Prolog Noritoshiego

- Noritoshi! Zatrzymaj się wreszcie!
       Westchnąłem niezadowolony, ale w końcu się zatrzymałem.
- O co ci chodzi Ion?
- Masz się tam zachowywać, jasne?
- Tak, tak. Powtarzasz to już od godziny, kiedy tutaj jechaliśmy.
- I bez magii. Tam będą też ludzie. Nie możesz się zdradzić.
- Tak, tak, wiem. Powtarzasz to od rana.
- I bez...
- Tak, wiem! - krzyknąłem tracąc panowanie nad sobą. - Wszystko mi już powiedziałeś, więc daj mi wreszcie spokój i wracaj do mojego ojca.
- Ale...
- Żadnych ale idź już sobie. Ciesz się, że choć na jakiś czas będziesz miał ode mnie spokój.
       Po tych słowach po prostu się odwróciłem i ruszyłem szybkim krokiem w kierunku akademii. Za plecami usłyszałem jeszcze tylko ciche prychnięcie mojego pomocnika, ale nie przejąłem się tym i po chwili usłyszałem oddalające się kroki Iona. Wracał zapewne do domu mojego ojca. Na wspomnienie o nim, cicho prychnąłem. Nie obchodziło go, że miałem już 713 lat i byłem bogiem nocy i magii, który doskonale kontrolował swoje moce. Nie, bo po co. Prawie mnie nie zauważał. a co dopiero mówić, że zdawał sobie sprawę z mojej potęgi. Postanowił mnie wysłać do ludzkiej szkoły. Znów prychnąłem niezadowolony, po czym przekroczyłem próg szkoły. Rozejrzałem się i zobaczyłem różowowłosą dziewczynę, która właśnie kierowała się w kierunku windy. Rozsiewała wokół siebie jakąś dziwną aurę i wszyscy chłopcy, którzy przechodzili obok niej, zatrzymywali się i oglądali za nią. Przez chwilę, ja również czułem to uczucie, ale szybko je od siebie odgoniłem. Popatrzyłem jak dziewczyna znika w windzie i po chwili uśmiechnąłem się półgębkiem. To promieniowanie nie było normalne i już wiedziałem z kim mam do czynienia. A więc nie byłem tutaj jedynym bogiem.
       Z tą jakże przemiłą myślą podszedłem do recepcji i dostałem od kobiety za lada kluczyk do pokoju. Spojrzałem na numer. 57. Super. Moja ulubiona liczba. Poszedłem w kierunku windy i wszedłem do środka i pojechałem na swoje piętro. Doszedłem do pokoju, otworzyłem drzwi, zostawiłem swoje rzeczy na łóżku, po czym postanowiłem zejść na parter schodami i poobserwować przychodzących do akademiku ludzi. Będę się miał chociaż z kogo powyśmiewać.
       Szybko więc ruszyłem przed siebie. Nie dotarłem jednak na parter. Zatrzymałem się w połowie drogi i zacząłem wpatrywać się w dziewczynę, która właśnie wchodziła po schodach. Miała rude, wręcz czerwone faliste włosy, luźno opadające jej na ramiona. Miała na sobie brązowe jeansy i ciemnozieloną bluzę, a na nogach brązowe terenowe buty. Przez ramie miała przewieszona solidną brązową skórzaną torbę a w ręce trzymała rączkę olbrzymiego kufra, który najwidoczniej miał już na swoim koncie wiele podróży. Jednak największe wrażenie zrobiły na mnie jej piękne, duże ciemnozielone oczy, którymi rozglądała się ciekawie wokół.
       Uśmiechnąłem się w szelmowski sposób i podszedłem do nieznajomej i wyciągnąłem ku niej rękę.
- Może ci pomóc z tą walizką?
       Dziewczyna spojrzała na mnie, po czym uśmiechnęła się, ale uniosła przy tym brwi do góry, co nadało jej twarzy drwiący wyraz.
- Nie dzięki. Poradzę sobie.
       Z tymi słowami, uniosła kufer jakby to było piórko i spokojnie weszła na piętro, po czym rozejrzała się wokół.
- Nie wygodniej było windą? - zapytałem z drwiną patrząc bezpośrednio na nią.
       Uniosła głowę i odwzajemniła moje spojrzenie, co nieco mnie zdziwiło. W większości przypadków inne istoty odwracały wzrok. Musiałem przyznać, że jej zachowanie sprawiło, że bardzo zainteresowałem się jej osóbką.
- Trochę wysiłku mi nie zaszkodzi - oznajmiła dziewczyna. - Poza tym, nie przepadam za zamkniętymi przestrzeniami.
- Więc jak ty tu wytrzymasz? - zapytałem wciąż się chytrze uśmiechając.
       Słysząc moje pytanie dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż poprzednio.
- Spadam przy pierwszej nadarzającej się okazji - oznajmiła przebiegle i po prostu nie byłem w stanie nie wyszczerzyć zębów w uśmiechu.
- Jakby co, to mnie poinformuj. Też chętnie się stąd wyrwę.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała. - A tak w ogóle to jestem Chika - powiedziała wyciągając ku mnie rękę.
- Noritoshi - odparłem ściskając jej dłoń i poczułem przyjemny dreszcz który przeszedł mi po plecach. - Ale możesz mi mówić Moon.
       Nie miałem pojęcia dlaczego pozwoliłem jej się tak do mnie zwracać. Tylko nieliczni mogli tak do mnie mówić, a reszta obrywała ode mnie z pięści. Chika była jednak tak intrygującą a przy tym sympatyczną osóbką, że po prostu nie mogłem postąpić inaczej.
- A więc do zobaczenia Moon - powiedziała łapiąc znów w rękę swoją walizkę i machając mi na pożegnanie.
- Na razie - powiedziałem opierając się o ściane i zakładając na nią nogę.
       Patrzyłem jak dziewczyna oddala się ode mnie korytarzem, po czym wniknąłem w jej myśli.
- Zobaczymy czy jest wart tego, żebym go ze sobą zabrała podczas ucieczki.
       Uśmiechnąłem się pod nosem i odpowiedziałem:
- Zdecydowanie.
       Dziewczyna nagle zamarła i stała przez chwilę w miejscu, ale w końcu potrząsnęła głową i ruszyła dalej korytarzem. Patrzyłam jak znikała za drzwiami jednego z pokoi, wciąż uśmiechając się pod nosem. Miałem gdzieś to, że nie powinienem był kożystać ze swoich umiejętności. Może jednak okres spędzony tutaj nie będzie aż taki nudny, jak przypuszczałem...

5 komentarzy:

  1. Chyba się w nim zakocham <3
    Zajebisty prolog od początku do końca nie wiedziałam kogo Noritoshi spotka na swojej drodze i wow, uwielbiam wszystkie rozdziały wychodzące spod twojej ręki/klawiatury xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... Dziękuję. To co napisałaś naprawdę mnie ucieszyło :-)
      Mam nadzieję, że nie przestaniesz go lubić :-)

      Usuń
  2. Nieźle... Widzę, że Moon już pierwszego dnia jest niegrzeczny ;) Rozumiem, że Chika nic nie wie o nadnaturalności tej szkoły? A może tylko się ukrywa? Albo ma jakieś ciekawe korzenie? Mam nadzieję, że wkrótce zdobędę odpowiedzi na te pytania :D
    No cóż. Idę kończyć prolog, a ty zajrzyj na gmaila ;__;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak wgl to widzę, że coś zakwitło pomiędzy Moonem, a Chicką... Czyżby miłość rośnie wokół nas? ;)

      Usuń

Layout by Neva