Rozdział II - Yui

Dzisiaj obudziłam się wcześnie rano Promienie słońca przedzierały się przez moje nie zasłonięte do połowy okno. - Ahhh co za piękny dzień. - odezwałam się ziewając.- idealny dzień na strzelanie z łuku. Myślę że dziś dam radę pobić swój rekord!-powiedziałam i ruszyłam ręką układając palce w kształt litery "v". Następnie wstałam i pościeliłam łóżko w którym jedno bym zmieniła. Te szarą smutną pościel, na różową w jednorożce. Ściany z resztą też mogłyby być w kolorze brzoskwiniowym albo morelowym. Uwielbiam projektować wnętrza więc pewnie za parę dni wezmę się za remont akademika. Po chwili rozmyślania co ja bym tu nie zmieniła ruszyłam do toalety przebrać się w mundurek. Przechodząc koło lustra prawie dostałabym zawału. Wczoraj nie rozczesałam włosów i dosłownie wyglądałam jak wielki rozczochrany goryl. Czesałam je, spryskiwałam specjalnym płynem, robiłam wszystko żeby doprowadzić je do ładu... I nic! Zrezygnowana ubrałam swój mundurek i ruszyłam ku drzwiom. Nagle usłyszałam głos moich świętych broni:
-Yui-sama, kiedy spałaś po przymierzałam twoje stroje w szafie i natknęłam się na ładny kapelusz z kocimi uszkami!-powiedziała Marika
-Jak co to ja nic nie robiłam... -odparła Blanc
-Po pierwsze, dlaczego bez mojego pozwolenia weszłaś w ludzką postać!? Po drugie, dziękuję za kapelusz.-powiedziałam zmieszana. Zazwyczaj nie krzyczę na ludzi. W tej chwili czułam się niezręcznie.
-Proszę pozwól nam choć przez chwilę być w ludzkiej postaci! - powiedziały Blanc i Marika.
-No dobra pozwolę wam się zmienić, ale dopiero po południu jak będę szła na trening, ok?-powiedziałam, z uśmiechem na twarzy.
-Dobra! - powiedziały
-A jak na razie tu zostańcie. Ale pod postacią łuku i strzał!-powiedziałam
Kiedy, skończyłyśmy rozmawiać chwyciłam za swoją torbę i ruszyłam w stronę klasy od języka japońskiego. Po chwili zorientowałam się że jest dopiero 6.30.-To co ja mam niby robić przez te półtorej godziny?-pomyślałam.-W sumie pokój klubu jest całkiem blisko mojego pokoju więc mogę się tam teraz udać.-myślałam. Chwilę później wzięłam mój łuk i za pomocą teleportacji przeniosłam się do ciemnego pokoju. W pierwszym momencie nic nie mogłam zauważyć. Czyżbym przeniosła się w złe miejsce? Powoli posuwałam się do przodu. Mijałam przedmioty całkowicie spowite mrokiem. Nie wiedziałam czy w dobrą stronę idę, ale ważne było wydostanie się z tond. Nagle zauważyłam coś czarnego wyglądającego jak człowiek. Podeszłam do tego lub do kogoś i lekko "to" szturchnęłam ręką.-Przepraszam...czy jest pan właścicielem dojo?-zapytałam. Przez chwilę myślałam że "to" mnie ignoruje, więc z impetem rzuciłam się na ten dziwny czarny cień. Kiedy wpadłam na ten nieokreślony obiekt nagle zaświeciło się światło. Po chwili zdałam sobie sprawę że to był worek treningowy w kształcie człowieka, a ja głupia do niego gadałam. Rozejrzałam się po całej sali. Leżało w niej wiele kartonowych pudeł. Niektóre z nich były trochę otwarte. Zauważyłam jedno z napisem: "stroje dla członków dojo". Postanowiłam że nic nie zaszkodzi jak zajrzę jakie kimona oferują. Były tam białe dla dziewcząt i czarne dla chłopców. Znajdowały się też tam pasy. Zaczynając od najsłabszego białego aż po czarny pas mistrza o który wszyscy walczą. Sama mam dopiero pas zielony, bo ostatnio miałam rękę w gipsie i nie mogłam ćwiczyć póki kość się nie zrośnie.

