Rozdział I - Aoi

Stałam właśnie pod drzwiami prowadzącymi do mojego pokoju. 179 jak byk! Bardzo chciałam mieszkać sama, ale jak się dowiedziałam, będę mieć współlokatorkę. Weszłam do środka, jedna część pokoju, ta należąca do mnie urządzona już była w moje rzeczy, widocznie elfy posłańcy już wykonały swoje zadanie. Na środku łóżka ubranego w biało-niebieską pościel leżał zwinięty w kłębek mój biały kot - Artemis. Zauważyłam, że druga część pokoju również była zajęta, walizki walały się po środku, a na łóżku spała ludzka dziewczyna. Włosy w nieładzie, jeden kosmyk miała w buzi, z której nawiasem mówiąc sączyła się stróżka śliny. Podeszłam do szafy i ją otworzyłam, w środku obok swoich sukienek wisiał mundurek szkolny, totalnie nie w moich kolorach. Wzięłam go i udałam się do łazienki by wziąć prysznic. Szczelnie zamknęłam drzwi na klucz i, nie mogąc się powstrzymać, zaczęłam używać mocy. Gdy już się umyłam przystąpiłam do ubrania mundurka. W sumie nie był najgorszy, dobrze leżał i był całkiem uroczy. Weszłam z powrotem do pokoju i zobaczyłam biegającego po meblach kota.
-Artemis...
-Jest twój? - zapytała dziewczyna, która przed chwilą spała.
-Tak
-Wstałam dziś o trzeciej rano, pociąg miałam o trzeciej trzydzieści, a tu byłam po piątej. Wchodzę do pokoju, a tu patrzę: BAM! Najlepsze łóżko zajęte! I cała wyprawa poszła w diabli. Jak to zrobiłaś?
-Czary - bądź co bądź nie skłamałam.
-Hahahaha, jestem Anna- odparła wyciągając rękę w moją stronę
-Aoi.
***
Weszłam na salę gimnastyczną, gdy już prawie wszyscy uczniowie zajęli swoje miejsca. Moja współlokatorka rozglądała się po twarzach wszystkich dookoła, w pewnym momencie krzyknęła uradowana i pobiegła w stronę przyjaciół siedzących w przedostatnim rzędzie. Pożegnałyśmy się, a ja ruszyłam w stronę podestu. Usiadłam w pierwszym rzędzie, tak jak wcześniej kazała mi Wicedyrektorka gdy oznajmiła, że będę przemawiać w imieniu uczniów. Po kilku minutach zaczął się apel. Przemowy dyrektora nawet nie słuchałam, byłam tak zestresowana swoim występem. Nie mogłam nic zrobić jak tylko gapić się na swoje kolana. Jednak zrezygnowałam z tego pomysłu i udawałam, że niczym gąbka chłonę wszystkie jego słowa.
-A teraz wystąpi reprezentantka uczniów, Undine Aoi.
-Obecna! - wstałam i podeszłam do podestu. Dopiero gdy stanęłam przy mównicy, mogłam zobaczyć jak wiele osób tu będzie uczęszczać! Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
-Szanowne grono pedagogiczne, koleżanki i koledzy. Przekraczając mury tej wspaniałej Akademii każdy z nas czuł pewnie to samo: dumę i satysfakcję z możliwości kształcenia się tutaj - boże jak ja nie lubiłam czytać z kartki i to jeszcze takiego steku bzdur, pomyślałam. - Po zakończonych wakacjach, pełni sił jesteśmy gotowi by zacząć naukę na najwyższym poziomie, a walkę o stopnie i dobry wizerunek Akademii potraktujemy jak walkę o własny honor. Również kluby sportowe dadzą z siebie wszystko. Liczę na owocny rok i dobrą współpracę. Przemawiała Undine Aoi, reprezentantka uczniów.
Schodząc ze sceny słyszałam liczne komentarze dotyczące zarówno tego czytanego przemówienia jak i również mojej osoby. Ocknęłam się dopiero gdy już wszyscy wychodzili. Byłam tak zestresowana, że nie zauważyłam jak apel dobiegł do końca! Wyszłam jako jedna z ostatnich. Nie mogłam wierzyć w to czego byłam świadkiem. Gdy wygłaszałam przemówienie wyczuwałam wiele osób, którzy nie byli ludźmi - bogów, demonów, wampiry, ba nawet całkiem sporo elfów. Na to ostatnie akurat się ucieszyłam. Z rozmyślań wyciągnęła mnie pewna rudowłosa dziewczyna, która na mnie wpadła. Przewróciła się.
-Nic ci nie jest?- zapytałam.
-Tak, wszystko ok- odparła, pomogłam jej wstać, otrzepała ubranie i spojrzała na mnie.
-Dziękuję Aoi - uśmiechnęła się.
-Proszę bardzo.
-Chika - przedstawiła się.
-Miło mi. Chyba powinnyśmy iść do pokoi, prawda?
-Dlaczego?
-Przygotować się na bal!- uradowałam się
-Ok, chodźmy.
***
Szłam właśnie w kierunku swojego pokoju, gdy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się zielonowłosy elf z klanu Sylphów
-Aoi-sama!- podbiegł do mnie.
-Recon...
-Aoi-sama, tak się cieszę, że cię tu widzę. Gdy zobaczyłem, że przemawiasz na rozpoczęciu byłem pewny, że to jakaś iluzja.
-Mógłbyś zwracać się do mnie odrobinę mniej formalnie? To dość krępujące.
