiona liczba. Poszedłem w kierunku windy i wszedłem do środka i pojechałem na swoje piętro. Doszedłem do pokoju, otworzyłem drzwi, zostawiłem swoje rzeczy na łóżku, po czym postanowiłem zejść na parter schodami i poobserwować przychodzących do akademiku ludzi. Będę się miał chociaż z kogo powyśmiewać.
       Szybko więc ruszyłem przed siebie. Nie dotarłem jednak na parter. Zatrzymałem się w połowie drogi i zacząłem wpatrywać się w dziewczynę, która właśnie wchodziła po schodach. Miała rude, wręcz czerwone faliste włosy, luźno opadające jej na ramiona. Miała na sobie brązowe jeansy i ciemnozieloną bluzę, a na nogach brązowe terenowe buty. Przez ramie miała przewieszona solidną brązową skórzaną torbę a w ręce trzymała rączkę olbrzymiego kufra, który najwidoczniej miał już na swoim koncie wiele podróży. Jednak największe wrażenie zrobiły na mnie jej piękne, duże ciemnozielone oczy, którymi rozglądała się ciekawie wokół.
       Uśmiechnąłem się w szelmowski sposób i podszedłem do nieznajomej i wyciągnąłem ku niej rękę.
- Może ci pomóc z tą walizką?
       Dziewczyna spojrzała na mnie, po czym uśmiechnęła się, ale uniosła przy tym brwi do góry, co nadało jej twarzy drwiący wyraz.
- Nie dzięki. Poradzę sobie.
       Z tymi słowami, uniosła kufer jakby to było piórko i spokojnie weszła na piętro, po czym rozejrzała się wokół.
- Nie wygodniej było windą? - zapytałem z drwiną patrząc bezpośrednio na nią.
       Uniosła głowę i odwzajemniła moje spojrzenie, co nieco mnie zdziwiło. W większości przypadków inne istoty odwracały wzrok. Musiałem przyznać, że jej zachowanie sprawiło, że bardzo zainteresowałem się jej osóbką.
- Trochę wysiłku mi nie zaszkodzi - oznajmiła dziewczyna. - Poza tym, nie przepadam za zamkniętymi przestrzeniami.
- Więc jak ty tu wytrzymasz? - zapytałem wciąż się chytrze uśmiechając.
       Słysząc moje pytanie dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż poprzednio.
- Spadam przy pierwszej nadarzającej się okazji - oznajmiła przebiegle i po prostu nie byłem w stanie nie wyszczerzyć zębów w uśmiechu.
- Jakby co, to mnie poinformuj. Też chętnie się stąd wyrwę.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała. - A tak w ogóle to jestem Chika - powiedziała wyciągając ku mnie rękę.
- Noritoshi - odparłem ściskając jej dłoń i poczułem przyjemny dreszcz który przeszedł mi po plecach. - Ale możesz mi mówić Moon.
       Nie miałem pojęcia dlaczego pozwoliłem jej się tak do mnie zwracać. Tylko nieliczni mogli tak do mnie mówić, a reszta obrywała ode mnie z pięści. Chika była jednak tak intrygującą a przy tym sympatyczną osóbką, że po prostu nie mogłem postąpić inaczej.
- A więc do zobaczenia Moon - powiedziała łapiąc znów w rękę swoją walizkę i machając mi na pożegnanie.
- Na razie - powiedziałem opierając się o ściane i zakładając na nią nogę.
       Patrzyłem jak dziewczyna oddala się ode mnie korytarzem, po czym wniknąłem w jej myśli.
- Zobaczymy czy jest wart tego, żebym go ze sobą zabrała podczas ucieczki.
       Uśmiechnąłem się pod nosem i odpowiedziałem:
- Zdecydowanie.
       Dziewczyna nagle zamarła i stała przez chwilę w miejscu, ale w końcu potrząsnęła głową i ruszyła dalej korytarzem. Patrzyłam jak znikała za drzwiami jednego z pokoi, wciąż uśmiechając się pod nosem. Miałem gdzieś to, że nie powinienem był kożystać ze swoich umiejętności. Może jednak okres spędzony tutaj nie będzie aż taki nudny, jak przypuszczałem...

