Rozdział I- Shun

Siedziałem w swoim pokoju, przygotowując się na rozpoczęcie roku. Yumi zniknęła gdzieś w nocy i nadal nie wróciła. Normalne. Zastanawiałem się, czy miałem coś jeszcze zrobić. Byłem już w mundurku, gdyż ubrałem go trochę wcześniej. Nie mając lepszego pomysłu podszedłem do lustra i przejrzałem się w nim. Ten mundurek jest całkiem nie w moim stylu. Wolę ciemniejsze ubrania, z resztą koszula i krawat nie należą do najwygodniejszych strojów. No ale jakoś przeżyję. Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju w biegła brązowowłosa dziewczyna w mundurku naszej szkoły.
-E...-zacząłem, ale przerwała mi.
-To ja, idioto!-mruknęła i uśmiechnęła się, zamykając drzwi i zmieniając się w swoją zwyczajną postać.
-Yumi-westchnąłem.- Gdzie byłaś przez całą noc?
-Em...-zaśmiała się. Rzuciłem jej surowe spojrzenie.- Byłam na spacerze.
-W nocy? Na pewno ci uwierzę!
-Nie pozwalasz mi wychodzić w dzień-mruknęła.
-W nocy też... Najbardziej dziwi mnie to, że się nie zgubiłaś.
-No właśnie chodzi o to, że się zgubiłam. Dlatego wracam dopiero teraz!
Ponownie westchnąłem.
-Dobrze, że przynajmniej nie musisz tego odespać.
-Może nie muszę, ale chcę!
-Nie ma na to czasu, chodź-rzuciłem i skierowałem się do wyjścia, po drodze zabierając kluczyki do pokoju z komody.
-Ej! Nie zostawiaj mnie tu!-krzyknęła, biegnąc za mną.-W sumie zawsze mogę wyjść oknem...
Zmieniła się w kota i wskoczyła mi na ręce.
-I co? Teraz mam cię nosić?
Miauknęła cicho, nie mogąc mi odpowiedzieć. Zamknąłem drzwi i ruszyłem w stronę sali, gdzie miało odbyć się uroczyste rozpoczęcie roku. Szedłem powoli, miałem jeszcze kilkanaście minut na dojście.
-Ej, wbijasz mi pazury-skarciłem Yumi. Zeskoczyła ze mnie i rozejrzała się dokoła. Przemieniła się w dziewczynę, którą była, kiedy wchodziła do mojego pokoju.
-Tak będzie wygodniej. Nikt nie powinien zwrócić na mnie uwagi-stwierdziła w tłumaczeniu.
Nic nie odpowiedziałem, tylko poszedłem dalej, a ona za mną. Po chwili doszliśmy do sali. Zostało  jeszcze trochę do przemówienia dyrektora.
-Ile ludzi... Nie lubię takiego tłoku i hałasu-zaczęła marudzić Yumi.
Zajęliśmy miejsca, ale ledwo co zdążyliśmy usiąść, dyrektor wszedł na podwyższenie i ogłosił, że odśpiewany zostanie hymn narodowy. Wszyscy wstali i zaczęli śpiewać, albo raczej fałszować. Chociaż nie wiem, czy powinienem tak mówić, bo śpiewanie nie jest moją mocną stroną i wcale nie jestem od nich lepszy. Mówiąc nawiasem nie do końca znam tekst... Yumi szło o wiele lepiej. Po kilku minutach słuchania tego jęku jakim był nasz śpiew, dyrektor nakazał nam usiąść i zaczął swoje przemówienie. Szczerze mówiąc wcale go nie słuchałem. Zwykła mowa, w której roi się od przechwałek i innych nudziarstw. Potem w imieniu pierwszorocznych przemawiała Undine Aoi. Od razu dało się w niej rozpoznać elfa. Coś dziwna ta szkoła. To już chyba 5 lub 6 osoba w tej akademii, która nie jest człowiekiem. Jej przemówienie też nie było zbyt interesujące, ale czego oczekiwać po tym rodzaju wypowiedzi? Po uprzejmych oklaskach dziewczyna zeszła z podwyższenia i uczniowie zaczęli się rozchodzić. Ja również udałem się w stronę swojego pokoju, ale zatrzymała mnie Yui.
-H-hej-powiedziała.
-Cześć. Chcesz się mnie o coś zapytać?-spytałem.
-Ta-a-k-k. Czy-y pójdziesz ze mną na bal?-powiedziała cicho.
-Ok. Nie ma sprawy-uśmiechnąłem się-Będę po ciebie o 17.30. Ok?
Odbiegła wyraźnie zadowolona. Kiedy tylko zniknęła nam z oczu, Yumi wybuchła śmiechem.
-No co?-zapytałem.
-Nic. He he. Shun się zakochał!-wyszeptała.-No ale poważnie! Dla mnie nie jesteś taki miły...!
-Bo ty zachowujesz się jak dzieciak.
-Pff... A ty jak stary dziad...
Zignorowałem ją i przyśpieszyłem trochę. W kilka minut doszedłem do swojego pokoju. Wygrzebałem klucze z kieszeni spodni i wszedłem. Yumi w międzyczasie zmieniła się w kota, żeby potem nikt nie zastanawiał się, co robi w moim pokoju. Od razu ściągnąłem krawat i marynarkę i rzuciłem je na krzesło. Wyciągnąłem z szafy czarne spodnie i przebrałem się.
-Wyglądasz jak... idiota. To znaczy tak jak zwykle-skomentowała Yumi, która zdążyła już przemienić się w człowieka.
