10...9...8...7...6...5...4...3...2...1...
 NOWY ROK!!!!!!!!!!!!!!

No więc mamy Nowy rok i jest fajnie i w ogóle... Minął Sylwester. Nie ważne jak go spędzaliście, czy z rodziną, czy z przyjaciółmi, w domu, czy poza domem, mam nadzieję, że dobrze się bawiliście w fajnym towarzystwie.
No więc życzę wam przede wszystkim zdrowia, weny, szczęścia, weny, pomyślności, weny, fajnego 2016'ego i może jeszcze weny.
Co prawda ja obrazków dla was nie mam, bo piszę z komórki, a na laptopa dostanę się dopiero jutro, ale wstawiła je Celes, więc się do nich dołączam, bo trochę jej pomogłam ^^
Dobra, co by tu jeszcze napisać...? Życzę wam aby 2016 był dla was pełny anime, pisania na blogach i herbaty i w ogóle co wy tam sobie jeszcze życzycie ^^

~Kaori

Nowy Rok!

Życzymy wam wszystkich szczęśliwego nowego roku, i aby wasze ulubione anime miało drugi sezon^^
Abyście znaleźli sens życia, dostali machoniowe meble (machoniu nigdy nie za wiele). A tak serio, to powodzenia w pisaniu na blogach, i mam nadzieję, że wena wam nie ucieknie. Niech wasi ulubieni muzycy wydają nowe  piosenki, niech autorzy napiszą nowe książki. 
Nie przejedzcie się, (Jest 20:36, a ja już jak balon) pijcie herbatkę, i wymyślcie jakieś ciekawe postanowienie na rok 2016. W komentarzach, proszę polecić jakieś fajne anime, bo nie mam czego oglądać :D           






ANSATSU KYOUSHITSU MASZ OGLĄDAĆ!! JUŻ!!
                                   OGLĄDAŁAM ;( NIE WRZESZCZ, NEE-CHAN! <3







Rozdział 1- Od Iori

*TAK, WIEM. NIE BYŁAM AKTYWNA PODCZAS PISANIA PIERWSZYCH ROZDZIAŁÓW, ALE TO BYŁY PASKUDNE USTERKI KOMPUTERA:
-MÓJ WŁĄCZA SIĘ PRZEZ 20 MIN (MAM CZAS NA JEDEN ODCINEK, CO WŁAŚCIWIE NIE JEST KOŃCEM ŚWIATA)
-KOMPUTER MAMY NIE UMOŻLIWIA MNIE DO ZALOGOWANIA SIĘ NA BLOGGERZE...
-KOMPUTER SIOSTRY OBLEGANY PRZEZ NIĄ SAMĄ*
DOBRA, NIE ZANUDZAM, I PISZĘ! (Wybaczę, ale musisz zapoznać Ioriego z Utau w II rozdziale ;) ~ Assarii) (Hai, hai ^^ -Celes)
Poprawiłam ci błędy ^^
~Kaori

Noc w akademii spędziłem na zimnej posadzce jednego z barwnych korytarzy. Plan akademii zgubiłem, nie znałem numeru swojego pokoju, a nawet gdyby było inaczej, to moja wspaniała orientacja w terenie z góry wybiłaby mi pomysł szukania pokoju z głowy. Tak więc zaczęła się moja przygoda w szkole. Nawet nie wiem kim jest mój współlokator! Nagle zobatrzyłem przechodzącego chłopaka. Wyglądał dość mrocznie, ale co miałem począć?
-Moshi, Moshi (*Halo, halo?)- Spytałem, testując mój japoński. Właściwie przyjechałem tu dość niedawno. Zawsze mieszkałem w Anglii, więc nauka Japońskiego nie była moim konkretnym celem.
-Do mnie mówisz?- Zdziwił się chłopak.
-Tak, albo przynajmniej próbuję.- Ziewnęłem.
-Potrzebujesz pomocy?- Spytał chłopak.
-Raczej tak.- Pokiwałem głową.- Chyba się zgubiłem.
Chłopak zaśmiał się radośnie.
-Nie dali ci planu akademii?-Spytał.
-No...jakoś tak wyszło, że go zgubiłem.- Spuściłem głowę.
-Spoko.- Powiedział chłopak.- Jestem Shun.
-Iori.- Wyciągnęłem ku niemu rekę. Shun nie zdołał się powstrzymać, przy czym wybuchł śmiechem.
-Przepraszam.- Uśmiechnął się radośnie.- Ja po prostu...
-Tak, tak. Mam imię dziewczyny.- Pokiwałem głową ze zrozumieniem. No, w końcu wszyscy tak reagują.- A tak w ogólę, chcesz herbatę?
-Co?- Spytał zdziwiony Shun.
-No... Z nawyku niosę ze sobą czajnik, filiżanki i torebki z herbatą.- Uśmiechnęłem się, podając Shun'owi ciepły napój. Shun niepewnie wziął go do ręki, po czym spytał:
-Nic tu nie dodałeś, prawda?
-Nic.- Odparłem szczerząc zęby,
                                                              *       *       *
Tak więc od dzisiaj, jestem licealistą.