Prolog Aoi


-Śliczneeeeeee!- zawołałam uradowana gdy wyszliśmy na ulice miasta.
Wszystko dookoła było takie piękne! Ludzie, wystawy sklepowe, morze, którego szum słyszałam w oddali, ba nawet samochody wydawały się przepiękne. 
-Księżniczko Aoi, zwracasz na siebie za dużą uwagę!- mój strażnik, który miał za zadanie doprowadzić mnie do szkoły był wyraźnie poirytowany
-Pierwszy raz odkąd się obudziłam wyszłam z zamku do ludzi, tak wiele się zmieniło!
-Widziałaś przecież jak zmieniał się ten świat dzięki kryształowej rafie!
-Widzieć na własne oczy to zupełnie co innego!- odparłam naburmuszona
-Tak, tak, chodźmy do twojej nowej szkoły- i poszedł przodem
Nie lubiłam gdy się mnie traktowało w taki sposób. Jednak nie mogłam narzekać. Pierwszy raz od dwustu lat mogłam wyjść z zamku! Ba! jeszcze lepiej zostałam zapisana do ludzkiej szkoły gdzie mogłam się zrehabilitować po latach życia w zamknięciu. Byliśmy już coraz bliżej, aż w końcu moim oczom ukazał się wspaniały budynek - Akademia. Widziałam w swoim długim życiu wiele wspaniałych budowli wzniesionych przez elfów, bogów i innych jednak ludzie zawsze mnie zaskakiwali. Udaliśmy się w stronę internetu, po drodze widziałam paru uczniów. Większość miało już na sobie mundurki.
Chwilę później stałam pod drzwiami prowadzącymi do internatu. Odprawiłam strażnika twierdząc, że sobie poradzę. Jednak gdy weszłam do środka wszystko mnie przytłoczyło. Byłam pierwszy raz sama wśród przedstawicieli innego gatunku! To oczywiste, że sobie nie poradzę!- pomyślałam zgorączkowana. Jednak po chwili zauważyłam recepcję. Podeszłam powoli do stojącej za ladą kobiety.
-Przepraszam- zaczęłam- Nazywam się Undine Aoi i...- nie zdążyłam dokończyć, bo recepcjonistka mi przerwała
-Oczywiście, czekaliśmy na panienkę, pokój numer 179- powiedziała dając mi odpowiedni klucz
Może ten nadchodzący rok szkolny nie będzie taki zły?

Prolog Iori

Słońce znosiło się leniwie na niebie, a przez słabo oświetloną ulice, szedł wysoki mężczyzna. W ręku trzymał szarą teczkę. Ja w tym czasie kuliłem się na dachu jednego z wieżowców. Zacisnąłem ręcę na karabinie snajperskim, poczym nacisnąłem na spust. Miniaturowy pocisk trafił w głowę wysokiego mężczyzny, Po chwili zeskoczyłem z dachu i odebrałem mu szarą teczkę. Oczy mężczyzny powoli się zamykały, ale zdążył powiedzieć:
-Mogłeś po prostu poprosić o tą teczkę. Ale nie, to by uraziło twą dumę.
W tym momęcie mężczyzna zamknął oczy. Klęknęłem obok niego, Może ma rację. Może szczelanie w ludzi usypiającymi pociskami jest dostrzegane za... dziwne? Szkoda, bo inaczej nie potrafię. Otworzyłem teczkę. Pisał tam adres akademii do której się przepisałem. Tak naprawdę, przepisałem się tam z polecenia Rin. Chciała, bym przestał odizolowywać się. Aby pozwolić innym się do mnie zbliżyć, najpierw powinienem siebie samego zaakceptować. Tak powiedziała by mi Rin. Gdyby jeszcze istniała.
W końcu znalazłem się na terenie Akademii. Wprost  wspaniale!
-Wygrałaś Rin! Teraz jestem skazany na naukę! Tego chciałaś, nieprawdaż?!- Krzyknąłem, wpatrując się w niebo. Jedno jest pewne: Ten rok będzie...inny.

Prolog Chiki

       Siedziałam sobie właśnie w autobusie i wpatrywałam się w krajobraz za oknem, gdy usłyszałam pisk opon. Zdjęłam słuchawki z uszu i wychyliłam się w kierunku przejścia. Zobaczyłam, że drzwi się otwierają, więc szybko chwyciłam za rączkę walizki i wyskoczyłam z autobusu. Zaraz za mną zamknęły się drzwi i pojazd odjechał. Poprawiłam pasek od torby na ramieniu, po czym włożłam słuchawki do uszu. Nic się jednak nie odtwarzało. Zdziwiona sięgnęłam po MP3 i zamarłam łapiąc w rękę tylko końcówkę kabla. Rozejrzałam się wokół a nie napotykając wzrokiem znajomego krztałtu przeklęłam się w duchu. Odtwarzacz musiał mi wypaćś, kiedy wysiadalam z autobusu. Rany... Dlaczego ja zawsze muszę mieć takiego pecha?
       Westchnęłam zrezygnowana, po czym rozejrzałam się. Znalazłam odpowiednią ulicę i w nią sręciłam. Po przejściu kilku przecznic skręciłam raz, potem drugi i trzeci i zanim zdążyłam się kompletnie zgubić doszłam na miejsce. Stanęłam jak wryta wpatrując się w olbrzymi budynek przede mną. Akademia. Miejsce w którym miałam spędzić najbliższy rok nauki. Westchnęłam, po czym odruchowo zacząłam pocierać w dłoniach swój naszyjnik.
- Raz kozie śmierć - wyszeptałam, po czym pewnym krokiem ruszyłam ku bramie szkoły powtarzając w głowie wszystkie wydażenia, które doprowadziły mnie do tego miejsca.
       Zaczęło się w zeszłym miesiącu. Moi rodzice jak zwykle wyjechali, a ja wyjątkowo nie wybrałam się z nimi. Od małego podróżowałam razem z nimi po całym świecie, nigdzie nie zagrzewając miejsca dłużej niż przez kilka miesięcy. Ale tą podróż rodzice chcieli odbyć sami. Doszli również do wniosku, że choć przez rok powinnam pobierać regularną naukę. Do tej pory wszystkiego uczyli mnie moi opiekunowie. Ale teraz chcieli, bym lepiej poznała ludzi w moim wieku i nauczyła się zdobywać przyjaciół. Tak więc byłam na miejscu. To będzie niesamowity rok...

