Rozdział I - Noritoshi

       Kiedy słońce wstało z samego rana, ja jeszcze nie spałem. Mhm... Jeszcze. Nienawidziłem spać w nocy. Zawsze wtedy byłem najbardziej produktywny, a odsypiać wolałem w dzień. Niestety przez mojego głupiego ojca będę się musiał przestawić na dzienny tryb życia. Koszmar. Noc była zdecydowanie lepsza.
       Z grymasem niezadowolenia na twarzy zszedłem z parapetu, na którym dotychczas siedziałem i ruszyłem w kierunku łazienki. Szybko się umyłem, po czym moje kroki skierowały się do szafy.
- A niech to...
       W szafie leżały tylko i wyłącznie mundurki, które zapewne mieliśmy tutaj nosić. Spojrzałem na ciuchy krytycznym wzrokiem, po czym z niesmakiem zamknąłem drzwi szafy, postanawiając sobie, że więcej ich nie otworzę. Założyłem swój klasyczny strój, czyli czarne jeansy, granatową koszulkę, a na to wszystko czarno-granatową skórzaną kurtkę, po czym spojrzałem na zegarek. Za kilka minut powinniśmy być w sali głównej. Z niezadowoloną miną wyszedłem z pokoju, włożyłem ręce do kieszeni i udałem się w schodami w kierunku parteru, gdzie zderzyłem się z pewną blondwłosą dziewczyną.
- Uważaj jak łazisz - warknąłem na nią, a ona spojrzała na mnie najpierw ze zdumieniem, a chwilę później otworzyła szeroko zarówno usta jak i oczy.
- O rany... - jęknęła - Ale z ciebie ciacho... Może się umówimy? - zaproponowała z uroczym uśmieszkiem na ustach.
       Przyjrzałem się dziewczynie krytycznie. Blond włosy, niebieskie oczy, różowe kwiaty we włosach. Wyglądała jak typowa księżniczka. Ale musiałem przyznać, że jej bezpośredniość mnie zaintrygowała. Przyjrzałem się uważnie nastolatce i zapytałem:
- Jak się nazywasz?
- Yuri Furukawa - odpowiedziała z podnieceniem.
- Noritoshi - przedstawiłem się.
       Niemal w tej samej chwili blondynka wyciągnęła do mnie rękę, a ja ją uścisnąłem, na co popatrzyła na mnie karcąco.
- Nie ściskaj mi dłoni, tylko ją ucałuj - pouczyła, widząc moją skonsternowaną minę.
       Słysząc te słowa, nie byłem w stanie się powstrzymać i wybuchnąłem śmiechem.
- Sama się pocałuj, księżniczko. I przy okazji sprawdź, czy ktoś sobie nie poszedł.
- Ale niby kto? - zapytała, patrząc na niego marszcząc brwi.
- Twoja głowa - odparłem.
       Zobaczyłem zdumioną minę dziewczyny, po czym odwróciłem się wciąż zanosząc się śmiechem i skierowałem się w kierunku sali głównej. Na odchodnym, spojrzałem jeszcze w myśli Yuri.
- Myśli, że mnie tym urazi? A w życiu. Jeszcze będzie mój. Nie pozwoliłabym żeby takie ciacho uciekło mi sprzed nosa. Zresztą, żaden z tutejszych facetów mi nie ucieknie i każdy w końcu mi ulegnie.
       Słysząc to, uśmiechnąłem się kpiąco. Powodzenia księżniczko. Ty jeszcze nie wiesz, że mamy tu samą boginię miłości. Na pewno, nie zdobędzie, żadnego chłopaka tak łatwo. No chyba, że będzie wyjątkowo naiwny.