Rozdział II-Yumi

Kiedy Shun wyszedł do szkoły jeszcze spałam. Obudziłam się dopiero o 11, w końcu i tak nie miałabym po co wstawać wcześniej. Na początku grzecznie siedziałam w pokoju, ale szybko mi się to znudziło. Postanowiłam trochę pochodzić po szkole. Nikt mnie przecież nie rozpozna. Z resztą są teraz lekcje i wszyscy uczniowie są w klasach. Znając Shuna zezłości się, kiedy dowie się, że samowolnie gdzieś poszłam, ale co on może mi zrobić? Z resztą przecież nie musi wiedzieć. Nie jestem dzieckiem... Mimo, że on tak uważa. Przeszłam przez okno, a potem stanęłam na parapecie. Przeskoczyłam na następny i zajrzałam do pokoju. Były tam dwie małe dziewczynki. Jedna miała czarne, krótkie włosy, jedno oko czerwone, a drugie czarne, a druga długie, białe włosy,jedno oko białe, a drugie czerwone. Przykucnęłam, żeby lepiej się im przyjrzeć. Raczej nie wyglądały na uczennice... Więc... Może nie są ludźmi? Usiadłam na parapecie po drugiej stronie.
-Kim jesteś?-spytała ta czarnowłosa, podchodząc do mnie na odległość kilku kroków.
-Yumi-powiedziałam, uśmiechając się promiennie i zeskakując.-Jestem demonem-dodałam.
-D-demonem...?-zdziwiła się ta druga.
-Tak-przytaknęłam.-A wy?-zapytałam.
-Blanc i Marika-powiedziała czarnowłosa.- Święte bronie.
-To tak jak Aki-chan, a gdzie wasz pan?-zapytałam.
-Nasza pani jest na lekcjach.-odpowiedziała Marika.
-Shun też, dlatego tu przyszłam, bo mi się nudzi...-mruknęłam, przeciągając się.-Kim ona jest?
-Nazywa się Tsurumi Yui.
-Yui? Chyba ją znam... To znaczy to chyba koleżanka Shuna... On też jest bogiem.
W tym momencie w oknie pojawił się brązowowłosy chłopak o niebieskich oczach.
-Aki-chan? Co ty tu robisz?-zapytałam.
-Shun kazał mi cię pilnować-odparł z poważną miną
-Wiedziałam-mruknęłam naburmuszona.- Głupio tak wyglądasz-zaśmiałam się i złapałam go dłońmi za policzki, wykrzywiając jego usta w ''uśmiechu''.
-Ej! Puść mnie!-fuknął, łapiąc mnie za nadgarstki.
-Teraz wyglądasz całkiem zabawnie-uśmiechnełam się.
***
Siedzieliśmy u dziewczynek do czasu aż Shun i Yui nie wrócili z zajęć. Potem razem z Akim wróciliśmy do pokoju Shuna i jakby nigdy nic poszliśmy spać. Obudziłam się dopiero, kiedy Shun był już z powrotem w pokoju i znowu zaczęło mi się nudzić. Kiedy pozwolił mi wyjść od razu z tego skorzystałam i resztę dnia z praktycznie całą nocą spędziłam w mieście.

