Rozdział I - Chika

       Kiedy się obudziłam było już parę minut po siódmej. Przeciągnęłam się zadowolona, po czym wstałam. Zobaczyłam, że moja współlokatorka jeszcze śpi, więc udałam się do łazienki i wzięłam długą kąpiel. Wyszłam z łazienki w szlafroku i otworzyłam szafę.
- No błagam... Tylko nie to! - jęknęłam niezadowolona.
- Co się stało? - zapytała moja wspólokatorka, która właśnie się obudziła i usiadła na łóżku.
- Że ja mam w tym niby chodzić? - zapytałam wyjmując z szafy mundurek.
- Nom - odpowiedziała - Chyba po to umieścili to w naszych szafach.
- O nie. Nie ma mowy, żebym to na siebie założyła - powiedziałam, po czym sięgnęłam do walizki i wyjęłam z niej spodnie khaki i ciemnozieloną bluzkę, a na końcu założyłam jeszcze brązowe tenisówki i zaczekałam, na Saundo, a potem po krótkiej wymianie zdań ruszyłyśmy we dwie ku sali gimnastycznej, gdzie się rozdzieliłyśmy. Ruszyłam w kierunku jednej ze ścian i stanęłam w cieniu.
       Nagle tuż obok siebie usłyszałam znajomy głos:
- Znowu się spotykamy.
       Słysząc to, aż pisnęłam zaskoczona, na co chłopak się roześmiał. Walnęłam go dłonią w ramię i zapytałam:
- Jak ty się tutaj znalazłeś, Moon?
- Mam swoje sposoby - odparł z cwaniackim uśmieszkiem, na co tylko przewróciłam oczami.
       Chłopak nieco mnie irytował, ale był przy tym jednak całkiem sympatyczny, dzięki czemu całkiem go polubiłam.
- Czemu nie jesteś w mundurku? - zapytał opierając się o ścinę, na co zlustrowałam go wzrokiem.
- Mogłabym cię zapytać o to samo - odpowiedziałam unosząc drwiąco brwi i zakładając ręce na piersi.
- Ja zapytałem pierwszy - odpowiedział chłopak nadal się uśmiechając.
- Ale jesteś dziecinny - prychnęłam, ale w końcu odpowiedziałam - Nie przywykłam ani do noszenia sukienek, ani spódnic i nie mam zamiary tego zmieniać.
- Więc w co ubierzesz się na dzisiejszy bal?
- Bal? - zapytałam zdziwiona - Jaki bal?
- Dzisiaj wieczorem. Dyrektorka uważa, że powinniśmy się "zintegrować".
- Skąd to wiesz? - zapytałam zdumiona.
- Mam swoje sposoby - odparł z uśmieszkiem na ustach, na co tylko prychnęłam.
- Idiota - pomyślałam.
- Słyszałem.
       Zdezorientowana zamarłam na chwilę. To był już drugi raz, kiedy ktoś odzywał się w mojej głowie. To było dziwne nawet jak na mnie. Zastanawiałam się przez chwilę, czy ktoś może nie powiedział tego do mnie nagłos. Odwróciłam się do Moona, by go o to zapytać i zamarłam. Chłopak zniknął. Rozejrzałam się wokół, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Potrząsnęłam głową i przewróciłam wymownie oczami. Musiałam przyznać, że chłopak był dziwny. Pojawiał się nie wiadomo skąd, a potem znikał niemal równie nagle.
       Moje przemyślenia przerwał głos dyrektorki, która właśnie weszła na podium i powitała nas w szkole. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy ze zniesmaczoną miną. Zapowiadał się długi poranek...

***

       Miałam rację. To był długi poranek. Najpierw wywód dyrektorki, na którym prawie zasnęłam, a potem przemówienie dziewczyny, która przedstawiła się jako Aoi Undine. Jej już słuchałam nieco uważniej, ale i tak z niezbyt zadowalającym skutkiem. Problem w tym, że nie przywykłam do tak długiego stania i jednocześnie skupiania się na słowach innych. Zdecydowanie lepiej wszystko przyswajałam gdy byłam w ruchu. Poza tym, ze wszystkich stron otaczał mnie tłum uczniów, co mocno mnie deprymowało, bo czułam się strasznie osaczona. Kiedy już Aoi skończyła swoją przemowę, natychmiast wybiegłam z sali i wyszłam na dwór, aby odetchnąć świerzym powietrzem. Przez jakiś czas spacerowałam samotnie, gdy nagle wpadłam na pewną niebeskowłosą dziewczynę i oczywiście, jak to ja, musiałam się przewrócić.
- Nic ci nie jest? - zapytała.
- Tak wszystko ok - odparłam nieco zaskoczona nagłym upadkiem na ziemię.
       Dziewczyna podała mi rękę, a ja chętnie ją przyjęłam i z pomocą niebieskookiej stanęłam na nogi. Otrzepałam ubrania, po czym spojrzałam na stojącą przede mną nastolatkę i przekrzywiłam głowę niepewna, ale po chwili się uśmiechnęłam.
- Dziękuję Aoi.
- Proszę bardzo - odparła z lekkim uśmiechem.
- Chika - przedstawiłam się.
- Miło mi - odpowiedziała mi z uśmiechem - Chyba powinnyśmy iść do pokoi prawda?
- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Przygotować się na bal - odpowiedziała podekscytowana, a ja uśmiechnęłam się widząc jej rozradowaną twarz.
- Ok, chodźmy - powiedziałam, więc udałyśmy się w kierunku wejścia do budynku.
       Kiedy byłyśmy już na miejscu pożegnałyśmy się i każda z nas poszła w swoja stronę. Szybko dotarłam do pokoju, gdzie spotkałam Saundo. Przywitałam się z nią szybko, po czym zdecydowanym krokiem ruszyłam ku szafie i zaczęłam szukać czegoś do przebrania. W końcu zdecydowałam się na granatowe jeansy i długą, ciemnozieloną tunikę, po czym ruszyłam ku sali gimnastycznej, gdzie masa uczniów pląsała już po parkiecie.
       Nie umiałam tańczyć, ale nie przeszkadzało mi to dobrze się bawić. Jadłam, piłam i poznawałam nowych uczniów. W końcu postanowiłam wrócić do pokoju. Ruszyłam więc w odpowiednim kierunku, a kiedy byłam już na miejscu, przebrałam się w swoje najwygodniejsze ubrania, założyłam torbę na ramię i otworzyłam okno. Spojrzałam w górę. Do dachu nie miałam aż tak daleko, a tuż obok dostrzegłam rynnę. Stanęłam na parapecie, po czym złapałam rurę i zaczęłam się wspinać. Trochę to trwało i ze dwa razy omal nie spadłam, ale na szczęście, doszłam na dach cała. No, prawie cała, bo oczywiście nie uniknęłam zdarcia rąk, które zaczęły w niektórych miejscach krwawić. Westchnęłam, po czym otworzyłam  torbę i zaczęłam ją przeszukiwać. W końcu znalazłam duże opatrunki na ręce, więc przyłożyłam je do ran i usiadłam opierając się o jeden z licznych kominów. Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zasnęłam, a jedynym co zapamiętałam, był fakt, że czyjeś silne ręce uniosły mnie w powietrze, a potem, nie pamiętałam już nic...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Neva