-Ktoś cię o zdanie pytał?-Rzuciłem jej surowe spojrzenie.
Wymamrotała coś pod nosem, ale jej nie słuchałem.
-Ja też idę!-krzyknęła, widząc, że wychodzę.-Nie zamykaj mnie tu!
-Wyjdziesz przez okno-mruknąłem, zatrzaskując drzwi za sobą. Usłyszałem jak dobija się do drzwi. Normalnej osoby bym tak nie zamknął, ale ona sobie poradzi. Nie mam zamiaru na nią czekać, a kluczy jej nie zostawię, bo mi nie odda albo zgubi. Szybkim krokiem udałem się do Yui. Zapukałem.
-Yui? Jesteś tam?-zapytałem.
-Tak Shun poczekaj!-krzyknęła.-Ok już jestem.-otworzyła. Wyglądała naprawdę pięknie. Wpatrywałem się w nią przez chwilę, ale szybko się ocknąłem.
-Ładnie wyglądasz tylko...-zmierzyłem ją wzrokiem-...po co ci ta opaska?
-Em...ja...nie,,,ty...em...C-c-co ty robisz?!-powiedziała, kiedy ściągnąłem jej opaskę. Nagle zacząłem mówić rzeczy, które wolałem zachować dla siebie.
-Teraz lepiej. Szczerze mówiąc wyglądasz świetnie. Od pierwszego spotkania z tobą się w tobie zakochałem. Twoje lśniąc włosy i...
Błyskawicznie zasłoniła sobie oko, a ja mogłem już się powstrzymać.
-Shun! Wiem że to było zaskakujące, ale jeśli obiecasz że nikomu nie powiesz to powiem ci moją tajemnicę. Ok?-powiedziała, wyrywając mi opaskę z ręki.
-Obiecuję...
-Jestem boginią! Wiem pewnie uznasz mnie za wariatkę, ale to prawda!-powiedziała.
-Nie uważam tak...bo...ja też jestem bogiem-powiedziałem.
-Aha...rozumiem...
Ruszyliśmy w stronę sali, w której miała się odbyć dyskoteka. Reszta uczniów także podążała w tym kierunku. Kiedy weszliśmy do sali było już tam trochę osób. Zauważyłem Yumi, która stała oparta o jedną ze ścian. Wariatka! Nie zmieniła wyglądu! Oby jej nikt nie zauważył, bo będzie źle. Mógłbym teraz pójść i ją skarcić, ale to zwróciłoby uwagę dużej ilości osób, z resztą nie mam ochoty tłumaczyć się Yui. Zignorowałem więc ten fakt i ruszyłem dalej. W ciągu kilkunastu minut na sali zgromadzili się wszyscy uczniowie. Wydawało mi się, że jest ich jeszcze więcej niż wcześniej, ale to tylko złudzenie. Do mikrofonu podszedł prowadzący imprezy i po krótkim przywitaniu włączył muzykę. Zaczęliśmy tańczyć. Po kilku piosenkach poszliśmy do stołów zastawionych jedzeniem.
   Około północy impreza się skończyła. Nie wszyscy dotrwali do tej godziny. Niektórzy stwierdzili, że nie będą siedzieć po nocach skoro jutro mamy iść do szkoły na lekcje. Rozstałem się z Yui. Ona postanowiła jeszcze chwilę zostać, bo chciała z kimś porozmawiać czy coś. Choć w sumie byłem już zmęczony, więc możliwe, że po prostu poszła do toalety... Nie wiem. Z resztą nieważne. Udałem się prosto do swojego pokoju, ściągnąłem koszulę i położyłem się do łóżka. Yumi spała. No niby ok, ale zasnęła w pozycji siedzącej, na parapecie okna. Trudno. Pewnie zaraz się obudzi i położy się w normalnym miejscu. Zamknąłem oczy, ale nie mogłem spać. Wyciągnąłem z lodówki butelkę wódki i zacząłem pić. Jestem dorosły, więc mogę. Yumi obudziła się i stwierdziła, że nie może być poszkodowana, dlatego zaczęła szukać w lodówce drugiej butelki. Odstawiłem swoją i odepchnąłem ją od lodówki.
-Nie. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co będziesz wyrabiała jak będziesz pijana-powiedziałem stanowczo.
Burknęła coś oburzona, zmieniła się w kota i wskoczyła mi do łóżka. Ja kontynuowałem konsumpcję alkoholu. Po jakimś czasie zorientowałem się, że Yui leży koło mnie na łóżku. Że co? Skąd ona się tu wzięła? W dodatku również trzymała butelkę z trunkiem w ręce. Moja była już pusta. Trzecia leżała pod oknem również pozbawiona zawartości.
-Yui...co się tu działo? Która godzina?-wymamrotałem.
-Gdzieś koło 2 w nocy...-ziewnęła
-Nie wiem jak ty ale się już stąd nie ruszam...i....i...sorki że przez to serum powiedziałem ci to wszystko co czuję...chciałem...
-Nie musisz kończyć Shun. Ja też tak czuję...
Przytuliła się do mnie. Byłem nieco zdziwiony, ale co tam. Pachniała ładnie perfumami. Naprawdę się w niej zakochałem... Nie będę zaprzeczał ani tego przed sobą ukrywał. Pierwszy raz naprawdę się zakochałem, tak na poważnie. Chwilę później zasnąłem.