Rozdział II-Shun

Tego dnia wstałem średnio wyspany (jak się każdy domyśla, jest to skutek wczorajszej imprezy, no ale, coś za coś). Będąc jeszcze półprzytomny, z klejącymi się z niewyspania oczami, bez większego entuzjazmu pościeliłem łóżko, zrzucając z niego Yumi.
  -Ej! Tu się śpi!-mruknęła niezbyt zadowolona moim działaniem.
  -Tylko dlaczego na moim łóżku? Wstawaj, potem będziesz spać!-mruknąłem i udałem się ubrać się w mundurek szkolny, a potem przyrządziłem sobie i Yumi skromne śniadanko. Po spożyciu posiłku udałem się na matematykę. Tego jakże uwielbianego przez uczniów przedmiotu uczył niejaki Grell Sutcliffe. Był on dość nietypowym osobnikiem-miał długie, czerwone włosy, ogólnie cały był ubrany na czerwono, nosił wstążkę pod szyją i zachowywał się...dość...dziwnie... No ale mniejsza, nie potrzeba o nim zbyt dużo opowiadać. Potem informatyka. Nauczycielka nie należała do zbyt... Nie wiem jak to określić... Ale widać, że kierunek pedagogiczny nie jest jej powołaniem. Następnie przyszła kolej na lekcję W-F'u. Furusawa Hidetora okazał się (przynajmniej jak do tej pory) najbardziej surowym nauczycielem w stylu "stary dziad" i nie chodzi tutaj o kochanego dziadka, rozpieszczającego wnuki... Cały czas powtarzał, że kiedy był w naszym wieku nasze zachowanie/umiejętności byłyby nie do pomyślenia. A to dopiero pierwsza lekcja. Chyba zaczynam mieć wątpliwości co do tej szkoły, mimo, że jestem bogiem i mam zwiększone zdolności fizyczne. Jednak u mnie ten i potem także inni nauczyciele zwrócili uwagę na mój wygląd- tatuaż na twarzy i kolczyki w uszach widocznie im się nie podobają. No ale nie mogą mi za to nic zrobić... Ale część grona pedagogicznego już ma mnie za... za kogoś sprawiającego problemy. No cóż...trudno. Wiedzy o społeczeństwie ma nas uczyć Kirigakure Shura. Następna, która nie do końca odnajduje się w swojej pracy. Na historii Arthur August Angel, bardzo wymagający i surowy, ale chyba jedyny pożądny nauczyciel jak do tej pory. Pomijając jego trochę nietypowy wygląd. No i na koniec dwa języki angielskie. Hori Fujio, wampir. Od razu widać... Ta szkoła jest nienormalna... Nie komentuję więcej. Po tym uciążliwym dniu pełnym wrażeń udaliśmy się na obiadek do stołówki. Paszteciki. Nie powiem, nawet nie najgorsze, ale mogliby dać coś...normalnego. No na przykład ziemniaczki i kotleta. Byłbym zadowolony. Mój żołądek z resztą również. Po posiłku poszedłem do windy, żeby dostać się na inne piętro (chodzenie po schodach mi się nie uśmiecha).
-Dziękuję...jestem Tsurumi Yui...-powiedziała Yui, wbiegając do windy, omal nie zostając przytrzaśnięta drzwiami.-A ty?
-Przecież się już znamy. To ja. Shun.-powiedziałem. Krótką pamięć ma ta dziewczyna...
-Aaaa...no tak! Przepraszam...chce mi się spać...Uaa...-powiedziała. Nagle winda niespodziewanie stanęła.
-Przepraszamy za kłopoty! Ze względu na problemy techniczne winda będzie nieczynna przez godzinę! Dziękuję!-dobiegł głos z głośnika
-Niech to!-powiedziałem
-Nie wiesz może która jest godzina?-spytała Yui.
-Jest...już ci mówię...14.40.-powiedziałem.
-O nie! Pierwszego dnia z późnię się na kółko!-powiedziała z lekką paniką.
-Ja też...-przytaknąłem-O której zaczyna się twoje?
-O 15.30, a co?-odpowiedziała.
-Nic...moje też. No to teraz utknęliśmy-westchnąłem.
-Nawet gdybyśmy chwieli użyć teleportacji to o tej porze dnia moglibyśmy zostać zdemaskowani, a tym samym zdradzilibyśmy boski ród-powiedziała po chwili zastanowienia.
-Masz rację...-zgodziłem się i ponownie westchnąłem.
Zapadła dość długa cisza. Żadne z nas nie wiedziało o czym rozmawiać. Poznaliśmy się wczoraj i nie wiedzieliśmy o sobie zbyt dużo
-Takei-san...słuchałeś kiedyś co śpiewa wiatr?-powiedziała w końcu.