       Do sali głównej doszedłem już w dużo lepszym nastroju niż z samego ranka. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, a widząc tłum ludzi, niemal natychmiast się zniechęciłem i już miałem zamiar wracać do swojego pokoju, gdy nagle, moje bystre oczy, nawykłe do ciemności, dostrzegły czerwoną czuprynę, której właściciela stała pod jedną ze ścian. Na mojej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech. Rozejrzałem się, aż w końcu wypatrzyłem jakiś pusty, ciemny kąt. Podszedłem do niego i stanąłem w cieniu. Zanim jeszcze zdążyłem tak naprawdę pomyśleć już byłem po przeciwnej stronie sali, w cieniu, zaledwie metr od dziewczyny. Uśmiechnąłem się przebiegle i oparłem się niedbale o ścianę, po czym powiedziałem:
- Znowu się spotykamy.
              Kiedy usłyszałam mój głos, pisnęła zaskoczona, na co zareagowałem śmiechem, za co Chika walnęła mnie dłonią w ramię i zapytała:
- Jak ty się tutaj znalazłeś, Moon?
- Mam swoje sposoby - odparłem z cwanym uśmieszkiem, na co czerwonowłosa tylko przewróciła oczami.
       Mimo, że wydawała się być nieco zirytowana, w jej oczach czaiły się wesołe iskierki, co natychmiast zauważyłem i uśmiechnąłem się pod nosem
- Czemu nie jesteś w mundurku? - zapytałem.
       Chika zlustrowała mnie spojrzeniem swoich zielonych oczu i uniosła znacząco brwi.
- Mogłabym cię zapytać o to samo - odpowiedziała zakładając ręce na piersi.
- Ja zapytałem pierwszy - odpowiedziałem wciąż się uśmiechając.
       Kiedy moje słowa dotarły do uszu nastolatki, ta prychnęła cicho, a ja patrzyłem na to z rozbawieniem.
- Ale jesteś dziecinny - prychnęła, ale w końcu odpowiedziała - Nie przywykłam ani do noszenia sukienek, ani spódnic i nie mam zamiary tego zmieniać.
- Więc w co ubierzesz się na dzisiejszy bal? - zapytałem.
- Bal? - zapytała patrząc na mnie ze zdziwieniem - Jaki bal?
- Dzisiaj wieczorem. Dyrektorka uważa, że powinniśmy się "zintegrować" - odpowiedziałam, gestykulując znacząco rękami.
- Skąd to wiesz? - zapytała mnie wciąż zdumiona.
- Mam swoje sposoby - odparłem przebiegle, na co dziewczyna znowu prychnęła.
- Idiota - wyszeptała w myślach.
- Słyszałem - odpowiedziałem, z niemałym rozbawieniem.
       Chika zamarła na parę sekund, a ja w tym czasie postanowiłem zniknąć. Wiedziałem, że zaraz zacznie zadawać pytania, a ja nie chciałem jej okłamywać. Poza tym, kątem oka dostrzegłem, że dyrektorka już ruszała w kierunku mównicy, więc zapewne zaraz rozpocznie się apel. Szybko wycofałem się w cień, po czym przeniosłem się na korytarz i ruszyłem do swojego pokoju. Miałem gdzieś tą całą gadaninę. Byłem śpiący i zdecydowanie nie miałem cierpliwości do wysłuchiwania przemówień.
       Po paru minutach dotarłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Rozmyślałem przez chwilę o Chice. Wiedziałem, że nie powinienem był używać wobec niej swoich mocy. W ogóle, nie powinienem używać swoich mocy... Ale tak prawdę mówiąc, miałem to gdzieś. Z mocami, życie było dużo ciekawsze niż normalnie. Gdyby nie to, nie zaskoczyłbym przecież Chiki informacją o balu, o którym wczorajszego wieczora rozmawiali nauczyciele.
       Przeciągnąłem się na łóżku, czując jak oczy powoli mi się zamykają. Nakryłem się kołdrą i położyłem głowę na poduszce, a już po chwili zapadłem w twardy sen.