Rozdział I - Chika

       Kiedy się obudziłam było już parę minut po siódmej. Przeciągnęłam się zadowolona, po czym wstałam. Zobaczyłam, że moja współlokatorka jeszcze śpi, więc udałam się do łazienki i wzięłam długą kąpiel. Wyszłam z łazienki w szlafroku i otworzyłam szafę.
- No błagam... Tylko nie to! - jęknęłam niezadowolona.
- Co się stało? - zapytała moja wspólokatorka, która właśnie się obudziła i usiadła na łóżku.
- Że ja mam w tym niby chodzić? - zapytałam wyjmując z szafy mundurek.
- Nom - odpowiedziała - Chyba po to umieścili to w naszych szafach.
- O nie. Nie ma mowy, żebym to na siebie założyła - powiedziałam, po czym sięgnęłam do walizki i wyjęłam z niej spodnie khaki i ciemnozieloną bluzkę, a na końcu założyłam jeszcze brązowe tenisówki i zaczekałam, na Saundo, a potem po krótkiej wymianie zdań ruszyłyśmy we dwie ku sali gimnastycznej, gdzie się rozdzieliłyśmy. Ruszyłam w kierunku jednej ze ścian i stanęłam w cieniu.
       Nagle tuż obok siebie usłyszałam znajomy głos:
- Znowu się spotykamy.
       Słysząc to, aż pisnęłam zaskoczona, na co chłopak się roześmiał. Walnęłam go dłonią w ramię i zapytałam:
- Jak ty się tutaj znalazłeś, Moon?
- Mam swoje sposoby - odparł z cwaniackim uśmieszkiem, na co tylko przewróciłam oczami.
       Chłopak nieco mnie irytował, ale był przy tym jednak całkiem sympatyczny, dzięki czemu całkiem go polubiłam.
- Czemu nie jesteś w mundurku? - zapytał opierając się o ścinę, na co zlustrowałam go wzrokiem.
- Mogłabym cię zapytać o to samo - odpowiedziałam unosząc drwiąco brwi i zakładając ręce na piersi.
- Ja zapytałem pierwszy - odpowiedział chłopak nadal się uśmiechając.
- Ale jesteś dziecinny - prychnęłam, ale w końcu odpowiedziałam - Nie przywykłam ani do noszenia sukienek, ani spódnic i nie mam zamiary tego zmieniać.
- Więc w co ubierzesz się na dzisiejszy bal?
- Bal? - zapytałam zdziwiona - Jaki bal?
- Dzisiaj wieczorem. Dyrektorka uważa, że powinniśmy się "zintegrować".
- Skąd to wiesz? - zapytałam zdumiona.
- Mam swoje sposoby - odparł z uśmieszkiem na ustach, na co tylko prychnęłam.
- Idiota - pomyślałam.
- Słyszałem.
       Zdezorientowana zamarłam na chwilę. To był już drugi raz, kiedy ktoś odzywał się w mojej głowie. To było dziwne nawet jak na mnie. Zastanawiałam się przez chwilę, czy ktoś może nie powiedział tego do mnie nagłos. Odwróciłam się do Moona, by go o to zapytać i zamarłam. Chłopak zniknął. Rozejrzałam się wokół, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Potrząsnęłam głową i przewróciłam wymownie oczami. Musiałam przyznać, że chłopak był dziwny. Pojawiał się nie wiadomo skąd, a potem znikał niemal równie nagle.
       Moje przemyślenia przerwał głos dyrektorki, która właśnie weszła na podium i powitała nas w szkole. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy ze zniesmaczoną miną. Zapowiadał się długi poranek...

***

       Miałam rację. To był długi poranek. Najpierw wywód dyrektorki, na którym prawie zasnęłam, a potem przemówienie dziewczyny, która przedstawiła się jako Aoi Undine. Jej już słuchałam nieco uważniej, ale i tak z niezbyt zadowalającym skutkiem. Problem w tym, że nie przywykłam do tak długiego stania i jednocześnie skupiania się na słowach innych. Zdecydowanie lepiej wszystko przyswajałam gdy byłam w ruchu. Poza tym, ze wszystkich stron otaczał mnie tłum uczniów, co mocno mnie deprymowało, bo czułam się strasznie osaczona. Kiedy już Aoi skończyła swoją przemowę, natychmiast wybiegłam z sali i wyszłam na dwór, aby odetchnąć świerzym powietrzem. Przez jakiś czas spacerowałam samotnie, gdy nagle wpadłam na pewną niebeskowłosą dziewczynę i oczywiście, jak to ja, musiałam się przewrócić.
- Nic ci nie jest? - zapytała.
- Tak wszystko ok - odparłam nieco zaskoczona nagłym upadkiem na ziemię.
       Dziewczyna podała mi rękę, a ja chętnie ją przyjęłam i z pomocą niebieskookiej stanęłam na nogi. Otrzepałam ubrania, po czym spojrzałam na stojącą przede mną nastolatkę i przekrzywiłam głowę niepewna, ale po chwili się uśmiechnęłam.
- Dziękuję Aoi.
- Proszę bardzo - odparła z lekkim uśmiechem.
- Chika - przedstawiłam się.
- Miło mi - odpowiedziała mi z uśmiechem - Chyba powinnyśmy iść do pokoi prawda?
- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Przygotować się na bal - odpowiedziała podekscytowana, a ja uśmiechnęłam się widząc jej rozradowaną twarz.
- Ok, chodźmy - powiedziałam, więc udałyśmy się w kierunku wejścia do budynku.
       Kiedy byłyśmy już na miejscu pożegnałyśmy się i każda z nas poszła w swoja stronę. Szybko dotarłam do pokoju, gdzie spotkałam Saundo. Przywitałam się z nią szybko, po czym zdecydowanym krokiem ruszyłam ku szafie i zaczęłam szukać czegoś do przebrania. W końcu zdecydowałam się na granatowe jeansy i długą, ciemnozieloną tunikę, po czym ruszyłam ku sali gimnastycznej, gdzie masa uczniów pląsała już po parkiecie.
       Nie umiałam tańczyć, ale nie przeszkadzało mi to dobrze się bawić. Jadłam, piłam i poznawałam nowych uczniów. W końcu postanowiłam wrócić do pokoju. Ruszyłam więc w odpowiednim kierunku, a kiedy byłam już na miejscu, przebrałam się w swoje najwygodniejsze ubrania, założyłam torbę na ramię i otworzyłam okno. Spojrzałam w górę. Do dachu nie miałam aż tak daleko, a tuż obok dostrzegłam rynnę. Stanęłam na parapecie, po czym złapałam rurę i zaczęłam się wspinać. Trochę to trwało i ze dwa razy omal nie spadłam, ale na szczęście, doszłam na dach cała. No, prawie cała, bo oczywiście nie uniknęłam zdarcia rąk, które zaczęły w niektórych miejscach krwawić. Westchnęłam, po czym otworzyłam  torbę i zaczęłam ją przeszukiwać. W końcu znalazłam duże opatrunki na ręce, więc przyłożyłam je do ran i usiadłam opierając się o jeden z licznych kominów. Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zasnęłam, a jedynym co zapamiętałam, był fakt, że czyjeś silne ręce uniosły mnie w powietrze, a potem, nie pamiętałam już nic...