-Nie...-powiedziałem i usiadłem na podłodze, gdyż moje nogi zaczęły już narzekać w postaci niewielkiego bólu. Lepiej się nie przemęczać.
-Czasami wiatr śpiewa smutne piosenki, bo tylko takie zna...Śpiewa o wojnach...o płaczących ludziach-powiedziała i zaczęła śpiewać.
-Tsurumi...-zdziwiłem się nieco i wsłuchałem się.
Nim się obejrzeliśmy minęła godzina i winda ruszyła. Yui od razu pobiegła na kółko. Ja nie spieszyłem się aż tak bardzo. Mam przecież usprawiedliwienie. Wszedłem chwilę po sprawdzaniu przez naszego opiekuna listy obecności. Ku mojemu zdziwieniu spostrzegłem Yui-właśnie siadała na swoim miejscu.
-Przepraszam za spóźnienie, winda się zacięła-mruknąłem dość obojętnie i dołączyłem do grupy. Nauczyciel tylko zmierzył mnie swoim surowym, przenikliwym wzrokiem i przeszedł do lekcji.
-No dobrze-kontynuował swój wywód, który najprawdopodobniej przerwałem.- Na początku przypiszemy was do grup. Uczniowie z grupy Alfa będą specjalizowali się w strzelaniu - z łuku bądź z broni palnej, grupa Beta w walce wręcz, a grupa Gamma w kendo. Jakieś pytania?
Prawie w trybie natychmiastowym do góry podniosła się czyjaś ręka.
-Słucham?-sensei zwrócił się w stronę ucznia.
-A jak ktoś nie wie w czym się specjalizuje?
Nie trzeba było być geniuszem, żeby wywnioskować, że długowłosy uznał to pytanie za głupie i pozbawione sensu.
-W takim razie radzę się zastanowić, bo w przeciwnym wypadku nie widzę dla was powodu żeby tutaj być-oświadczył ze spokojem.
Po tym już wszyscy umilkli, w ciszy oczekując na dalsze słowa.
-No więc dzisiaj przydzielimy wam pasy, oczywiście białe, i kimona. Chłopcy dostaną czarne, dziewczyny białe.-odezwał się nasz sensei
-A dlaczego ja nie dostanę zielonego pasa...-powiedziała smutna Yui-...przecież tak długo walczyłam o tą rangę..
-To dlatego że każdy ma być równy. Nie możemy cię traktować wyjątkowo. Masz chociaż certyfikat że posiadasz ten stopień w...
-W łucznictwie i walce w ręcz-powiedziała zadowolona
-No dobrze...mam pewien pomysł. Augustus, mogę powiedzieć?-spytała Shura
-Dobrze-odrzekł.
-Ustalimy kto będzie kapitanem na podstawie waszej siły!-powiedziała-Na razie ustalimy kto ma jakie możliwości! Dzięki temu zobaczymy na co was stać.
Nauczyciele przydzielili mi do treningu jakiegoś blondwłosego chłopaka. Człowiek. Tylko człowiek. No ale czego się niby spodziewałem? Nie potrafił nawet prawidłowo trzymać miecza. Walczyliśmy drewnianymi, stępionymi. Bez większego wysiłku wytrąciłem mu miecz  z ręki. W czasie kiedy podnosił go z ziemi, rozejrzałem się po dookoła. Kawałek dalej walczyły jeszcze dwie pary mieczami i trzy wręcz, a kilkanaście metrów dalej kilka osób strzelało z łuku bądź z pistoletu. W sumie potrafię się posługiwać pronią palną, więc chyba wybiorę sobie dwie specjalizacje. Prawdę mówiąc mógłbym i trzy, w końcu jestem bogiem.
Po skończonym treningu udałem się do swojego pokoju. Przywitał mnie widok Yumi śpiącej na moim łóżku. Westchnąłem tylko cicho i przebrałem się w normalne ciuchy. Odrobiłem zadanie domowe i spakowałem się. Nie zamierzałem się uczyć. Nie po to tutaj jestem. Yumi w międzyczasie obudziła się i przeszkadzała mi co chwilę zniecierpliwiona.
-Chodźmy na spacer!-zaproponowała.
-W sumie możemy...-mruknąłem.
-Yay!-krzyknęła i zaczęła skakać po moim łóżku.
Zmierzyłem ją złowrogim spojrzeniem i przestała. Przypomniałem sobie jednak, że opuszczanie terenu akademii byłoby co najmniej głupie i powiedziałem Yumi, że zmieniłem zdanie, Oczywiście obraziła się na mnie.
-Możesz iść sama jeśli tak bardzo chcesz-westchnąłem.-Ale zmień wygląd i się nie zgub.
-Dobra, dobra...-burknęła i wyskoczyła przez okno. No, przynajmniej się jej pozbyłem i mam chwilę spokoju... Resztę dnia spędziłem na nicnierobieniu.