-Ale Aoi-sama...
-Chociaż przy ludziach... - szepnęłam i wymownie pokazałam mu uczniów, przechadzających się przez korytarz.
-Aoi! - znowu ktoś krzyknął moje imię. Tym razem była to fioletowowłosa elfka z klanu Pooka.
-Haruka! Więc też tu jesteś.
-Tak, tak, wygląda na to, że jesteśmy w tej samej klasie, super co nie? Dowiedziałam się już wszystkiego. Naszym wychowawcą jest profesor Angel, jeden z opiekunów kółka szermierki. Aoi pewnie się do niego zapiszesz, mam rację, co?
-Tak...
-Ja zapisałam się do klubu muzycznego i szkolnego radiowęzła.
Po krótkiej rozmowie rozstaliśmy się i każdy udał się w stronę swojego pokoju. Gdy byłam już w środku zauważyłam, że Artemis śpi, a Anny nie było. Otworzyłam szafę i zaczęłam się zastanawiać co ubrać na szkolny bal. Mój wybór padł na niebiesko-białą sukienkę na ramiączkach.
***
Było mi za ciepło. W środku było najzwyczajniej duszno. Musiałam się przewietrzyć, nie mogłam tu dłużej zostać. Wtedy do głowy przyszła mi pewna myśl - dlaczego by nie rozprostować skrzydeł i polatać po terenie szkoły? Przecież dzięki mojej mocy mogłabym stworzyć mgłę, dzięki której nikt by mnie nie zauważył! Nie zastanawiając się nad niczym pobiegłam prędko na dach budynku, by z niego wystartować do lotu. Im byłam bliżej byłam szczytu schodów, tym szybciej biegłam nie rozglądając się wkoło. Gdy w końcu wbiegłam na dach ruszyłam pędem ku nieogrodzonej krawędzi. Po prostu nie mogłam się już doczekać by móc znów polatać w ludzkim świecie, a nie jak to byłam zmuszona przez 200 lat - po królestwie rusałek. Zbliżałam się coraz bliżej krawędzi, już czułam delikatny powiew wiatru, a moje skrzydła czekały tylko by się pojawić... Odbiłam się od ziemi i wyskoczyłam. Jednak od razu coś zaczęło mnie ciągnąć w dół. Nie wiedziałam co się stało, ale też nie walczyłam z tym i runęłam na ziemię. Ze strachu zamknęłam oczy i nie miałam odwagi ich otworzyć. Po paru sekundach, które dla mnie trwały wieczność zaczęłam oceniać na co upadłam. Niewątpliwie było to coś miękkiego, na karku poczułam delikatny oddech. Chwila, chwila... ODDECH? Wystraszona otworzyłam oczy i owszem zauważyłam, że to coś na czym leżę to człowiek. I mało tego był zdecydowanie, ale to zdecydowanie zbyt blisko. Szybko odsunęłam się od niego. Był przystojny, nawet bardzo. Miał niebieskie włosy i białe oczy. Popatrzył na mnie, a ja poczułam jak robię się cała czerwona. O mało mnie nie przyłapał na locie! Co teraz?! Czekałam na jego reakcję....
-Wszystko okay?- zapytał
Nie nic nie jest ok, przez swoją głupotę o mało nie zdradziłam jakiemuś człowiekowi kim naprawdę jestem! Co bym zrobiła aby móc cofnąć czas!
-Tak - odparłam unikając kontaktu wzrokowego, poczułam jak łzy stają w końcikach moich oczu. Momentalnie je usunęłam za pomocą mocy. Jak mogłam być tak głupia? Naraziłam całą rasę na zdemaskowanie! Przeszły mnie dreszcze.
- Hej? Dlaczego się trzęsiesz? Zimno ci? - zapytał.
- Nie - wzięłam głęboki oddech, musiałam się uspokoić i zachować resztki godności, tego oczekiwałaby ode mnie matka i królowa
- Nic mi nie jest - podniosłam wzrok i spojrzałam prosto w jego białe oczy, które w świetle księżyca świeciły jak gwiazdy. Bałam się jakie wnioski mógł wyciągnąć po moim zachowaniu jednak byłam w stanie znieść wszystko byle tylko móc chronić nasz świat. Chłopak wstał.
- Jest w tym coś śmiesznego? - odwrócił się tyłem. Nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
- Uderzyłeś się w głowę jak na ciebie spadłam? - zapytałam powstrzymując się od śmiechu, jednak trochę się zmartwiłam, już słyszałam te wszystkie mądrości odnośnie mojego braku odpowiedzialności...
- Czy jest coś śmiesznego w tym, że jestem ślepy?
- Hę? Jaja se ze mnie robisz? - teraz ja wstałam. - Wybacz ale ta rozmowa chyba nie ma sensu. Ruszyłam w stronę drzwi.
- Czekaj... Co? - odwróciłam się. - Tak po prostu sobie idziesz? Ratuję ci życie, nie słyszę słowa "dziękuję", nabijesz się z mojej ślepoty, a teraz idziesz, wielce obrażona?! - ni z gruszki ni z pietruszki zaczął na mnie krzyczeć
- Arigatou gozaimasu mój Wybawco-sama - odparłam najbardziej uroczo i cukierkowo jak tylko potrafiłam. - Zadowolony?- dodałam już normalnie, nie czekając na jego reakcję podeszłam szybko do drzwi i ruszyłam schodami w dół.
IDIOTA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Neva