Rozdział I - Yui

Dziś rano byłam bardzo wypoczęta. Z uśmiechem na ustach ściągnęłam z siebie kołdrę. Po chwili nie byłam już taka wesoła gdy zobaczyłam zegarek wskazujący godzinę 9.-Co?!-krzyknęłam- Z późnię się na przemowę! Szybkim krokiem ruszyłam do łazienki się przebrać. Po chwili byłam już gotowa do wyjścia. Nagle zauważyłam że lewituję. Znowu! Ech...szkoda gadać. W końcu po 5 minutach się opanowałam i ruszyłam w stronę sali gimnastycznej. Gdy tam dotarłam właśnie przedstawiciel, a raczej przedstawicielka schodziła ze sceny. -Cholera...-powiedziałam cicho. Wśród tłumu zauważyłam Shun'a. Chyba jest z mojego rocznika! Jeśli jest to koniecznie chcę się z nim wybrać na dyskotekę z okazji rozpoczęcia roku szkolnego.

***

Kiedy skończył się apel od razu pobiegłam do Shun'a.
-H-hej.-powiedziałam cała czerwona ze wstydu
-Cześć. Chcesz się mnie o coś zapytać?-powiedział
-Ta-a-k-k. Czy-y pójdziesz ze mną na bal?-powiedziałam cicho
-Ok. Nie ma sprawy.-uśmiechnął się-Będę po ciebie o 17.30. Ok?
Przytaknęłam i uśmiechnięta ruszyłam do swojego pokoju. Do przyjścia Shun'a zostało półtorej godziny więc mam trochę czasu żeby się przygotować-pomyślałam. W moim pokoju panował straszny bałagan. Trochę go ogarnęłam i zaczęłam szukać odpowiedniej sukienki na dzisiejszy wieczór. W końcu nie mogę źle wyglądać! Szkoda tylko że muszę odłożyć mój łuk...Bez niego chyba się obędę, ale co z opaską na moim oku? Bez niej wszyscy na których patrzę mówią prawdę. Może Shun nie zauważy że ją mam? Mam nadzieję. Dość długo zajęło mi upięcie moich długich do pasa włosów i zrobienie makijażu, a czas leciał szybko jak błyskawica. Ubrałam jeszcze bordową sukienkę przed kolano z falbanami, podkolanówki i byłam gotowa. -Jeszcze jedno zerknięcie w lustro, małe poprawki-powtarzałam. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Yui? Jesteś tam?-to był głos Shuna
-Tak Shun poczekaj!-krzyknęłam-Ok już jestem.-otworzyłam drzwi i ujrzałam Shuna w pięknym smokingu. Miał szeroko otwarte oczy i wpatrywał się we mnie.
-Ładnie wyglądasz tylko...-zmierzył mnie wzrokiem-...po co ci ta opaska?
-Em...ja...nie,,,ty...em...-nie wiedziałam co mówić, a on mi ją ściągnął-C-c-co ty robisz?!-miałam go uderzyć gdy nagle zaczął mówić pod wpływem serum.
-Teraz lepiej. Szczerze mówiąc wyglądasz świetnie. Od pierwszego spotkania z tobą się w tobie zakochałem. Twoje lśniąc włosy i...-nie mogłam słuchać już tej miłej a zarazem dziwnej prawdy. Szybko zasłoniłam sobie oko.
-Shun! Wiem że to było zaskakujące, ale jeśli obiecasz że nikomu nie powiesz to powiem ci moją tajemnicę. Ok?-powiedziałam stanowczo i wyrwałam mu z rąk moją opaskę.
-Obiecuję...
-Jestem boginią! Wiem pewnie uznasz mnie za wariatkę, ale to prawda!-powiedziałam
-Nie uważam tak...bo...ja też jestem bogiem.-powiedział
-Aha...rozumiem...