Formularz zgłoszeniowy do klubu:
Imię: Shun
Nazwisko: Takei
Klasa: 2b
Grupa: Gamma
Specjalizacja: broń palna, broń szermierska
Poziom: 1
Grupa krwi: B
Uczulenia: -
Przyjmowane leki: -
Opieka poradni specjalistycznej: -
Wzrost: 185cm
Masa ciała: 70 kg


Rozdział I - Riku

Uderzyłam otwartą dłonią o blat recepcyjny. Błyskawicznie z pomieszczenia obok wyszła drobna kobiecina szybko poprawiając grube szkła okularów.
-W czym mogę pomóc?- zapytała
-Yakuza Riku. Dostanę klucze od pokoju?- odparłam znudzona opierając się o blat
-T-tak. Ale teraz trwa ceremonia rozpoczęcia roku i....
-I?- zapytałam niezbyt uprzejmie, nie mam, nie miałam i nie będę miała zamiaru iść na jakieś durne rozpoczęcie roku szkolnego.
-Nic, nic- odparła lekko wystraszona
Po krótkiej chwili dała mi klucz do pokoju numer 14. Udałam się do windy, a z niej do wyznaczonego pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że nie będę mieszkać sama. Ekstra. Będę musiała coś wymyślić by pozbyć się tej nieproszonej laski. Pytanie tylko co. Jednak na to mam jeszcze trochę czasu. Otworzyłam torbę, którą miałam ze sobą i zaczęłam się rozpakowywać. Ubrania ułożyłam w szafie, mundurki, które w niej wisiały automatycznie wsadziłam w czarny worek i ulokowałam je na górnej półce szafy. Nie pytajcie na co mi ten worek. Pod łóżko wsunęłam kartonik po butach, w którym trzymałam kastet, mały scyzoryk, paczkę fajek i "proszki przeciwbólowe" by nikt ich nie znalazł. Teraz pozostało już tylko schować kij baseballowy,  pod łóżko? Nie tego mnie uczyli. Broń chowaj w różnych miejscach, by w razie czego mieć asa w rękawie. Po dłuższym namyśle ulokowałam na tej samej półce co mundurki.
Doskonałe wyczucie chwili. Bo właśnie w tym momencie do środka weszła moja współlokatorka. Przedstawiła się, nazywała się Emma, chyba. W sumie to głowy za to nie dam.... Była zwyczajna, a już się bałam, że trafię na jakąś idiotkę. Powiedziała, że wieczorem jest organizowana dyskoteka na sali gimnastycznej. Jeszcze lepiej! Może znajdą się jacyś chętni na towar! Jednak najpierw sprawa Emmy czy jak jej tam.
-Słuchaj- zaczęłam- Dam ci dwa koła jeżeli jeszcze dziś się stąd wyniesiesz.
-Co?
-Dostaniesz dwa tysiące jeżeli przeniesiesz się do innego pokoju. 
-Ale jak?
-Normalnie. Znajdź sobie psiapsiółę, przenieś się do niej i ciesz się z kasy. Ehhh, inteligencją to ty nie grzeszysz. Ujmę sprawę jasno, albo dobrowolnie wyniesiesz się do innego pokoju, albo ci w tym pomogę. Jak wolisz?
-Moja koleżanka Yuri chyba ma miejsce u siebie...
-Świetnie. Jednak można się z tobą dogadać- poklepałam ją po ramieniu- Idę na dyskotekę, jak wrócę fajnie by było gdyś już się przeniosła. Właśnie, ani słowa babie w recepcji, bo pewnie dostanę kogoś nowego zamiast ciebie. A jeszcze jedno, masz połowa- podałam jej banknoty zwinięte w rulon- możesz przeliczyć, drugą połowę dostaniesz gdy już się wyniesiesz.. Nara!- podeszłam do drzwi i położyłam dłoń na klamce- Fajnie się robi z tobą interesy, jak będziesz potrzebowała czegoś na rozluźnienie to wiesz gdzie mnie szukać.