Stopniowanie pasów ju jitsu, kendo, karate itp. (jest jeszcze pas czarny ale nie ukazano go na obrazku)

Postanowiłam, że przez chwilę poćwiczę. Chwila rozgrzewki wystarczyła mi na rozruszanie kości. Potem przyjęłam pozę walki. Chwyciłam swój łuk i korzystając z powieszonej na ścianie tarczy zaczęłam strzelać. Pierwszy strzał poszedł mi sprawnie. Clenie trafiłam w sam środek. Następny trochę gorzej, na obrębie koła. Strzelałam i strzelałam...aż zabrakło mi tchu. Gorączkowo poczęłam szukać swojego inhalatora.-Gdzie ja go mam?!-pomyślałam. Po chwili znalazłam go w bocznej kieszeni plecaka.-Uff...co za ulga.-powiedziałam do siebie i zażyłam leku-Jestem uratowana! Przez chwilę odleciałam. Zamyślona siedziałam na podłodze, a raczej materacu, rozmyślając o moim życiu. W gimnazjum nie byłam zbyt lubiana. Parę razy wdałam się w bójki i codziennie uciekałam od narzucających się zalotników. Takie było moje życie w szkole...Teraz nikogo tu prawie nie znam i mogę zawrzeć nowe przyjaźnie, pokazać na co mnie stać i być nową sobą! Po paru minutach "dumania" wstałam, przeciągnęłam się i ruszyłam do szkoły (tym razem na własnych nogach). Szłam przez korytarze. Mijałam wiele osób które widziałam już wcześniej na apelu, np. tą przedstawicielkę mojego rocznika i nareszcie dotarłam na miejsce. Pod klasę od języka japońskiego. Stało pod nią parę osób.-Nie znam nikogo...-pomyślałam-Eeee...nieee to niemożliwe. Co ten Shun tu robi? Czyżby chodził ze mną do klasy? Rozumiem...-wzruszyłam ramionami i ze skrzyżowanymi nogami stanęłam pod ścianą. Na szczęście nikt mnie nie zaczepiał. Po krótkiej przerwie, rozpoczęła się lekcja. Do klasy wszedł nasz nauczyciel:
-Hejka! Nazywam się Irie Izo! Będę waszym nowym nauczycielem od języka japońskiego! Yeah!-powiedział jakby był jakimś nastolatkiem-Dziś to ja was rozdzielę na pary do ławek! Ty różowo-głowa siadasz z tym czarnowłosym smutasem!-powiedział i wskazał na mnie i Shuna.
Po chwili wszyscy usadowili się na swoich miejscach. Jedyne co mnie dziwiło to, to że ten nasz nowy "nauczyciel" miał fioletowego irokeza, przyciemniane okulary i kolczyki. No i zachowywał się jak jakiś dzieciak. Potem poznałam naszego wychowawcę Hori Fujio, który ciągle pytał się o naszą grupę krwi (podejrzewam że to wampir). Następnie, był w-f na którym jak zawsze wszystko mi wychodziło! Biegi...skoki wiatr we włosach...To lubię! Kiedy tak sobie radośnie "hasałam" nie zauważyłam że wszystkie oczy uczniów, jak i nauczycieli, są zwrócone na mnie. Z uśmiechem na twarzy cała czerwona poszłam powolnym krokiem do rogu ogrodzenia naszego boiska szkolnego. Skulona patrzyłam na powietrze. Pogoda była dziś w miarę ładna. Słońce świeciło, lekki wiaterek smagał moje różowe włosy. Ogólnie miałam ochotę się zdrzemnąć.-Och,..może jednak wrócę na w-f-powiedziałam cicho-Albo nie! Uach....-ziewnęłam głośno i jak suseł zapadłam natychmiastowo w kamienny sen. Śniło mi się że idę na lekcje niemieckiego i tam spotykam dziwnego czerwonowłosego nauczyciela z kozią bródką w kolorze bordo. Do tego właśnie teraz mnie trąca i wrzeszczy coś po niemiecku abym wstała. Następnie jakiś palant woła do mnie po imieniu.- Ej! Skąd ja znam tego gościa? Czy to aby na pewno jest sen?-pomyślałam. Kiedy nauczyciel chwycił za dębową linijkę nagle zdałam sobie sprawę że to nie sen tylko to naprawdę się dzieje, a ten czarny palant to nie kto inny jak Shun!
-Eins... zwei... DREI...!-wykrzyknął nauczyciel i już miał mi wymierzyć karę cielesną kiedy się ocknęłam
-Przepraszam! Naprawdę przepraszam! Mamy taką piękną pogodę że trudno było mi nie zasnąć! I ten jesienny wiaterek...-powiedziałam
-Tsurumi nie odpływaj! Znowu...!-usłyszałam głos Shuna
-Ok, ok wiem... Pomarzyć nie można!?-powiedziałam wesoła-Jak sam chcesz spróbować tego jesiennego słońca to może wybierzesz się ze mną jutro na piknik?-powiedziałam, chociaż sama nie wiem dlaczego.
-W sumie nie mam żadnych planów na jutro więc okej.-powiedział Shun-Może po szkole o 14?
-Oki.-powiedziałam-Czy to będzie randka?!-pomyślałam-O nie...