***

Razem z Shunem świetnie się bawiłam na imprezie. Miła dla ucha muzyka, smaczne sushi i oczywiście tańce. Po udanej dyskotece udałam się do swojego pokoju. Przechodząc koło pokoju 156 słyszałam podejrzane głosy z niego dobiegające. -Co on tam robi?-pomyślałam po czym otwarałam drzwi. Przed moimi oczami ukazał się Shun leżący na swoim łóżku i pijący...wódkę. Dalej urwał mi się film. Nie wiem dlaczego, nie wiem jak leżałam na jego łóżku z flaszką w ręku. Czy to możliwe że ja też złamałam regulamin?! To źle...Nagle Shun też się ocknął. Zaczął coś bełkotać pod nosem. Nagle całkiem normalnym głosem przemówił.
-Yui...co się tu działo? Która godzina?-odezwał się
-Gdzieś koło 2 w nocy...-ziewnęłam
-Nie wiem jak ty ale się już stąd nie ruszam...i....i...sorki że przez to serum powiedziałem ci to wszystko co czuję...chciałem...
-Nie musisz kończyć Shun. Ja też tak czuję...-nie wiem dlaczego ale go przytuliłam. Był on moim pierwszym przyjacielem. Jeszcze przyjacielem...Czujemy to samo i myślę że może kiedyś będziemy udaną parą. Dzięki niemu przez cały czas się uśmiecham...Nie chciałam wychodzić od niego przez drzwi... żeby nikt nie zauważył wymknęłam się przez okno i poszłam spać.

Prolog Yumi

Przez cały dzień musiałam być kotem... ech... W sumie lubię to, ale nie mogłam znieść ludzi, którzy próbowali mnie głaskać! No dobra, głaskanie czasem jest miłe, ale bez przesady! Byłam z Shun'em na zakupach. Potem przyszliśmy do akademika. W windzie spotkaliśmy jakąś dziewczynę. Widziałam jak Shun na nią patrzył! Inaczej niż na inne dziewczyny, mimo, że jest kobieciarzem. Zakochał się? Możliwe... Kiedy tylko weszliśmy do jego pokoju zmieniłam się w ludzką postać i zaczęłam skakać po jego łóżku.
-Zachowujesz się jak 5-latka-skomentował.
-Spróbuj przez cały dzień być w obcej skórze!-mruknęłam oburzona.
-Myślałem, że to lubisz. Naprawdę zachowujesz się jak dziecko.
Położyłam się, a on gdzieś poszedł.

Prolog Shun

Szedłem przez miasto ubrany tak jak zwykle. W rękach niosłem białego kota.
-Ech, do tej szkoły trzeba kupić tyle rzeczy-mruknąłem.-Stracę wszystkie pieniądze.
-Nie marudź-mruknęła Yumi kot.
Skierowałem się do sklepu papierniczego. Zakupiłem tam torbę, długopis, ołówek, zeszyty...-wszystko co będzie mi potrzebne. Szczerze mówiąc nie mam zamiaru zbyt pilnie się uczyć. To zajmuje zbyt dużo czasu, mam lepsze zajęcia. Tak czy inaczej niedługo powinienem już zbierać się do "wyjazdu". Kupiłem sobie napój w najbliższym sklepie i teleportowałem się na teren szkoły. W recepcji odebrałem kluczyk do swojego pokoju. Numer 156. Dobrze, że nie mam współlokatora, bo byłoby kiepsko. Oczywiście dla Yumi, dla mnie nie aż tak bardzo.
Udałem się pokoju, żeby się rozpakować. Jechałem windą. W pewnym momencie zatrzymała się i drzwi otworzyły się. Weszła przez nie różowowłosa dziewczyna. Wpadła prosto na mnie.
-Przepraszam...-jęknęła.
-To ja przepraszam. Tak na przyszłość, jestem Shun.-powiedziałem. Całkiem ładna ta dziewczyna...
Wysiadłem na 3 piętrze i poszedłem do swojego pokoju. Kiedy otworzyłem drzwi, Yumi błyskawicznie zeskoczyła mi z ramienia, w locie przemieniając się w ludzką postać.
-Wreszcie!-krzyknęła i wskoczyła na moje łóżko.
Otworzyłem plecak i zacząłem się rozpakowywać, nie zwracając uwagi na to, że Yumi skacze mi po łóżku i po meblach.
-Zachowujesz się jak 5-latka-podsumowałem jej zachowanie.
-Spróbuj przez cały dzień być w obcej skórze!-mruknęła oburzona.
-Myślałem, że to lubisz. Naprawdę zachowujesz się jak dziecko.
Uspokoiła się nieco i położyła się na łóżku. Kiedy wypakowałem książki i przybory poszedłem się przebrać w mundurek. Za kilka godzin ma być rozpoczęcie roku szkolnego.