***

Dyskoteka jak dyskoteka. Nic ciekawego ludzie bawili się, tańczyli, jedli przekąski. Nudaaa, pomyślałam ziewając. Nie ma co, czas się przewietrzyć.
Wyszłam na dwór i oparłam się o ścianę. Z kieszeni wyciągnęłam paczkę papierosów.
-Hej, kolego masz może ognia?- zapytałam chłopaka, który właśnie wyszedł ze środka, o dziwo miał
wyciągnęłam w jego kierunku paczkę fajek. Ruchem głowy zaprzeczył. Błagać go nie będę. Dzięki bogu że się pojawił, tak bym musiała szukać zapalniczki u kogoś innego. Wciągnęłam dym do płuc i po chwili wypuściłam. Chłopak się nie odzywał. Ja też. Nie jestem w tej szkole by szukać nowych znajomości tylko po to by zrobić dobry interes. Nawet nie zauważyłam jak dotarłam do filtru. Zgaszonego peta wrzuciłam do kosza i udałam się ponownie do sali, by móc co nieco zarobić.
Około trzeciej nad ranem wróciłam do pokoju. Co najważniejsze był już pusty!

Rozdział I - Aoi

Stałam właśnie pod drzwiami prowadzącymi do mojego pokoju. 179 jak byk! Bardzo chciałam mieszkać sama, ale jak się dowiedziałam, będę mieć współlokatorkę. Weszłam do środka, jedna część pokoju, ta należąca do mnie urządzona już była w moje rzeczy, widocznie elfy posłańcy już wykonały swoje zadanie. Na środku łóżka ubranego w biało-niebieską pościel leżał zwinięty w kłębek mój biały kot - Artemis. Zauważyłam, że druga część pokoju również była zajęta, walizki walały się po środku, a na łóżku spała ludzka dziewczyna. Włosy w nieładzie, jeden kosmyk miała w buzi, z której nawiasem mówiąc sączyła się stróżka śliny. Podeszłam do szafy i ją otworzyłam, w środku obok swoich sukienek wisiał mundurek szkolny, totalnie nie w moich kolorach. Wzięłam go i udałam się do łazienki by wziąć prysznic. Szczelnie zamknęłam drzwi na klucz i, nie mogąc się powstrzymać, zaczęłam używać mocy. Gdy już się umyłam przystąpiłam do ubrania mundurka. W sumie nie był najgorszy, dobrze leżał i był całkiem uroczy. Weszłam z powrotem do pokoju i zobaczyłam biegającego po meblach kota.
-Artemis...
-Jest twój? - zapytała dziewczyna, która przed chwilą spała.
-Tak
-Wstałam dziś o trzeciej rano, pociąg miałam o trzeciej trzydzieści, a tu byłam po piątej. Wchodzę do pokoju, a tu patrzę: BAM! Najlepsze łóżko zajęte! I cała wyprawa poszła w diabli. Jak to zrobiłaś?
-Czary - bądź co bądź nie skłamałam.
-Hahahaha, jestem Anna- odparła wyciągając rękę w moją stronę
-Aoi.
***
Weszłam na salę gimnastyczną, gdy już prawie wszyscy uczniowie zajęli swoje miejsca. Moja współlokatorka rozglądała się po twarzach wszystkich dookoła, w pewnym momencie krzyknęła uradowana i pobiegła w stronę przyjaciół siedzących w przedostatnim rzędzie. Pożegnałyśmy się, a ja ruszyłam w stronę podestu. Usiadłam w pierwszym rzędzie, tak jak wcześniej kazała mi Wicedyrektorka gdy oznajmiła, że będę przemawiać w imieniu uczniów. Po kilku minutach zaczął się apel. Przemowy dyrektora nawet nie słuchałam, byłam tak zestresowana swoim występem. Nie mogłam nic zrobić jak tylko gapić się na swoje kolana. Jednak zrezygnowałam z tego pomysłu i udawałam, że niczym gąbka chłonę wszystkie jego słowa.
-A teraz wystąpi reprezentantka uczniów, Undine Aoi.