-Okej wy dwoje!? Może byście łaskawie usiedli? Jest lekcja. Pogadać możecie sobie na przerwie!-sykną nauczyciel-No dalej! Liczę do trzech! Eins zwei...-nasza klasa usadowiła się na miejscach-Zaczynamy lekcje.
I tak właśnie nasza klasa rozpoczęła naukę niemieckiego. Teraz jeszcze matma i malarstwo i...do domu. Nie powiem co było na dalszej części lekcji, bo nie było niczego ciekawego wartego opisu. Było tak nudno że chętnie ucięłabym sobie drzemkę. Nie zrobiłam tego ponieważ czekałaby mnie kara cielesna w postaci dębowej linijki. Kiedy skończyła się lekcja nareszcie mogłam odetchnąć. Nabrać "świeżego" powietrza do płuc. Uciec od tej lekcji...Przedostatnia lekcja była to matematyka z panem Sutclife Grellem. Było nawet ciekawie choć matma i tak nigdy nie będzie moim ulubionym przedmiotem. Na samym końcu było malarstwo. Poznałam przemiłą nauczycielkę. Pozwoliła nam rysować na płótnach co tylko dusza zapragnie. Ani razu w moim życiu nie poznałam takiego typu nauczyciela. Dopiero kiedy chłopcy zaczęli się kłócić poznałam drugą stronę tej słodkiej pani. Chwyciła ona ich za fraki i wyniosła na korytarz. Nawet kiedy zamknęła drzwi to i tak słychać było jej donośny głos:
-Co wy robicie!?-krzyknęła
-My...em...eto...-powiedzieli cicho
-Co em! Na moich lekcjach ma być cicho! Bo jak nie to...chyba rozumiecie co?! Użyję na was perswazji!-krzyczała.
Jak bym to ja tam stała to już dawno bym zaczęła płakać. Ciekawe czy i oni płaczą? Nagle zadzwonił dzwonek.
-Do widzenia...DZIECI.-powiedziała "pani dwie twarze"
Nareszcie skończyły się już lekcje. Spakowałam się i wyszłam z klasy powolnym krokiem, bacznie przyglądając się naszej nauczycielce, ruszyłam w stronę stołówki.-Głodna jestem...!-westchnęłam i chwyciłam za swój brzuch-Ciekawe co na obiad? Kiedy doszłam do stołówki pierwsze co zauważyłam to Shuna zajadającego się pasztecikami z ośmiornicą.-Pfe! Paszteciki...-skręciło mnie w żołądku-To ostatnia rzecz na którą mam ochotę...-Podeszłam do baru, stanęłam w kolejce po jedzenie i czekałam...Po dwóch minutach nadeszła moja kolej. Pani z siatką na głowie nałożyła mi chochlę sosu i dwa paszteciki. Chwyciłam tackę i ruszyłam w poszukiwaniu wolnego miejsca przy stole. Po chwili znalazłam jakiś opuszczony stolik stojący w rogu ogromnej sali. Zjadłam swoje "przepyszne" jedzonko i udałam się do akademika. Przeszłam przez korytarz w stronę windy. Nagle zauważyłam że drzwi od niej się zamykają. Szybko pobiegłam i swoją torebką przytrzymałam drzwi. Weszłam i ledwo oddychając wydałam z siebie cichy, ledwo słyszalny głos:
-Dziękuję...jestem Tsurumi Yui...-powiedziałam-A ty?
-Przecież się już znamy. To ja. Shun.-powiedział
-Aaaa...no tak! Przepraszam...chce mi się spać...Uaa...-powiedziałam i znów zasnęłam. Nagle winda się zatrzymała. Z małego głośnika usłyszeliśmy powiadomienie.
-Przepraszamy za kłopoty! Ze względu na problemy techniczne winda będzie nieczynna przez godzinę! Dziękuję!
-Niech to!-powiedział Shun
-Nie wiesz może która jest godzina?-nagle się ocknęłam. Przecież kółko na które się zapisałam zaczyna się o 15.30!
-Jest...już ci mówię...14.40.-oznajmił, a ja cała pobladłam
-O nie! Pierwszego dnia z późnię się na kółko!-powiedziałam
-Ja też...-powiedział Shun-O której zaczyna się twoje?
-O 15.30, a co?-powiedziałam
-Nic...moje też. No to teraz utknęliśmy-powiedział
-Nawet gdybyśmy chwieli użyć teleportacji to o tej porze dnia moglibyśmy zostać zdemaskowani, a tym samym zdradzilibyśmy Boski ród.-powiedziałam
-Masz rację...-powiedział
Zapadła cisza. Przez 20 minut nie odzywaliśmy się do siebie. Pierwszy raz widzę Boga (nie wliczając siebie). Teraz gdy jesteśmy sami to może do niego zagadam.