Prolog Noritoshiego

- Noritoshi! Zatrzymaj się wreszcie!
       Westchnąłem niezadowolony, ale w końcu się zatrzymałem.
- O co ci chodzi Ion?
- Masz się tam zachowywać, jasne?
- Tak, tak. Powtarzasz to już od godziny, kiedy tutaj jechaliśmy.
- I bez magii. Tam będą też ludzie. Nie możesz się zdradzić.
- Tak, tak, wiem. Powtarzasz to od rana.
- I bez...
- Tak, wiem! - krzyknąłem tracąc panowanie nad sobą. - Wszystko mi już powiedziałeś, więc daj mi wreszcie spokój i wracaj do mojego ojca.
- Ale...
- Żadnych ale idź już sobie. Ciesz się, że choć na jakiś czas będziesz miał ode mnie spokój.
       Po tych słowach po prostu się odwróciłem i ruszyłem szybkim krokiem w kierunku akademii. Za plecami usłyszałem jeszcze tylko ciche prychnięcie mojego pomocnika, ale nie przejąłem się tym i po chwili usłyszałem oddalające się kroki Iona. Wracał zapewne do domu mojego ojca. Na wspomnienie o nim, cicho prychnąłem. Nie obchodziło go, że miałem już 713 lat i byłem bogiem nocy i magii, który doskonale kontrolował swoje moce. Nie, bo po co. Prawie mnie nie zauważał. a co dopiero mówić, że zdawał sobie sprawę z mojej potęgi. Postanowił mnie wysłać do ludzkiej szkoły. Znów prychnąłem niezadowolony, po czym przekroczyłem próg szkoły. Rozejrzałem się i zobaczyłem różowowłosą dziewczynę, która właśnie kierowała się w kierunku windy. Rozsiewała wokół siebie jakąś dziwną aurę i wszyscy chłopcy, którzy przechodzili obok niej, zatrzymywali się i oglądali za nią. Przez chwilę, ja również czułem to uczucie, ale szybko je od siebie odgoniłem. Popatrzyłem jak dziewczyna znika w windzie i po chwili uśmiechnąłem się półgębkiem. To promieniowanie nie było normalne i już wiedziałem z kim mam do czynienia. A więc nie byłem tutaj jedynym bogiem.
       Z tą jakże przemiłą myślą podszedłem do recepcji i dostałem od kobiety za lada kluczyk do pokoju. Spojrzałem na numer. 57. Super. Moja ulubiona liczba. Poszedłem w kierunku windy i wszedłem do środka i pojechałem na swoje piętro. Doszedłem do pokoju, otworzyłem drzwi, zostawiłem swoje rzeczy na łóżku, po czym postanowiłem zejść na parter schodami i poobserwować przychodzących do akademiku ludzi. Będę się miał chociaż z kogo powyśmiewać.
       Szybko więc ruszyłem przed siebie. Nie dotarłem jednak na parter. Zatrzymałem się w połowie drogi i zacząłem wpatrywać się w dziewczynę, która właśnie wchodziła po schodach. Miała rude, wręcz czerwone faliste włosy, luźno opadające jej na ramiona. Miała na sobie brązowe jeansy i ciemnozieloną bluzę, a na nogach brązowe terenowe buty. Przez ramie miała przewieszona solidną brązową skórzaną torbę a w ręce trzymała rączkę olbrzymiego kufra, który najwidoczniej miał już na swoim koncie wiele podróży. Jednak największe wrażenie zrobiły na mnie jej piękne, duże ciemnozielone oczy, którymi rozglądała się ciekawie wokół.
       Uśmiechnąłem się w szelmowski sposób i podszedłem do nieznajomej i wyciągnąłem ku niej rękę.
- Może ci pomóc z tą walizką?
       Dziewczyna spojrzała na mnie, po czym uśmiechnęła się, ale uniosła przy tym brwi do góry, co nadało jej twarzy drwiący wyraz.
- Nie dzięki. Poradzę sobie.
       Z tymi słowami, uniosła kufer jakby to było piórko i spokojnie weszła na piętro, po czym rozejrzała się wokół.
- Nie wygodniej było windą? - zapytałem z drwiną patrząc bezpośrednio na nią.
       Uniosła głowę i odwzajemniła moje spojrzenie, co nieco mnie zdziwiło. W większości przypadków inne istoty odwracały wzrok. Musiałem przyznać, że jej zachowanie sprawiło, że bardzo zainteresowałem się jej osóbką.
- Trochę wysiłku mi nie zaszkodzi - oznajmiła dziewczyna. - Poza tym, nie przepadam za zamkniętymi przestrzeniami.
- Więc jak ty tu wytrzymasz? - zapytałem wciąż się chytrze uśmiechając.
       Słysząc moje pytanie dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż poprzednio.
- Spadam przy pierwszej nadarzającej się okazji - oznajmiła przebiegle i po prostu nie byłem w stanie nie wyszczerzyć zębów w uśmiechu.
- Jakby co, to mnie poinformuj. Też chętnie się stąd wyrwę.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała. - A tak w ogóle to jestem Chika - powiedziała wyciągając ku mnie rękę.
- Noritoshi - odparłem ściskając jej dłoń i poczułem przyjemny dreszcz który przeszedł mi po plecach. - Ale możesz mi mówić Moon.
       Nie miałem pojęcia dlaczego pozwoliłem jej się tak do mnie zwracać. Tylko nieliczni mogli tak do mnie mówić, a reszta obrywała ode mnie z pięści. Chika była jednak tak intrygującą a przy tym sympatyczną osóbką, że po prostu nie mogłem postąpić inaczej.
- A więc do zobaczenia Moon - powiedziała łapiąc znów w rękę swoją walizkę i machając mi na pożegnanie.
- Na razie - powiedziałem opierając się o ściane i zakładając na nią nogę.
       Patrzyłem jak dziewczyna oddala się ode mnie korytarzem, po czym wniknąłem w jej myśli.
- Zobaczymy czy jest wart tego, żebym go ze sobą zabrała podczas ucieczki.
       Uśmiechnąłem się pod nosem i odpowiedziałem:
- Zdecydowanie.
       Dziewczyna nagle zamarła i stała przez chwilę w miejscu, ale w końcu potrząsnęła głową i ruszyła dalej korytarzem. Patrzyłam jak znikała za drzwiami jednego z pokoi, wciąż uśmiechając się pod nosem. Miałem gdzieś to, że nie powinienem był kożystać ze swoich umiejętności. Może jednak okres spędzony tutaj nie będzie aż taki nudny, jak przypuszczałem...