-Obecna! - wstałam i podeszłam do podestu. Dopiero gdy stanęłam przy mównicy, mogłam zobaczyć jak wiele osób tu będzie uczęszczać! Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
-Szanowne grono pedagogiczne, koleżanki i koledzy. Przekraczając mury tej wspaniałej Akademii każdy z nas czuł pewnie to samo: dumę i satysfakcję z możliwości kształcenia się tutaj - boże jak ja nie lubiłam czytać z kartki i to jeszcze takiego steku bzdur, pomyślałam. - Po zakończonych wakacjach, pełni sił jesteśmy gotowi by zacząć naukę na najwyższym poziomie, a walkę o stopnie i dobry wizerunek Akademii potraktujemy jak walkę o własny honor. Również kluby sportowe dadzą z siebie wszystko. Liczę na owocny rok i dobrą współpracę. Przemawiała Undine Aoi, reprezentantka uczniów.
Schodząc ze sceny słyszałam liczne komentarze dotyczące zarówno tego czytanego przemówienia jak i również mojej osoby. Ocknęłam się dopiero gdy już wszyscy wychodzili. Byłam tak zestresowana, że nie zauważyłam jak apel dobiegł do końca! Wyszłam jako jedna z ostatnich. Nie mogłam wierzyć w to czego byłam świadkiem. Gdy wygłaszałam przemówienie wyczuwałam wiele osób, którzy nie byli ludźmi - bogów, demonów, wampiry, ba nawet całkiem sporo elfów. Na to ostatnie akurat się ucieszyłam. Z rozmyślań wyciągnęła mnie pewna rudowłosa dziewczyna, która na mnie wpadła. Przewróciła się.
-Nic ci nie jest?- zapytałam.
-Tak, wszystko ok- odparła, pomogłam jej wstać, otrzepała ubranie i spojrzała na mnie.
-Dziękuję Aoi - uśmiechnęła się.
-Proszę bardzo.
-Chika - przedstawiła się.
-Miło mi. Chyba powinnyśmy iść do pokoi, prawda?
-Dlaczego?
-Przygotować się na bal!- uradowałam się
-Ok, chodźmy.
***
Szłam właśnie w kierunku swojego pokoju, gdy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się zielonowłosy elf z klanu Sylphów
-Aoi-sama!- podbiegł do mnie.
-Recon...
-Aoi-sama, tak się cieszę, że cię tu widzę. Gdy zobaczyłem, że przemawiasz na rozpoczęciu byłem pewny, że to jakaś iluzja.
-Mógłbyś zwracać się do mnie odrobinę mniej formalnie? To dość krępujące.
-Ale Aoi-sama...
-Chociaż przy ludziach... - szepnęłam i wymownie pokazałam mu uczniów, przechadzających się przez korytarz.
-Aoi! - znowu ktoś krzyknął moje imię. Tym razem była to fioletowowłosa elfka z klanu Pooka.
-Haruka! Więc też tu jesteś.
-Tak, tak, wygląda na to, że jesteśmy w tej samej klasie, super co nie? Dowiedziałam się już wszystkiego. Naszym wychowawcą jest profesor Angel, jeden z opiekunów kółka szermierki. Aoi pewnie się do niego zapiszesz, mam rację, co?
-Tak...
-Ja zapisałam się do klubu muzycznego i szkolnego radiowęzła.
Po krótkiej rozmowie rozstaliśmy się i każdy udał się w stronę swojego pokoju. Gdy byłam już w środku zauważyłam, że Artemis śpi, a Anny nie było. Otworzyłam szafę i zaczęłam się zastanawiać co ubrać na szkolny bal. Mój wybór padł na niebiesko-białą sukienkę na ramiączkach.