-Takei-san...słuchałeś kiedyś co śpiewa wiatr?-powiedziałam
-Nie...-powiedział i usiadł na podłodze
-Czasami wiatr śpiewa smutne piosenki, bo tylko takie zna...Śpiewa o wojnach...o płaczących ludziach-powiedziałam i zaczęłam śpiewać bardzo dobrze znaną mi piosenkę*. Skulona oparłam się o plecy Shuna.
-Tsurumi...-powiedział i zaczął słuchać mojej piosenki.
Tak minęła ta godzina. Winda znowu ruszyła. Nie mogłam uwierzyć że ten czas tak szybko leci. Uśmiechnięta wstałam i bez pożegnania ruszyłam na kółko. Kiedy dotarłam na miejsce już nasz sensei mówił listę obecności.
-...i Tsurumi Yui. Jest tu taka?- odezwała się sensei Shura
-Jest! To ja! -powiedziałam
-Ok! To teraz pokażcie na co was stać! - powiedział sensei Angel
-Przepraszam za spóźnienie, winda się zacięła-powiedział Shun, dziwne że dołączył do tego kółka
-No dobrze. Na początku przypiszemy was do grup. Uczniowie z grupy Alfa będą specjalizowali się w strzelaniu - z łuku bądź z broni palnej, grupa Beta w walce wręcz, a grupa Gamma w kendo. Jakieś pytania?
Prawie w trybie natychmiastowym do góry podniosła się czyjaś ręka.
-Słucham?-sensei zwrócił się w stronę ucznia.
-A jak ktoś nie wie w czym się specjalizuje?
Pan długowłosy osłupiał
-W takim razie radzę się zastanowić, bo w przeciwnym wypadku nie widzę dla was powodu żeby tutaj być-oświadczył ze spokojem.
Po tym już wszyscy umilkli, w ciszy oczekując na dalsze słowa.
-No więc dzisiaj przydzielimy wam pasy, oczywiście białe, i kimona. Chłopcy dostaną czarne, dziewczyny białe.-odezwal się nasz sensei
-A dlaczego ja nie dostanę zielonego pasa...-powiedziałam smutna-...przecież tak długo walczyłam o tą rangę..
-To dlatego że każdy ma być równy. Nie możemy cię traktować wyjątkowo. Masz chociaż certyfikat że posiadasz ten stopień w...
-W łucznictwie i walce w ręcz-powiedziałam zadowolona
-No dobrze...mam pewien pomysł. Augustus, mogę powiedzieć-powiedziała Shura
-Dobrze-oznajmił
-Ustalimy kto będzie kapitanem na podstawie waszej siły!-powiedziała-Na razie sprawdzimy kto ma jakie możliwości! Dzięki temu zobaczymy kto zostanie przewodniczącym danej drużny! Zgadzacie się!?
Po chwili wszyscy odezwali się chórem.
-Tak!
-Ok, zaczynamy trening!-powiedziała
Potem ustawiłam się koło swojej grupy. Tego dnia była bardzo ładna pogoda, więc wybraliśmy się na strzelanie w plenerze. Szczerze mówią szło mi dobrze. Trafiłam w każde cele. Tylko raz musiałam spudłować no, bo przecież ludzie nie są tacy idealni jak bogowie. Muszą uczyć się na błędach inaczej nie byliby ludźmi. Na koniec dostaliśmy formularze zgłoszeniowe. Po zakończeniu treningu postanowiłam, że wybiorę się na małą wycieczkę. Pożegnałam się z grupą i ruszyłam na polowanie potworów. W jakiejś ciemnej uliczce znajdował się człowiek którego do połowy pochłoną potwór. Swoim mechanicznym głosem odezwał się do mnie prosząc o pomoc. Niestety cała roztrzęsiona nie byłam w stanie go pokonać. Zaczęłam się cofać. Jednym problemem było to że ta uliczka była "ślepa". Nie wiedziałam co robić. Może i miałam z sobą łuk, ale zabić człowieka...nie... nie jestem do tego zdolna. Dlatego czym prędzej zaczęłam krzyczeć i piszczeć. Na moje nieszczęście ten człowiek już umierał tak więc mogłam użyć teleportu (w końcu i tak już nikomu nie rozpowie, że widział znikającą w białej poświacie panią). Po chwili znalazłam się w swoim pokoju. Położyłam się, zażyłam leku w postaci inhalatora na astmę i położyłam się spać.
-Dobranoc...

Formularz zgłoszeniowy
Imię: Yui
Nazwisko: Tsurumi
Klasa: 2b
Grupa: Alfa
Poziom: 4
Grupa krwi: A Rh-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Neva