Prolog Aoi


-Śliczneeeeeee!- zawołałam uradowana gdy wyszliśmy na ulice miasta.
Wszystko dookoła było takie piękne! Ludzie, wystawy sklepowe, morze, którego szum słyszałam w oddali, ba nawet samochody wydawały się przepiękne. 
-Księżniczko Aoi, zwracasz na siebie za dużą uwagę!- mój strażnik, który miał za zadanie doprowadzić mnie do szkoły był wyraźnie poirytowany
-Pierwszy raz odkąd się obudziłam wyszłam z zamku do ludzi, tak wiele się zmieniło!
-Widziałaś przecież jak zmieniał się ten świat dzięki kryształowej rafie!
-Widzieć na własne oczy to zupełnie co innego!- odparłam naburmuszona
-Tak, tak, chodźmy do twojej nowej szkoły- i poszedł przodem
Nie lubiłam gdy się mnie traktowało w taki sposób. Jednak nie mogłam narzekać. Pierwszy raz od dwustu lat mogłam wyjść z zamku! Ba! jeszcze lepiej zostałam zapisana do ludzkiej szkoły gdzie mogłam się zrehabilitować po latach życia w zamknięciu. Byliśmy już coraz bliżej, aż w końcu moim oczom ukazał się wspaniały budynek - Akademia. Widziałam w swoim długim życiu wiele wspaniałych budowli wzniesionych przez elfów, bogów i innych jednak ludzie zawsze mnie zaskakiwali. Udaliśmy się w stronę internetu, po drodze widziałam paru uczniów. Większość miało już na sobie mundurki.
Chwilę później stałam pod drzwiami prowadzącymi do internatu. Odprawiłam strażnika twierdząc, że sobie poradzę. Jednak gdy weszłam do środka wszystko mnie przytłoczyło. Byłam pierwszy raz sama wśród przedstawicieli innego gatunku! To oczywiste, że sobie nie poradzę!- pomyślałam zgorączkowana. Jednak po chwili zauważyłam recepcję. Podeszłam powoli do stojącej za ladą kobiety.
-Przepraszam- zaczęłam- Nazywam się Undine Aoi i...- nie zdążyłam dokończyć, bo recepcjonistka mi przerwała
-Oczywiście, czekaliśmy na panienkę, pokój numer 179- powiedziała dając mi odpowiedni klucz
Może ten nadchodzący rok szkolny nie będzie taki zły?

Prolog Iori

Słońce znosiło się leniwie na niebie, a przez słabo oświetloną ulice, szedł wysoki mężczyzna. W ręku trzymał szarą teczkę. Ja w tym czasie kuliłem się na dachu jednego z wieżowców. Zacisnąłem ręcę na karabinie snajperskim, poczym nacisnąłem na spust. Miniaturowy pocisk trafił w głowę wysokiego mężczyzny, Po chwili zeskoczyłem z dachu i odebrałem mu szarą teczkę. Oczy mężczyzny powoli się zamykały, ale zdążył powiedzieć:
-Mogłeś po prostu poprosić o tą teczkę. Ale nie, to by uraziło twą dumę.
W tym momęcie mężczyzna zamknął oczy. Klęknęłem obok niego, Może ma rację. Może szczelanie w ludzi usypiającymi pociskami jest dostrzegane za... dziwne? Szkoda, bo inaczej nie potrafię. Otworzyłem teczkę. Pisał tam adres akademii do której się przepisałem. Tak naprawdę, przepisałem się tam z polecenia Rin. Chciała, bym przestał odizolowywać się. Aby pozwolić innym się do mnie zbliżyć, najpierw powinienem siebie samego zaakceptować. Tak powiedziała by mi Rin. Gdyby jeszcze istniała.
W końcu znalazłem się na terenie Akademii. Wprost  wspaniale!
-Wygrałaś Rin! Teraz jestem skazany na naukę! Tego chciałaś, nieprawdaż?!- Krzyknąłem, wpatrując się w niebo. Jedno jest pewne: Ten rok będzie...inny.

Prolog Chiki

       Siedziałam sobie właśnie w autobusie i wpatrywałam się w krajobraz za oknem, gdy usłyszałam pisk opon. Zdjęłam słuchawki z uszu i wychyliłam się w kierunku przejścia. Zobaczyłam, że drzwi się otwierają, więc szybko chwyciłam za rączkę walizki i wyskoczyłam z autobusu. Zaraz za mną zamknęły się drzwi i pojazd odjechał. Poprawiłam pasek od torby na ramieniu, po czym włożłam słuchawki do uszu. Nic się jednak nie odtwarzało. Zdziwiona sięgnęłam po MP3 i zamarłam łapiąc w rękę tylko końcówkę kabla. Rozejrzałam się wokół a nie napotykając wzrokiem znajomego krztałtu przeklęłam się w duchu. Odtwarzacz musiał mi wypaćś, kiedy wysiadalam z autobusu. Rany... Dlaczego ja zawsze muszę mieć takiego pecha?
       Westchnęłam zrezygnowana, po czym rozejrzałam się. Znalazłam odpowiednią ulicę i w nią sręciłam. Po przejściu kilku przecznic skręciłam raz, potem drugi i trzeci i zanim zdążyłam się kompletnie zgubić doszłam na miejsce. Stanęłam jak wryta wpatrując się w olbrzymi budynek przede mną. Akademia. Miejsce w którym miałam spędzić najbliższy rok nauki. Westchnęłam, po czym odruchowo zacząłam pocierać w dłoniach swój naszyjnik.
- Raz kozie śmierć - wyszeptałam, po czym pewnym krokiem ruszyłam ku bramie szkoły powtarzając w głowie wszystkie wydażenia, które doprowadziły mnie do tego miejsca.
       Zaczęło się w zeszłym miesiącu. Moi rodzice jak zwykle wyjechali, a ja wyjątkowo nie wybrałam się z nimi. Od małego podróżowałam razem z nimi po całym świecie, nigdzie nie zagrzewając miejsca dłużej niż przez kilka miesięcy. Ale tą podróż rodzice chcieli odbyć sami. Doszli również do wniosku, że choć przez rok powinnam pobierać regularną naukę. Do tej pory wszystkiego uczyli mnie moi opiekunowie. Ale teraz chcieli, bym lepiej poznała ludzi w moim wieku i nauczyła się zdobywać przyjaciół. Tak więc byłam na miejscu. To będzie niesamowity rok...