***
Było mi za ciepło. W środku było najzwyczajniej duszno. Musiałam się przewietrzyć, nie mogłam tu dłużej zostać. Wtedy do głowy przyszła mi pewna myśl - dlaczego by nie rozprostować skrzydeł i polatać po terenie szkoły? Przecież dzięki mojej mocy mogłabym stworzyć mgłę, dzięki której nikt by mnie nie zauważył! Nie zastanawiając się nad niczym pobiegłam prędko na dach budynku, by z niego wystartować do lotu. Im byłam bliżej byłam szczytu schodów, tym szybciej biegłam nie rozglądając się wkoło. Gdy w końcu wbiegłam na dach ruszyłam pędem ku nieogrodzonej krawędzi. Po prostu nie mogłam się już doczekać by móc znów polatać w ludzkim świecie, a nie jak to byłam zmuszona przez 200 lat - po królestwie rusałek. Zbliżałam się coraz bliżej krawędzi, już czułam delikatny powiew wiatru, a moje skrzydła czekały tylko by się pojawić... Odbiłam się od ziemi i wyskoczyłam. Jednak od razu coś zaczęło mnie ciągnąć w dół. Nie wiedziałam co się stało, ale też nie walczyłam z tym i runęłam na ziemię. Ze strachu zamknęłam oczy i nie miałam odwagi ich otworzyć. Po paru sekundach, które dla mnie trwały wieczność zaczęłam oceniać na co upadłam. Niewątpliwie było to coś miękkiego, na karku poczułam delikatny oddech. Chwila, chwila... ODDECH? Wystraszona otworzyłam oczy i owszem zauważyłam, że to coś na czym leżę to człowiek. I mało tego był zdecydowanie, ale to zdecydowanie zbyt blisko. Szybko odsunęłam się od niego. Był przystojny, nawet bardzo. Miał niebieskie włosy i białe oczy. Popatrzył na mnie, a ja poczułam jak robię się cała czerwona. O mało mnie nie przyłapał na locie! Co teraz?! Czekałam na jego reakcję....
-Wszystko okay?- zapytał
Nie nic nie jest ok, przez swoją głupotę o mało nie zdradziłam jakiemuś człowiekowi kim naprawdę jestem! Co bym zrobiła aby móc cofnąć czas!
-Tak - odparłam unikając kontaktu wzrokowego, poczułam jak łzy stają w końcikach moich oczu. Momentalnie je usunęłam za pomocą mocy. Jak mogłam być tak głupia? Naraziłam całą rasę na zdemaskowanie! Przeszły mnie dreszcze.
- Hej? Dlaczego się trzęsiesz? Zimno ci? - zapytał.
- Nie - wzięłam głęboki oddech, musiałam się uspokoić i zachować resztki godności, tego oczekiwałaby ode mnie matka i królowa
- Nic mi nie jest - podniosłam wzrok i spojrzałam prosto w jego białe oczy, które w świetle księżyca świeciły jak gwiazdy. Bałam się jakie wnioski mógł wyciągnąć po moim zachowaniu jednak byłam w stanie znieść wszystko byle tylko móc chronić nasz świat. Chłopak wstał.
- Jest w tym coś śmiesznego? - odwrócił się tyłem. Nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
- Uderzyłeś się w głowę jak na ciebie spadłam? - zapytałam powstrzymując się od śmiechu, jednak trochę się zmartwiłam, już słyszałam te wszystkie mądrości odnośnie mojego braku odpowiedzialności...
- Czy jest coś śmiesznego w tym, że jestem ślepy?
- Hę? Jaja se ze mnie robisz? - teraz ja wstałam. - Wybacz ale ta rozmowa chyba nie ma sensu. Ruszyłam w stronę drzwi.
- Czekaj... Co? - odwróciłam się. - Tak po prostu sobie idziesz? Ratuję ci życie, nie słyszę słowa "dziękuję", nabijesz się z mojej ślepoty, a teraz idziesz, wielce obrażona?! - ni z gruszki ni z pietruszki zaczął na mnie krzyczeć
- Arigatou gozaimasu mój Wybawco-sama - odparłam najbardziej uroczo i cukierkowo jak tylko potrafiłam. - Zadowolony?- dodałam już normalnie, nie czekając na jego reakcję podeszłam szybko do drzwi i ruszyłam schodami w dół.
IDIOTA.
Layout by Neva