Prolog Yui

Jak zwykle gdy się obudziłam, nie chciało mi się wstawać. Po chwili zauważyłam że moja  kołdra osuwa się ze mnie. O co chodzi?-pomyślałam. Ach...znowu ta lewitacja. Zapomniałam że się unoszę. Muszę się opanować. Wdech...wydech...wdech....wydech. Gdzie mój inhalator? Stoi na biurku. Na szczęście. Użyłam lekarstwa po czym chwyciłam za walizkę i wyszłam. Od dziecka miałam astmę. Męczyła mnie okropnie...Szczerze mówiąc jak tak dalej nie będę się kontrolowała to w tym akademiku, do którego się udaję, poznają że jestem bogiem. Muszę udawać że jestem normalna. Taki tam człowiek. Ech...nie dam rady. No cóż raz się żyje, co? Kiedy stanęłam na progu mojego domu, od razu znaleźli się tam natrętni zalotnicy.
-Yui-chan!
-Yuuui...!
-Panienko Yui.
-Precz! Precz!-krzyczałam-Nie zniosę tego, że znajomości zaczynacie od słów "kochana", "panienka"!
Po chwili wyciągnęłam swój łuk, który zawsze przy sobie noszę i wycelowałam w jednego z zalotników.
-I co?! Dalej takiś cwany, co?! Hę!?-była oburzona, wręcz obrzydzona tym całym "pajacowaniem".
Może i jestem boginią miłości...ale niech nie zapominają że też boginią wojny! Byle kto nie może się ze mną przyjaźnić. Chłopaków wybieram skrupulatnie. Na samym początku patrzę na zachowanie. Potem na wygląd. Na samym końcu sprawdzam czy też mnie lubi. To cały plan. Mam nadzieję że w moje 300-setne urodziny znajdę kogoś bliskiego mojemu sercu.

***

Było ciemno. Po zakupieniu potrzebnych mi rzeczy ruszyłam do akademii. Pewnie czeka mnie tam wiele przygód. Mam nadzieję...-Zmęczona podrapałam się po głowie głośno przy tym ziewając. W końcu po 5 minutach byłam już na miejscu. Jestem!-powiedziałam do siebie. Nagle zauważyłam że recepcjonistka się na mnie dziwnie gapi. Po chwili zorientowałam się że powiedziałam to bardzo głośno.
-Tsurimi Yui, tak?-powiedziała staruszka
-Tak, to ja.-powiedziałam
-Pokój numer 157. Proszę oto pani klucz.-powiedziała
-Dziękuję. Czy może mi pani powiedzieć kto jest moim sąsiadem, sąsiadką?-chciałam się dowiedzieć
-Tak, oczywiście. Pokój numer 156...Takei Shun, a i jeszcze ma pani współlokatorkę. To jest Kasai Marika.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się i odeszłam.
Współlokatorka...super! Sąsiad płci męskiej, jeszcze lepiej! Tanecznym krokiem ruszyłam ku windzie. Nawet nie patrzyłam się gdzie idę. Zamknęłam oczy i poniosłam się wodzom fantazji. Kiedy otworzyły się przede mną drzwi od razu weszłam do windy. Niestety zderzyłam się z kimś.
-Przepra...-łał co za chłopak-...szam
-To ja przepraszam. Tak na przyszłość, jestem Shun.-powiedział i poszedł, wyglądał jakby zaraz mu serce wyskoczyło.
To o nim mówiła recepcjonistka. To ten Shun! Już go lubię. Opanuj się Yui!-mówiłam do siebie-Zaraz i tobie wyskoczy serce wiesz?!

***

Oczarowana leżałam na swoim łóżku. Czy naprawdę to może być mój jedyny. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Jego włosy tak błyszczały w świetle słońca. No cóż może go jeszcze spotkam...Tylko ja jestem boginią a on wygląda mi na zwykłego 17-letniego człowieka emo. Długo tak leżałam rozmyślając. Mojej współlokatorki, choć była już 20, wciąż nie było. Kiedy raczy się zjawić? Nie wiem. Poszłam się umyć i przygotować sukienkę na jutro, bo odbywał się bal, Kiedy już leżałam w łóżku ciągle przypominałam sobie tego chłopaka.
-Takei Shun...

Ohayo

Blog został otwarty. Prowadzić go będą:
- Arato Kaori |Kaori|
- Otani Yuki |Yuki|
- Hanami Mei |Mei|
- Kirigaya Yui |Yui|
- Mizu Chan |Mizu|
- Tigraria Sk |Tigra|

Layout by Neva