Prolog Yui

Jak zwykle gdy się obudziłam, nie chciało mi się wstawać. Po chwili zauważyłam że moja  kołdra osuwa się ze mnie. O co chodzi?-pomyślałam. Ach...znowu ta lewitacja. Zapomniałam że się unoszę. Muszę się opanować. Wdech...wydech...wdech....wydech. Gdzie mój inhalator? Stoi na biurku. Na szczęście. Użyłam lekarstwa po czym chwyciłam za walizkę i wyszłam. Od dziecka miałam astmę. Męczyła mnie okropnie...Szczerze mówiąc jak tak dalej nie będę się kontrolowała to w tym akademiku, do którego się udaję, poznają że jestem bogiem. Muszę udawać że jestem normalna. Taki tam człowiek. Ech...nie dam rady. No cóż raz się żyje, co? Kiedy stanęłam na progu mojego domu, od razu znaleźli się tam natrętni zalotnicy.
-Yui-chan!
-Yuuui...!
-Panienko Yui.
-Precz! Precz!-krzyczałam-Nie zniosę tego, że znajomości zaczynacie od słów "kochana", "panienka"!
Po chwili wyciągnęłam swój łuk, który zawsze przy sobie noszę i wycelowałam w jednego z zalotników.
-I co?! Dalej takiś cwany, co?! Hę!?-była oburzona, wręcz obrzydzona tym całym "pajacowaniem".
Może i jestem boginią miłości...ale niech nie zapominają że też boginią wojny! Byle kto nie może się ze mną przyjaźnić. Chłopaków wybieram skrupulatnie. Na samym początku patrzę na zachowanie. Potem na wygląd. Na samym końcu sprawdzam czy też mnie lubi. To cały plan. Mam nadzieję że w moje 300-setne urodziny znajdę kogoś bliskiego mojemu sercu.

***

Było ciemno. Po zakupieniu potrzebnych mi rzeczy ruszyłam do akademii. Pewnie czeka mnie tam wiele przygód. Mam nadzieję...-Zmęczona podrapałam się po głowie głośno przy tym ziewając. W końcu po 5 minutach byłam już na miejscu. Jestem!-powiedziałam do siebie. Nagle zauważyłam że recepcjonistka się na mnie dziwnie gapi. Po chwili zorientowałam się że powiedziałam to bardzo głośno.
-Tsurimi Yui, tak?-powiedziała staruszka
-Tak, to ja.-powiedziałam
-Pokój numer 157. Proszę oto pani klucz.-powiedziała
-Dziękuję. Czy może mi pani powiedzieć kto jest moim sąsiadem, sąsiadką?-chciałam się dowiedzieć
-Tak, oczywiście. Pokój numer 156...Takei Shun, a i jeszcze ma pani współlokatorkę. To jest Kasai Marika.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się i odeszłam.
Współlokatorka...super! Sąsiad płci męskiej, jeszcze lepiej! Tanecznym krokiem ruszyłam ku windzie. Nawet nie patrzyłam się gdzie idę. Zamknęłam oczy i poniosłam się wodzom fantazji. Kiedy otworzyły się przede mną drzwi od razu weszłam do windy. Niestety zderzyłam się z kimś.
-Przepra...-łał co za chłopak-...szam
-To ja przepraszam. Tak na przyszłość, jestem Shun.-powiedział i poszedł, wyglądał jakby zaraz mu serce wyskoczyło.
To o nim mówiła recepcjonistka. To ten Shun! Już go lubię. Opanuj się Yui!-mówiłam do siebie-Zaraz i tobie wyskoczy serce wiesz?!

***

Oczarowana leżałam na swoim łóżku. Czy naprawdę to może być mój jedyny. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Jego włosy tak błyszczały w świetle słońca. No cóż może go jeszcze spotkam...Tylko ja jestem boginią a on wygląda mi na zwykłego 17-letniego człowieka emo. Długo tak leżałam rozmyślając. Mojej współlokatorki, choć była już 20, wciąż nie było. Kiedy raczy się zjawić? Nie wiem. Poszłam się umyć i przygotować sukienkę na jutro, bo odbywał się bal, Kiedy już leżałam w łóżku ciągle przypominałam sobie tego chłopaka.
-Takei Shun...

Ohayo

Blog został otwarty. Prowadzić go będą:
- Arato Kaori |Kaori|
- Otani Yuki |Yuki|
- Hanami Mei |Mei|
- Kirigaya Yui |Yui|
- Mizu Chan |Mizu|
- Tigraria Sk |Tigra|

Layout by Neva