***

       Kiedy się obudziłem, na dworze było już ciemno. Przetarłem zaspane oczy i ziewnąłem szeroko. Ta drzemka była bardzo przyjemna. Wstałem z łóżka i rozprostowałem nogi, po czym zdecydowałem się przejść po ośrodku. Krążyłem korytarzami przez kilka minut zastanawiając się, czy nie zejść na imprezę, ale w końcu postanowiłem to sobie darować i zamiast tego wszedłem na dach.
       Kiedy znalazłem się na miejscu, chłodny wiatr owiał mi twarz, a ja z lekkim uśmiechem i zamkniętymi oczami wystawiłem twarz w kierunku księżyca. Stałem tak, przez dość długi czas, gdy nagle do mich uszu dobiegł cichy jęk. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po dachu, gdy nagle dostrzegłem zarys ludzkiej sylwetki. Marszcząc ze zdumieniem brwi ruszyłem w tamtym kierunku, a kiedy dotarłem na miejsce, aż stanąłem ze zdumienia. Powodem była czerwonowłosa osóbka, która opierała się o komin z zamkniętymi oczami i najprawdopodobniej spała. Popatrzyłem na dziewczynę z politowaniem, ale w końcu ruszyłem się z miejsca i do niej podszedłem. Przerzuciłem sobie jej torbę przez ramię, po czym wziąłem ją na ręce. Była lekka jak piórko. Jej włosy lekko załaskotały mnie w twarz, kiedy wiatr powiał lekko w moim kierunku. Wciągnąłem w nozdrza jej zamach. Pachniała lasem i wodą, ziemią i powietrzem. Wolnością. Westchnąłem z zadowoleniem i z lekkim uśmiechem spojrzałem na twarz pogrążonej w śnie dziewczyny. Trwałem tak przez chwilę nieruchomo, w końcu jednak się otrząsnąłem i postanowiłem zanieść dziewczynę do pokoju.
       Kiedy wreszcie stanąłem przed odpowiednimi drzwiami, pojawił się problem. Miałem zajęte obie ręce i nie miałem jak zapukać. W końcu jednak zdecydowałem się stuknąć w drzwi nogą. Po chwili drzwi się otworzyły i moim oczom ukazała się dziewczyna o sympatycznej twarzy i popatrzyła na mnie, marszcząc ze zdumieniem brwi. Jak się domyśliłem, była to współlokatorka Chiki.
       Dziewczyna już po chwili dostrzegła czerwonowłosą w moich ramionach i otworzyła szeroko oczy.
- Co się stało? - zapytała przejęta - Nic jej nie jest?
- Nie martw się, nic jej nie jest. Znalazłem ją śpiącą na dachu i postanowiłem przynieść do pokoju - odparłem uspokajająco - Które to jej łóżko? - zapytałem, a nastolatka wskazała mi odpowiednie posłanie.
       Kiedy położyłem Chikę na łóżku, zorientowałem się, że zielonooka ma w niektórych miejscach zdartą z rąk skórę. Pokręciłem głową z niedowierzaniem, po czym wyjąłem z torby śpiącej opatrunki i założyłem ja na jej ręce. Kiedy już było po sprawie, przykryłem dziewczynę kołdrą, położyłem jej torbę przy łóżku i wstałem, po czym się odwróciłem. Dopiero wtedy zauważyłem, że nie jestem jedynym chłopakiem w pokoju. Na drugim łóżku siedział nastolatek wyjątkowo podobny do współlokatorki Chiki. Przyjrzałem się najpierw jemu a potem tamtej dziewczynie. Zapewne rodzeństwo.
       Zanim zdążyłem się odezwać chłopak zapytał:
- Zamierzasz tu zostać?
       Zmrużyłem gniewnie oczy słysząc jego słowa.
- A co jeśli odpowiem, że tak?
- Zobaczy się - odpowiedział tamten, na co znów spojrzałem na niego wilkiem.
       Ostentacyjnie otworzyłem okno na oścież i usiadłem na parapecie, z jedną nogą w pokoju, a drugą na zewnątrz.
- Nie mam zamiaru się stąd ruszać - odparłem wyzywająco.
       Nastolatek zmierzył mnie uważnym spojrzeniem na co odpowiedziałem mu tym samym. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, po czym w końcu odwrócił się do swojej siostry i zaczął z nią dyskutować, całkowicie mnie ignorując. Uśmiechnąłem się drwiąco pod nosem. To może być ciekawy wieczór...

1 komentarz:

  1. Prosiłaś mnie kiedyś tam o informowanie. Nie bardzo wiedziałam, gdzie to zrobić, patrzę, masz bloga, to się nada. Z ciekawości uznałam, że przeczytam, a co mi szkodzi, może będzie fajne:) I powiem Ci jedno, kocham moją intuicję. Naprawdę ciekawie się zaczyna. Ciężko mi powiedzieć, coś więcej, bo przecież to dopiero początek, ale naprawdę dobrze mi się czytało i zapowiada się nieźle. Obiecuję, ze będę zaglądać:)
    A i na magiczna-milosc-lily-i-jamesa.blogspot.com jest nowy rozdział
    Pozdrawiam
    Asia

    OdpowiedzUsuń

Layout by Neva